środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 29


Obudziłam się przed 8.00, Łukasza ze mną nie było, ale po kilu minutach do naszego pokoju przyszedł Bartek. Widziałam, że trzymał coś w rękach.
-Śniadanko przyszło.- powiedział na powitanie.
-Nie otruje się?- spytałam pół śmiechem.
-Mam nadzieję, że nie.
-No to dawaj, głodna strasznie jestem.
-Smacznego.
-Dzięki, a gdzie jest Łukasz?
-Poszedł coś załatwić, wróci wieczorem. Więc wychodzi na to, że będziemy sami, aż cały dzień.
-O Boże, za jakie grzechy?
-Chciałem Ci pokazać miasto, ale jak nie chcesz…
-Zaraz będę gotowa.- zeszłam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia.
-To gdzie najpierw idziemy?- zapytałam.
-Nie wiem, może też do parku. Jest tam naprawdę pięknie.
-Zbieraj się szybko.
-Co Ci tak śpieszno?
-No, bo chcę jak najszybciej zobaczyć okolicę.- uśmiechnęłam się i zaraz byliśmy na dworze. Był dopiero początek grudnia, a jezdnie były strasznie zasypane śniegiem i było mroźno, ale to nie mogło pokrzyżować planów związanych ze zwiedzeniem miasta.
-Kiedy grasz swój najbliższy mecz?- spytałam.
-Jutro, a Ty z Łukaszem macie VIP-owskie wejściówki. Cieszysz się?
-Skacze z radości. Myślałam, że już jutro nas tu nie będzie.
-Aż tak bardzo chcesz wracać do Polski, co Ci się tu nie podoba? Tu jest naprawdę pięknie.
-No tak jest pięknie, ale w Polsce jakoś tak lepiej się czuję.
-Nie marudź, tylko choć dalej.- Bartek pokazał mi chyba całe miasteczko. Było tu przepięknie. Z jednej strony spodobało mi się tutaj, ale z drugiej chcę nie długo wrócić do Ojczyzny. Po 14.00 byliśmy już w domu.
-Ale zmarzłam.- rzuciłam jak tylko weszłam do mieszkania.
-Idź do salonu, zaraz przyniosę Ci koc i coś gorącego do picia.
-Dzięki.- mruknęłam i poszłam do salonu. Po chwili był już koło mnie Kurek z kocem i dwoma kubkami, nad którymi unosiła się para. Przykryłam się na łóżku kocem i piłam słodką gorącą ciecz.
-Co Ty tu robisz?- zaśmiałam się gdy Kurek wpakował mi się na kanapę.
-Przecież Ci zimno, przyszedłem Cię ogrzać.
-Mam od tego swoich ludzi.- po tych słowach Bartek nie mógł opanować śmiechu. Przez niego sama zaczęłam się śmiać.
-Powiesz mi z czego się tak śmiejmy?- zapytałam.
-Sam nie wiem.
-Matka wie, że ćpiesz?
-Obawiam się, że nie.
-Dobra skończmy już to. Brzuch mnie już boli, z tego śmiechu.- próbowałam zakończyć.- Jesteś głodny?
-Bardzo.
-To co idę zrobić obiad?
-A co dobrego zrobisz?
-No nie wiem, za dużo w lodówce to nie masz. Ale myślę, że z tego co tu jest to naleśniki da radę zrobić.
-No to zabieramy się do roboty.
-Tylko mi pod ręce nie podchodź.
-A co mi zrobisz?
-Nie chcesz wiedzieć.- po kilku minutach smażenia zadzwonił do mnie telefon, poszłam rozmawiać do innego pokoju. Po chwili musiałam zakończyć rozmowę, gdyż poczułam straszmy smród. Szybkim krokiem wpadałam do kuchni. Od kuchenki unosił się siwy dym.
-Kurek coś Ty narobił?!- krzyknęłam.
-Zagapiłem się i naleśnik się przypalił.
-Przypalił? On się zwęglił. Jak Ty to zrobiłeś? Czuć spaleniznę w całym domu. Po otwieraj wszędzie okna, nie da się oddychać.
-Przepraszam.- powiedział.
-Nie musisz przepraszać wystarczy jak pójdziesz to gdzieś wyrzucić i obiecasz, że nigdy więcej nie będzie nic smażyć.
-Obiecuję.- jęknął i poszedł wyrzucić to co było na patelni. Zrobił się straszny przeciąg i było już zimno w mieszkaniu, więc zamknęłam już okna, zostawiłam tylko otwarte w kuchni. Po chwili Kurek wrócił do domu i spokojnie dokończyłam smażyć obiad. Po godzinie, gdy już skączyłam wrócił Łukasz.
-Czemu mi nic nie powiedziałeś, że gdzieś wychodzisz?- spytałam i przytuliłam się do rozgrywającego.
-Nie chciałem Cię budzić. A co tu się stało?
-Bartek próbował mnie zastąpić w smażeniu naleśników jak wyszłam odebrać telefon.
-To wszystko wyjaśnia.
-Ej…- wtrącił Kurek.- Ale co jeść jest, chodźcie do stołu.- po zjedzonym obiedzie Barek pozmywał naczynia.
-Oglądamy jakiś film?- spytałam.
-A co proponujesz?- zapytał Łukasz.
-Sama nie wiem, dzisiaj to Wy coś wybierzcie.
-Może jakiś horror?- zaproponował Kurek.
-Ale jaki?
-Klątwa, dawno oglądałem.- przytaknęliśmy i przyjmujący włączyć DVD. Film był dosyć ciekawy. Około 20.00 pożyłam się spać. Chciałam odpocząć przed jutrzejszym meczem Bartka.
____________________________________________________________
Postanowiłam, że rozdziały będę dodawać co 2 dni. Na początku chciałam całkiem usunąć to opowiadanie, ale na szczęście moja koleżanka mnie powstrzymała od tego. Żałowałabym teraz tego czynu. Mam nadzieję, że będzie Was przybywać. Pozostawiajcie po sobie jakieś ślady. Podzielcie się ze mną Waszą opinią dotyczącą bloga :). 
Serdecznie pozdrawiam, buziaki. :*

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 28


-Jak to do Rosji?- spytałam zdziwiona.
-Za godzinę mamy samolot. Lepiej się pośpiesz, jak chcesz zdążyć.- nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam się pakować. Nie miałam bladego pojęcia po co tam jedziemy. Po 20 minutach byliśmy gotowi do wyjścia.
-Wszystko wzięłaś?- zapytał Łuki.
-Wszystko.- uśmiechnęłam się i poszliśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już na lotnisku. Nadal się nie dowiedziałam po co ten wyjazd.
-Czy możesz mi w końcu powiedzieć po co tam lecimy?- spytałam poirytowana.
-Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
-Dlaczego mi się powiesz teraz o co chodzi?
-Bo to ma być niespodzianka. Na pewno się ucieszysz.
-Ale chyba nie przeprowadzamy się do Rosji, prawda?
-Nic z tych rzeczy.- po tych słowach odetchnęłam z ulgą. Wcale nie chciałam mieszkać za granicą. Nie chciałam też zostawiać teraz klubu i Pawła, w końcu byliśmy blisko siebie. Nie mogłam już wytrzymać. Strasznie zżerała mnie ciekawość, więc postanowiłam napisać sms-esa do Bartka. Dopóki jeszcze nie jesteśmy na pokładzie samolotu.
-Bartuś, Ty wiesz co Łukasz kombinuje z tym całym wyjazdem?
-Wiem, ale obiecałem milczeć. Nic Ci nie powiem.
-Ale Ty jesteś wredny.
-No sorry Mała, ale nie wydam Łukasza.
-Nie wydasz?! Co on takiego zrobił?!
-Nie bój się, nic nie zrobił. Wsiadaj w samolot i jak najszybciej do mnie przyjeżdżaj.
-Pff… Jeszcze czego :D
-Nie to nie. A teraz już kończę, bo idę na siłownię. Spokojnego lotu.
-Dzięki. Trzymaj się. J
Równo o 18.00 samolot wbił się ku niebu.
-Jak się czujesz?- zapytał rozgrywający.
-Jak na razie dobrze.- uśmiechnęłam się i wtuliłam w narzeczonego.
-Łuki? Powiesz mi już co to za niespodzianka?- zrobiłam oczy jak kot nie Shreka.
-Nie, bo wszystko popsuję.- więcej razy nie pytałam. Skoro żaden z nich nie chciał mi powiedzieć o co chodzi, to pewnie coś wyjątkowego. Tylko dlaczego musimy lecieć aż do Rosji? Podróż minęła spokojnie. Wylądowaliśmy parę minut przed 20.00.
-Gdzie teraz jedziemy?- zapytałam.
-A jesteś głodna?
-Nie.
-No to pojedziemy już do mojego mieszkania. Tylko nie przestrasz się jak do niego wejdziesz.
-Czego bym miała się przestraszyć?- zaśmiałam się.
-Bałaganu. Długo mnie tam nie było, a nie mieszkam sam.
-A z kim takim?
-Zobaczysz zaraz.
-A znam tą osobę?
-Tak. Znasz i to bardzo dobrze.- po chwili podjechała pod nas taksówka,, która wcześniej była zamówiona przez Łukasza i udaliśmy się w stronę jego mieszkania. Gdy rozgrywający otwierał drzwi od domu, zaczął padać gęsty śnieg. Bardzo lubiłam jak z nieba spada biały puch. W chwili kiedy ściągałam kurtkę, ktoś zasłonił mi dłońmi oczy. Na początku trochę się wystraszyłam, gdyż nie wiedziałam kto to, a wiem, że Łukasz w tym czasie, o ile się nie mylę poszedł na górę.
-Kurek!- krzyknęłam, jak tylko się odwróciłam.
-Też się cieszę, że Cię widzę.- Bartek mocno mnie przytulił i zaprowadził do salonu po czym przyniósł mi kubek gorącej czekolady. Po kilku minutach Łuki do łączył do nas. W między czasie Bartek pokazał mi mieszkanie.
-I jak Ci się tu podoba?- zapytał Łukasz, wchodząc do dużego pokoju.
-Całkiem przyjemnie.- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Tylko się nie przyzwyczajaj.- zaśmiał się Kurek.
-Nie mam najmniejszego zamiaru.
-Łukasz na ile my tu w ogóle przylecieliśmy?- spytałam.
-Na kilka dni. Muszę załatwić kilka spraw.
-Idę wziąć prysznic i kładę się spać. Dobranoc chłopaki.- pocałowałam Łukasza w policzek i poszłam do łazienki.
____________________________________________________________
No to mamy już 28 rozdział. :) Miłego czytanie, kolejnych rozdziałów. 
Pozdrawiam :) 

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 27


“Now I know
what they mean
when they say
I hard can lose control
whenever you come close
i feel no pain



-Ciężko mi jest bez Ciebie. Nie było Cię tylko jeden dzień, a ja mało co, a umarłbym z tęsknoty do Ciebie.- po tych słowach nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a Łukasz już wpił się w moje wargi. Właśnie tego mi brakowało. Jego czułości.
-Wrócisz ze mną, prawda?- nic nie powiedziałam. Rozgrywający wziął moją torbę i zaczął pakować rzeczy, które tu ze sobą przywiozłam.
-Łukasz, nie mogę z Tobą wrócić.
-Jak to?
-Kocham Cię, ale jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież ja nigdy nie zaakceptuję Olki.
-To jest jedyny powód, dla którego mógłbym Cię stracić? Wszystko przemyślałem, rozmawiałem z Olką i kazałem jej się nie wtrącać w nasze życie. Po resztą ona wyjeżdża za granice. Będziemy mieć już spokój. Dla mnie to też nie jest wcale łatwe. Nasze szczęście zawisło na włosku.- nie potrafiłam na nic odpowiedzieć. Łzy same zaczęły lecieć z oczy, tylko dlaczego? To wszystko było tak blisko, a jednak tak daleko. Zapłakana usiadłam na łóżku. Po chwili koło mnie był już Łukasz.
-Ej nie płacz.- zaczął przecierając mi łzy z policzków.- Tyle razem przeszliśmy, nie możemy się teraz poddawać. Przebrniemy przez to razem. Już za kilka miesięcy urodzi się nasze pierwsze dziecko. Kolejny raz Cię proszę wróć do domu. Już teraz będzie wszystko dobrze.- potrzebowałam tego. Potrzebowałam wsparcia ze strony Łukasza, to było teraz niezbędne w moim życiu, naszym życiu.
-Masz racje, nie mogę się dłużej zamartwiać. Po woli wszystko wraca do normy. Nie długo urodzę, będę mogła dalej trenować, ale ciągle mnie jedno gnębi.- powiedziałam.
-Co takiego?
-Przecież ty musisz wrócić do Rosji. Co wtedy będzie z nami? Ja nie zostawię klubu.
-Mam tego świadomość, ja już będziemy w domu to Ci coś powiem, ale jak na razie to jest tajemnica. No to co wracamy?- spytał ponownie.
-Wracamy.- uśmiechnęłam się i namiętnie pocałowałam mojego narzeczonego.
-Paweł! Wracam z Łukaszem, do domu.- wesoło oznajmiłam schodząc ze schodów.
-I znowu mnie zostawiasz samego?- zaśmiał się.
-Tak czasami w życiu bywa.- po tych słowach mocno przytuliłam się do mojego braciszka. Po kilku minutach byliśmy już w domu. Wracaliśmy moim samochodem, gdyż Łuki zdecydował się przyjść na piechotę. Gdy tylko weszłam do mieszkania, poszłam do sypialni żeby rozpakować swoją torbę. Wchodząc do tamtego pomieszczenia przewróciłam się przez walizkę, która stała zaraz przy wejściu, ale ja jej akurat wtedy nie zauważyłam.
-Łukasz co to za walizka?- krzyknęłam z góry.
-Moja.
-Co ona robi, zaraz przy wejściu do sypialni?- spytałam.
-Zaraz się wszystkiego dowiesz.- po kilku minutach Łuki zjawił się już na górze.
-No więc tak, spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy.
-Po co? Wyjeżdżamy gdzieś?
-Tak, lecimy do Rosji.
__________________________________________________________________
No to miejmy nadzieję, że Wam się rozdział spodobał. Może dzisiaj wyszedł mi krótki, ale próbuje się starać. Zostawiajcie po sobie jakieś znaki, że tu byliście i że czytaliście. Mam  nadzieje, że mam dla kogo pisać. :)

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 26


-Gdzie Ty byłaś? Martwiłem się o Ciebie.- powiedział Paweł, gdy tylko weszłam do domu.
-Braciszku, jestem już dorosła.- powiedziałam śmiejąc się.
-To nie znaczy, że jesteś mi obojętna, a jakby Ci się coś stało? Co ja bym powiedział Łukaszowi i rodzicom?
-Możesz o nim nie mówić?- spytałam ze złością.
-Patrycja o co chodzi?
-Nie chce teraz o tym gadać. Dobranoc.- rzuciłam i uciekłam do swojego pokoju. Rzuciłam się w poduszki zaczęłam płakać. Brakowało mi Łukasza, jego pocałunków, tych wszystkich ciepłych słów, które do mnie kierował. Było mi ciężko, przez tą wredną małolatę, moje życie mogło lec w gruzach. A co jest w tym najgorsze nic nie mogłam już zrobić. Decyzja należała tylko i wyłącznie do Łukiego. Przez całą noc nie spałam. Udało mi się zamknąć oczy dopiero po 6.00 rano. Zaraz około 9.00 do mojego pokoju wpadł Paweł.
-Pati wstawaj.- powiedział radośnie.
-Pali się czy co?- spytałam żartując.
-Ja musze wyjść. Śniadanie jest na stole, a Ty wstawaj leniu, bo herbata Ci stygnie.
-Dobranoc.- rzuciłam w Pawła poduszką, żeby już wyszedł i przykryłam się kołdrą po sam czubek głowy. Jednak ten nie dawał za wygranął. Ściągnął pościel na podłogę, ja nawet nie drgnęłam. Wtedy Pawcio wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni.
-No to teraz masz wszystko zjeść.- nakazał. Uwielbiałam się z nim wygłupiać. Brakowało mi go jak wyjechał do Gdańska. Przez 3 lata widywaliśmy się tylko na świętach i to przyjeżdżał z Anią i nie miał nawet dla mnie czasu. Teraz  mogliśmy to wszystko nadrobić. To był najwspanialszy brat na świecie. Bardzo go kochałam. To nie był ktoś obojętny dla mnie. To był mój prawdziwy przyjaciel, a zarazem doradca życiowy. Tak naprawdę to dzięki niemu zdecydowałam się na siatkówkę. Znał moje największe tajemnice, większość z nich nawet nie znała Nikola. Cieszyłam się, że w końcu mogło być jak kiedyś. Ale teraz jestem zaręczona, ciężarna i nie trenuję. Mam już również swoje lata, Paweł z resztą też. W moim życiu coraz częściej jest więcej zakrętów. Ta droga, którą szłam nie była już taka prosta jak przed kilka laty.
-A co powiesz na wypad do kina, wieczorem?- zapytał Paweł, wyciągając mnie z zamyśleń.
-Nie mam nic przeciwko.- uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
-Dobra, to Ty wybierz jakiś film, a ja wrócę po południu. A właśnie gotować coś czy przynieść obiad z miasta?
-Zostaw to już mi. Idź już, bo się spóźnisz.- powiedziałam po czym mój brat wyszedł. Poszłam pod prysznic i położyłam się na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor ale nie leciało nic ciekawego, więc wyłączyłam. Wzięłam laptopa i sprawdziłam co grają w kinie. Do wyboru miałam: Niemożliwe, Sęp, Bejbi blues, 5 rozbitych kamer, Klip, Życie Pi. Postawiłam na Bejbi blues. Weszłam jeszcze na pocztę, nic ciekawego do mnie przyszło, więc odłożyłam laptopa i położyłam się spać. Obudziłam się po 11.00, postanowiłam, że zrobię dla Pawła jego ulubioną potrawę: rosół. Ugotowałam zupę i cierpliwie na niego czekałam, gdy nagle zadzwonił do mnie telefon. To był Łukasz, nie odebrałam. Tylko wyłączyłam komórkę. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Po 13.00 Pablo był już w domu.
-Co tak ładnie pachnie?- spytał, ściągając kurtkę.
-Rosół ugotowałam. Choć już czeka na Ciebie na stole.- uśmiechnęłam się i poszliśmy zjeść obiad.
-Idziemy na spacer, a potem do tego kina?
-Jasne, tylko pójdę się przebrać.- rzuciłam i poszłam założyć czyste ciuchy. Po kilku minutach byliśmy już na dworze.
-Słuchaj Patrycja, jak zdecydujesz się wrócić na treningi jak już urodzisz, to ja mogę pilnować Ci dziecka.
-To chyba oczywiste, że wrócę. Siatkówka to całe moje życie, nigdy z tego nie zrezygnuję. Dzięki, pomoc na pewno mi się przyda.
-Wiem, dlatego Ci to mówię.- nie odpowiedziałam, tylko mocno przytuliłam się do niego. Nie wiem co bym teraz bez niego zrobiła.
-Paweł, jesteś najwspanialszym bratem na świecie. Mówiłam Ci już to?
-Dużo razy.
-To dobrze.- po tych słowach, byliśmy już koło kina, Paweł poszedł po bilety na Bejbi blues, a ja na niego grzecznie poczekałam. Film trwał nie całe 2 godziny. Po zakończonym seansie, wróciliśmy do domu. Poszłam na górę, Paweł został na dole. Musiałam wrócić się do korytarza po torbę, ale stanęłam na schodach, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzył Pawcio, ja nadal tam stałam. Usłyszałam rozmowę, dwóch chłopaków:
-Po co tu przyszedłeś? Patrycja nie będzie zadowolona jak Cię zobaczy.- zaczął Paweł.
-Muszę z nią porozmawiać, wpuścisz mnie do środka?- zapytał znajomy głos. To był Łukasz, Paweł miała rację. Wcale nie miałam ochoty na spotnienie z nim. Ale trzeba w końcu to wyjaśnić, dlatego zeszłam na dół.
-Wchodź.- powiedziałam podchodząc do drzwi.
-Patrycja, proszę Cię wróć już do domu.- powiedział Łukasza, po czym poszliśmy do mojego pokoju, żeby nie przeszkadzać Pawłowi.
-Myślałeś, że jak tu przyjedziesz, to ja padnę Ci w ramiona i wrócę z Tobą do domu?!- wykrzyczałam.- Już nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś.
-Kocham Cię!
-Myślisz, że ja Cię nie Kocham? Bardzo Cię Kocham, bardzo. Tylko, że ja nie potrafię zaakceptować Olki, tego co w ostatnim czasie się zmieniło. To jest dla mnie bardzo trudne, dlatego tu wróciłam. Tutaj mogę spokojnie wszystko przemyśleć. Łukasz Kocham Cię.- powiedziałam przez łzy.
____________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale to tylko dlatego, ze gdy już zaczynałam pisać nowy rozdział to zasnęłam. Obudziła mnie dopiero mama w środku nocy, nie miałam już siły na pisanie, więc zostawiłam to na dzisiaj. Jeszcze raz PRZEPRASZAM. 
Proszę Was o zastawianie swoich opinii pod postami.  Pozdrawiam Jotkaa. :)

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 25


Gdy dochodziłam na miejsce Mariusz siedział już na ławce, z daleka widziałam, że jest coś nie tak.
-Cześć. Mariusz coś się stało?- spytałam, przyglądając się atakującemu. Był kompletnie załamany.
- Wczoraj się dowiedziałem, że Arek jest chory na białaczkę.- po tych słowach zamarłam. Nie mogłam z siebie wydusić żadnego słowa, to był wielki cios dla Mariusza i Pauliny, ale również dla mnie. Zaprzyjaźniliśmy się, i darzyliśmy ogromnym szacunkiem. Nadal nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Mocno go przytuliłam.
-Mogę Ci jakoś pomóc?- zapytałam.
-Najprawdopodobniej potrzebny jest przeszczep szpiku kostnego. Ani ja, ani Paulina nie możemy być dawcami. Pozostaje mam czekać.
-W takim razie, ja też nie mogę pomóc, gdyż też nie mogę być dawcą. Kiedyś chciałam być dawcą przyjaciółki, ale badania wykazały, że po prostu nie mogę, bo to mi może tylko zaszkodzić i komuś innemu też. A Arek może w ogóle czekać?
-Tak, to jest dopiero początek choroby, najdłużej może czekać 2 lata.
-Mariusz na pewno nie możecie się teraz poddawać. Musicie przejść przez to razem. To jest teraz najważniejsze, to Arkowi dobrze zrobi. A dawca z czasem się znajdzie.- oznajmiłam.
-To nie jest takie łatwe.
-Mam tego świadomość, dlatego teraz tu z tobą jestem i chcę Ci pomóc.
-Mi nie można pomóc, nie rozumiesz?
-Spokojnie.
-Masz rację. Przepraszam, nie powianiem się tak zachowywać to i tak nic nie da. No nic tu po mnie. Wracam do Arka i Pauly. Dzięki, że przyszłaś.
-Nie ma za co. Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziałam i skierowałam się w stronę mieszkania. Postanowiłam, że odwiedzę dzisiaj Nikolę, jednak najpierw musiałam iść po samochód, gdyż Niki mieszkała na końcu miasta. Usiadłam za kółkiem bordowego BMW i ruszyłam do przyjaciółki. Po 15 minutach byłam na miejscu. Zadzwoniłam do drzwi, nikt nie otworzył, powtórzyłam czynność i nadal nic, miałam już odchodzić, gdy drzwi się otworzyły. Z za nich wyszła zapłakana Nikola.
-Jak to dobrze, że przyjechałaś.- rzuciłam mi się w ramiona.
-Ej, malutka co się dzieje?- zapytałam.
-Wejdź do środka, to porozmawiamy.- wchodząc do mieszkania potknęłam się o pudła, w których najwyraźniej były spakowane rzeczy Nikoli.
-Co tu się dzieję? Przeprowadzacie się?
-Ja się przeprowadzam, sama.
-Możesz mi to wyjaśnić?
-Chcę się rozstać z Patrykiem.
-Dlaczego?
-Bo mnie zdradził.- mocno przytuliłam przyjaciółkę, nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.
-Kochasz go jeszcze, prawda?
-Prawda, dlatego to tak boli.
-Podążaj za biciem serca. Jeśli go kochasz, przebacz mu. Oczywiście, jeżeli on będzie Ci już wierny do końca świata, a nawet jeden dzień dłużej.
-Tak sądzisz?
-Owszem, nosisz pod sercem jego dziecko. Nie możesz teraz zepsuć i sobie i dziecku przyszłości.
-Może i masz rację. A powiedz mi jak u Ciebie i Łukasza?
-Jak na razie nie mieszkam z nim. Nie wiem jak długo to jeszcze potrwa, ale chyba w związku nie może być tak, że zjawia się siostra ukochanego, na dodatek młodsza, od narzeczonej i mówi mu, że nie pasujemy do siebie? A ten znowu się nad tym zaczyna poważnie zastanawiać? To jest chore. Przez nią coraz częściej się kłócimy. Mam tego dość, dlatego wróciłam do domu.- opowiedziałam jej wszytko, nie czekając na odpowiedź, zaczęłam spowrotem układać rzeczy Niki na swoje miejsce, zaczęło nam to do wieczora. Około 20.30 byłam już w mieszkaniu, gdzie czekał na mniej mój Paweł. 

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 24


Gdy weszłam do domu nawet nie zdążyłam się rozebrać, a już zadzwonił dzwonek do drzwi. Do mieszkania wparowała cała banda wielkoludów. Przywitałam się z wszystkimi po kolei i zaprosiłam do środka. Jak to w zwyczaju bywa, Winiar włączył muzykę i zaczęła się impreza.
Chłopaki zawsze wiedzą jak mi poprawić humor. Przetańczyłam całą noc. Czułam wolność, od wszystkiego mogłam się uwolnić.
                   Każdą chwilę wszystkim przyjaciołom szczerze dziękuję!



Mijały tygodnie, z dnia na dzień coraz bardziej zaczynałam tęsknić za siatkówką. Nie wiedziałam, że to będzie takie trudne. Ale to jest silniejsze ode mnie. Dzięki Łukaszowi, przypominam sobie po co to wszytko robię, przypominam sobie dla kogo żyję. Kochałam go i nie pozwolę nikomu naszego szczęścia, tak po prostu zepsuć. Był wieczór, po cało dniowym maratonie po sklepach, byłam wykończona. Po wzięciu kąpieli, poszłam do sypialni. Łukasza telefon leżał na szafce nocnej, dostał sms-esa od Olki, bez zawahania odczytałam wiadomość. „ Cześć, jutro przyjdę do Was na śniadanie, braciszku”. Odłożyłam telefon na miejsce i położyłam się spać, Łukasz zaraz dołączył do mnie. Obudził mnie zapach kawy dochodzący z kuchni. Wstałam i weszłam na dół.
-Cześć, Kochanie.- powiedziałam i dałam całusa Łukaszowi.
-Cześć, siadaj, zaraz podam śniadanie.
-A właśnie musisz o czymś wiedzieć. Zaraz przyjdzie do nas Ola.
-Skąd to wiesz?
-Dostałeś wczoraj od niej sms-esa, ale ja zasnęłam zanim przyszedłeś do pokoju.- Łukasz nie odpowiedział tylko się uśmiechnął. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzył Łuki, ja w tym czasie poszłam się ubrać i zaraz wróciłam do kuchni.
-Czego się napijesz kawy, herbaty?- spytałam grzecznie Oli.
-Kawę, poproszę.- odpowiedziała. Podałam Olce napój i poszłam do sypialni, gdyż słyszałam jak dzwonił mój telefon.
-Słucham?
-…
-A o której?
-…
-Dobra, postaramy się przyjść. Na razie.
-…
Gdy skączyłam rozmowę, wróciłam do pomieszczenia, w którym byłam wcześniej.
-To mam nadzieję, że weźmiesz sobie do serca to co Ci powiedziałam.- rzuciła Ola gdy minęłyśmy się w drzwiach. Widziałam, że zbiera się już do wyjścia to odprowadziłam ją do drzwi.
-A Ty odczep się od Łukasza! Rozumiesz?!- krzyknęła po czym zaczęłyśmy się szarpać. Miałam więcej siły, więc nie było problemu żebym powstrzymała jej uderzenie, a zarazem jej oddała. Olka szybko wybiegła z domu.
-O czym tak myślisz?- zapytałam, gdy ujrzałam Łukasza siedzącego na parapecie w kuchni.
-Zastanawiam się co źle zrobiłem?
-W jakim sensie?
-Zastanawiam się czy dobrze wybrałem, to wszystko.
-Pewnie masz na myśli mnie, prawda? Olka znowu Ci coś nagadała? Wiesz co? Nie obchodzi mnie to! Dam sobie radę bez Ciebie! Idź sobie do Agnieszki, albo do Oli może Ci coś doradzi. Proszę Cię bardzo, ale jak do, którejś z nich pójdziesz, to do mnie możesz już nie wracać.- może przegięłam, ale mówiłam to co myślałam.
-O czym Ty w ogóle mówisz?
-Ty już dobrze wiesz o czym.- po tych słowach poszłam na górę i spakowałam kilka swoich rzeczy. Nie miałam ochoty na dalsze kłótnie, to mnie strasznie męczyło. Wzięłam torbę i pojechałam do domu rodziców. Wiedziałam, że tam jest Paweł, więc nie będę sama.
-Cześć!- krzyknęłam wchodząc do mieszkania.
-Cześć, a co Ty tu robisz?
-Pozwolisz, że przez jakiś czas znowu z Tobą pomieszkam.- powiedziałam, próbując ukryć łzy. To wszystko wcale nie było takie łatwe.
-Siostra co się stało?
-Nic, wszystko w porządku.- kłamałam, przecież nic nie było w porządku.
-Coś przede mną ukrywasz, widzę to.
-Pokłóciłam się z Łukaszem, te spotkania z jego siostrą mnie przerastają. Przepraszam ale na razie musze wyjść, umówiłam się z kimś.-  powiedziałam i wyszłam z domu. Poszłam do parku, gdzie byłam umówiona z Mariuszem. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale się zgodziłam i obiecałam przyjść.
___________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział mi wyszedł. Porażka Skry w LM całkiem wytrąciła mnie z weny. 
Jeśli macie jakieś uwagi, po prostu piszcie. :) Również czekam na wasze opinie i zachęcam do wzięcia w ankiecie. :)
Trzymajcie się :) 

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 23


Gdy tylko wróciłam ze spaceru z bratem, od razu położyłam się spać. Byłam strasznie zmęczona, nie miałam na nic siły. Jak rano się obudziłam Łukasza nie było w domy. Zostawił mi tylko karteczkę: „Mam coś ważnego do załatwienia na mieście, wrócę przed południem.”
Po przeczytaniu poszłam pod prysznic i przygotowałam sobie śniadanie. Wzięłam Puszka i poszliśmy się przejść po okolicy. Nikogo nie spotkałam, wszystkie ulice były obsiane pustakami, jedyne co przejechało obok mnie kilka samochodów. Dzień był słoneczny, ale nie tryskałam energią tak jak wczoraj. Dzisiaj było zupełnie inaczej jak w dniu wczorajszym. Po kilkunastu minutach spaceru wróciłam do domu i siedziałam na terasie słuchając muzyki. Przez to, że jestem w ciąży w ogóle nie mam nic do roboty. Niby to mam dużo odpoczywać, ale ja nie potrafię. Muszę być w ciągłym ruchu. Nie robiłam dzisiaj obiadu, zostało jeszcze z wczoraj, dzisiaj postanowiłam, że trochę sobie poleniuchuje. Łukasz tak jak obiecał wrócił przed południem.
-Gdzie byłeś?- zapytałam.
-Byłem załatwić kilka rzeczy i spotkałem swoją matkę, była przejazdem. Zaprosiła nas na jutro na obiad. – nie miałam wcale ochoty na to spotkanie, ale nie wypadało by nie iść.
-To świetnie.- powiedziałam i poszłam do salonu.- Odgrzać Ci obiad?- spytałam dodając.
-Nie chce, jadłem na mieście.- usłyszałam i udałam się w miejsce gdzie zmierzałam. Łuki zaraz do mnie przyszedł i położył się obok mnie. Przez dłuższą chwilę leżeliśmy w ciszy, jednak pierwsza ją przerwałam.
-A co jeśli Twoi rodzice mnie nie zaakceptują?
-O to się nie musisz martwić. Ale musisz o czymś wiedzieć. Przyjechała Ola moja młodsza siostra. –uśmiechnęłam się i zakończyłam rozmowę. Nic więcej wiedzieć, Łukasz opowiedział  mi o swojej rodzinie już dawno, ale jeszcze nigdy nie miałam przyjemności się z nimi spotkać. Przez resztę dnia krzątałam się po domu.
-Łukasz może pójdziemy na spacer?- zapytałam, przytulając się do rozgrywającego.
-Mam inną propozycję.- powiedział mocno mnie ściskając.
-Wiesz mamy jeszcze dużo czasu. Teraz choć i nie marudź.- uśmiechnęłam się i zaczęłam wkładać kurtkę. Przeszliśmy się przez park i wróciliśmy do domu.
-Coś mi obiecałaś.- Łuki wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
-A Ty miałeś nie dźwigać jeszcze.
-Przecież Ty jesteś leciutka.- uśmiechnęłam się i wtuliłam się w rozgrywającego. Wstałam po 10.00, Łukasz nie spał. Zeszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie.
-Cześć.- przywitałam się wchodząc do pomieszczenia, gdzie był Łuki.
-Cześć.- odpowiedział i dałam mu buziaka.
-Patrycja, wszystko w porządku?- zapytał, gdy złapałam się za brzuch.
-Tak wszystko ok. Wczoraj nie wzięłam witamin. To pewnie przez to.- zażyłam tabletkę, którą przypisał mi doktor i poszłam się położyć, nie dokańczając posiłku. Po kilku minutach poszłam pod prysznic.
-Może odwołam to spotkanie?- spytał Łukasz, gdy przyszłam do garderoby.
-Nie ma takiej potrzeby, już wszystko dobrze.- uśmiechnęłam się i zaczęłam się ubierać. Postawiłam na fioletową spódniczkę i białą bluzkę, do tego czarne buty. Po 12.00 byliśmy
gotowi do wyjścia. Po drodze wstąpiliśmy po wino i pojechaliśmy do Łodzi, gdzie mieszkali rodzice Łukasza.
-Dzień dobry.- przywitałam się radośnie.
-Dzień dobry.- odpowiedzieli.
-Mamo, Tato to jest Patrycja, moja narzeczona.- przedstawił mnie Łuki.
-Lucyna.
-Robert.- podałam im dłoń i poszłam przywitać się z siostrą Łukasza.
-Patrycja, miło mi Cię poznać.- grzecznie się przedstawiłam, czułam, że nie przypadłam do gustu dziewczynie.
-Ola.- nie podała mi ręki, chociaż pierwsza ją wyciągnęłam.
-Zapraszam do jadalni.- rzucił Robert.
-Powiedz nam coś o sobie, Patrycjo.- uśmiechnęłam się Lucyna, matka Łukasza.
-Również jestem siatkarką, tak jak Łukasz. Teraz nie trenuję, ponieważ jestem w ciąży.
-Bardzo się cieszymy.- powiedział ojciec Łukiego.- A kiedy zamierzacie wziąć ślub?- dodał po chwili.
-W sierpniu.- mruknął rozgrywający. Resztę posiłku dokończyliśmy w ciszy. Miałam nadzieję, że spodobałam się rodzicom mojego narzeczonego. Tego samego nie mogłam powiedzieć o jego siostrze, ona była przeciwko mnie. Nie przejmowałam się tym. Kiedyś sobie powiedziałam, że nikt nie popsuję tego co jest między mną, a Łukaszem i dalej się tego trzymam.
-Patrycja, możemy porozmawiać?- spytała Olka, po zakończonym obiedzie.
-Jasne.- odpowiedziałam i poszłyśmy do jej pokoju.
-Powiesz mi czego Ty oczekujesz od mojego brata?- zapytała zdenerwowana.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi?
-Myślisz, że jak wskoczysz do łóżka Łukaszowi, to będzie do końca świata? To się mylisz on na pewno nadal kocha Agnieszkę.
-Następnym razem jak coś powiesz to zastanów się, dobrze? Bo Ty wcale nic o mnie nie wiesz. To nie jest Twój interes, z kim jest Łukasz. Skoro go tak bardzo kochasz to dlaczego nie możesz uszanować jego decyzji? I cieszyć się z tego, że jest szczęśliwy?
-A ty go w ogóle kochasz? Ile Ty masz lat? Jesteś z nim pewnie tylko dla kasy.
-Tak kocham go! I nie jestem z nim dla kasy. Nie będziesz mi gówniaro dyktować z kim mam się spotykać a z kim nie! Łukasz to jest tylko i wyłącznie moja decyzja. Nie pozwolę Ci rozwalić tego co już między nami jest! Rozumiesz, czy nadal nie?- zakończyłam i poszłam do Łukasz, gdzie był z rodzicami w salonie.
-Będziemy już chyba jechać, nie?- zapytał Łuki. Pokiwałam głową i poszliśmy się ubierać, nie miałam ochoty dłużej być pod jednym dachem z Olką. Jak na pierwsze spotkanie, to ostro przegięła. Nie tego się spodziewałam z jej strony.
-Łukasz zatrzymaj się.- powiedziałam gdy dojeżdżaliśmy do miejsca, w którym mi się oświadczył.
-Coś się stało?
-Nie, choć się przejść.- doszliśmy do tego miejsca. Było cudowne, przypomniałam sobie ten dzień, tą chwilę. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
-Nie płacz. Teraz już będzie tylko lepiej.- powiedział Łuki i mocno mnie przytulił. Musiał słyszeć rozmowę moją i Olki, gdyż cicho nie rozmawiałyśmy. Siedzieliśmy przy strumyku do samego wieczora, potem zaczynało się robić zimno i wróciliśmy do domu.
_______________________________________________________________________
Czekam na Wasze opinie. 
Pozdrawiam :) 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 22


-Dzisiaj do nas na obiad przyjdzie Paweł, mój brat.- powiedziałam przebudzając się, Łuki się tylko uśmiechnął. Poszłam pod prysznic, a następnie zrobić śniadanie. Byłam dzisiaj w świetnym nastroju jak nigdy. Opaliłam odtwarzacz, gdzie włożyłam specjalnie nagraną dla mnie płytę z reggae. Zrobiłam śniadanie tanecznym krokiem. Gdy nagle obejrzałam się w stronę drzwi od pomieszczenia, w którym przebywałam.
-Nie przeszkadzaj sobie.- powiedział Łukasz.
-Długo tak tam stoisz?- spytałam.
-Kilka minut.- uśmiechnął się.
-Siadaj do stołu.- rzuciłam i zaczęłam jeść, muzyka ciągle grała, nie miałam zamiaru jej w ogóle wyłączać. Pozmywałam naczynia i zaczęłam przeglądać internet. Postanowiłam, że dzisiaj pojadę na trening dziewczyn z klubu. I tak nie miałam do południa nic do roboty.
-Łukasz jadę na trening.
-Tylko przyjedź nie długo.
-Mogę Twój samochód?
-Jasne, trzymaj kluczyki.- podał mi je po czym wsiadłam do auta rozgrywającego. Nie wzięłam swojego, gdyż był w garażu, a nie chciało mi się go wyciągać. Weszłam do hali, nikogo nie widziałam. Na sali też nie słyszałam żadnego hałasu. Weszłam tam, dziewczyny siedziały w kółku, trenera nie było z nimi.
-A Wy co tak spiskujecie?- zapytałam. Na początku nie wiedziały o co chodzi, ponieważ starałam się wejść tak żeby nikt mnie nie zauważył.
-A Ty co się tak skradasz?- zapytała Gosia Glinka, która od nie dawno gra w moim klubie.
-Dawno Cię tu nie było.- dodała Emilka.
-Tak jakoś wyszło, nie miałam czasu, żeby tu przyjechać.- nadal się nie dowiedziałam o czym dziewczyny tak szeptały.- Powiecie mi o czym tak szeptaliście?
-Nie.- powiedziały chórem.
-Będziesz na meczu charytatywnym, 16 grudnia?- spytała Gośka.
-Pewnie tak, a co?
-Nic, nic.
-A gdzie trener, już dawno powinien się zacząć trening.
-Zaraz przyjdzie, musiał coś załatwić.- powiedziała Natalia po czym pan Rafał ( nasz trener) był już na hali. Zaszyłam się na trybunach, żeby nie przeszkadzać. Dziewczynom nie szło za dobrze, widziałam dużo błędów, które popełniały. Łatwiej mi było to ocenić widząc je z trybun niż gdy sama bym z nimi teraz grała. Miałam nadzieję, że to tylko chwilowe. Gdy już kierowałam się ku wyjściu podszedł do mnie trener.
-Patrycja, jak ja Cię dawno widziałem. Jak się czujesz, a jak w ogóle kolano?
-A dziękuję, wszystko dobrze. Kolano jeszcze czasem trochę boli, ale jest lepiej niż wcześniej.
-No to dobrze. Nie będę Cię zatrzymywać, pewnie Ci się śpieszy.- uśmiechnęłam się i odeszłam. Była 12.00, wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Dzisiaj wszystko było takie inne. Piękna pogoda, cieplutko, świeciło słońce. Wszystko było wesoło i pobudzone do życia, jak nigdy o tej porze roku. Drzwi od mieszkania były zamknięte. Otworzyłam, Puszka nie było pewnie Łukasz zabrał go na spacer. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać obiad, gdy po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Miałeś być później.- powiedziałam do Pawła.
-No wiem, ale pomyślałem sobie, że Ci pomogę. Widzę, że u Ciebie też wesoło.- muzyka leciała strasznie głośno, ale zawsze tak jej słuchałam jak nie było nikogo w domu.
-Wejdź.- powiedziałam i od razu pokazałam Pawłowi, gdzie, co jest i wróciłam do przygotowania obiadu.
-Co mogę robić?- spytał.
-Masz pokrój warzywa.- Pablo przytaknął i wziął się do roboty.
-A gdzie Twój narzeczony?
-Nie wiem, chyba wyszedł na spacer z psem. Dopiero wróciłam z treningu dziewczyn.
-Emilka była dzisiaj u mnie. Zaprosiłam ją do kina.
-Tak trzymaj.- mruknęłam, po czym do kuchni wszedł Łukasz.
-Cześć.- powiedział na powitanie.
-Paweł to jest Łukasz, mój narzeczony. Łukasz to jest Paweł mój brat.- zapoznałam ich ze sobą, miałam nadzieję, że się polubią.
-Siostra, nie mówiłaś, że Twój narzeczony to siatkarz. Chociaż po tobie się można wszystkiego spodziewać.- szepnął mi na ucho Pawcio. Nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam i wróciliśmy do przygotowania posiłku. Po kilku minutach jedzenie było gotowe. Łuki za ten czas brał prysznic, ale szybko do nas przyszedł.
-Długo się znacie?- zapytał Paweł.
-Od kilku miesięcy.- odpowiedział mu rozgrywający.
-A jak się w ogóle poznaliście?
-W centrum handlowym.- uśmiechnęłam się szeroko, przypominając sobie tamtą chwilę. Resztę obiadu zjedliśmy w ciszy, po ten poszłam do salonu, chłopaki mieli umyć naczynia, jednak zaraz do mnie dołączył Paweł.
-Patrycja, bo właśnie do zadzwoniła Emilka, że jej coś wypadło i przełożyliśmy wyjście do kina na jutro, może pójdziemy wieczorem na spacer?- zaproponował Pawcio.
-Nie mam nic przeciwko.
-To ja się powoli będę zbierać, tylko jeszcze porozmawiam z Łukaszem i wieczorem po Ciebie przyjdę. A Ty teraz odpoczywaj.- powiedział i mnie przytulił. Położyłam się spać, byłam naprawdę wykończona. Spałam 2 godziny, włączyłam sobie telewizor ale nie ma długo, bo przyszedł Paweł. Widziałam, że Łukasz dobrze dogaduję się z Paweł, w końcu o to mi chodziło. Po kilku minutach byłam z Pawłem na dworze.
-O co chodzi? Coś nie tak?- spytałam.
-Nie wszystko w porządku, chciałem pogadać.
-Dlaczego nie jesteś z Kamilem, byliście tak w sobie zakochani, nie rozumiem tego?
-W ostatnim czasie, po Twoich wyjeździe wcale się między nami nie układało. Kamil zrobił się agresywny, zazdrosny. Nie wiem dlaczego. Na drugi dzień po spotkaniu z Łukaszem wtedy centrum, on zaprosił mnie na kolację. Powiedziałam mu, że dostałam od Łukasza zaproszenie na trening reprezentacji. On się wtedy wściekł, wróciłam do domu. Łuki wtedy poprosił o spotkanie, nie chciałam nigdzie wychodzić dlatego byliśmy u nas i wtedy Kamil mnie odwiedził, zrobił mi straszną awanturę. Rano znowu przyszedł i powtórzył to ale tym razem mnie uderzył, wtedy postanowiłam zakończyć ten związek. Znajomości mi się nie udało, ciągle na siebie wpadamy  i ciągle powtarza… „ jeszcze wrócę”.- skończyłam opowiadać.
-Wszystko się ułoży zobaczysz.- próbował mnie pocieszyć, nie odpowiedziałam tylko mocno się do niego przytuliłam. Miałam tylko jednego brata, chociaż więcej mi nie potrzeba. To właśnie jego kocham najbardziej. Zawsze był przy mnie. Tylko on wierzył, że uda mi się zostać siatkarką, nikt więcej w to nie wierzył. Tylko on wiedział o wszystkich moich sekretach, zmartwieniach. Jemu się nie bałam nic powiedzieć i nadal nie boję.
____________________________________________________________________
Witajcie. Mam nadzieję, że podoba Wam się mój blog :) W następnych rozdziałach postaram się pisać trochę ciekawiej, bo wiem, że nie każdemu się to podoba :) Licznik odwiedzin przekroczył liczbę 2000 tys. 
Dziękuję :*  

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 21


-Nic Ci się nie stało?- zapytał Michał.
-To choć odprowadzę Cię do domu.
-Kolejny raz mnie ratujesz, uważaj, bo się przy zwyczaje.- zaśmiałam się i ruszyliśmy w stronę domu.
-Co to był za chłopak?- spytał po chwili Winiar.
-Kamil, mój były. Ciągle wpadamy na siebie, tak jakby obserwował mój każdy krok.- wyjaśniłam.
-Musisz na niego uważać, może być nie bezpieczny.- zakończył i byliśmy już pod furtką.
-Wejdziesz?- grzecznie zapytałam.
-Nie pójdę już.- uśmiechnął się.
-No to cześć i dzięki za odprowadzenie.- krzyknęłam w stronę Michała i weszłam do domu.
-Wiesz co moje przypuszczenia, że wczoraj ktoś kręcił się koło domu mogą być trafne.- oznajmiłam Łukaszowi, spożywając kolację.
-Czemu tak sądzisz?
-Dzisiaj w parku ktoś złapał mnie od tylu przestraszyłam się, to był Kamil. Mocno ścisnął moje nadgarstki i nie chciał puścić. W samą porę nadszedł Winiar nie chciałabym wiedzieć co by mi się przydarzyło gdyby nie szedł akurat tamtędy.
-Mówiłem Ci żebyś sama nie szła?- powiedział zdenerwowany rozgrywający.
-Chyba nie muszę wszędzie chodzić z Tobą!?
-No nie wiem.
-Ale ja wiem!- wrzasnęłam i poszłam spać. Wstałam o 7.30, znowu nie mogłam spać. Przez całą noc dręczyły mnie koszmary. Chciałam żeby to wszystko się już skączyło. Poczułam skurcz wzięłam witaminy i postanowiłam wrócić do łóżka, zasnęłam. Po 9.00 obudził mnie zapach naleśników unoszący się w powietrzu. Po chwili Łukasz był ze śniadaniem w pokoju.
-Witaj Skarbie.- przywitał się.
-Dzień dobry.- uśmiechnęłam się. Całkiem zapomniałam o naszej wczorajszej kłótni, w sumie ostatnio coraz częściej się kłóciliśmy o byle jakie rzeczy. Nie byłam z tego zadowolona, nie wiedziałam co się z nami dzieję. Miałam nadzieje, że to tylko chwilowe.
-Smakowało?- spytał Łuki całując mnie w czoło.
-Pychota.- odpowiedziałam i poszłam pod prysznic. Gdy byłam już ubrana, postanowiliśmy iść na spacer z pieskiem. Przeszliśmy się po parku i wróciliśmy do domu, gdyż zaczął padać deszcz. Włączyłam telewizor leciał akurat mecz PGE Skra Bełchatów- Asecco Resovia Rzeszów Puchar Polski. Postanowiłam pooglądać zmagania moich ulubionych klubów. Jednak bardziej kibicowałam Skrze. Łukasz dołączył do mnie. Położyłam głowę na jego kolanach i zaczęliśmy oglądać. Pierwszego seta Skra zdobyła bez żadnych komplikacji (25:20), w drugim zaś drużyna Andrzeja Kowala nie dawała za wygraną i odrobiła seta (25:18), w trzeciej części spotkania zaś PGE obudziła się i powróciła do walki w pięknym stylu (25:15), lecz Resovia nie poddała się tak łatwo i odrobiła straty (25:17), ale jednak okazało się, że lepsza drużyna jest jednak Jacka Nawrockiego wygrała piątego seta (15:3), a całe spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2. Byłam dumna z Bełchatowian za walkę do samego końca. MVP meczu został mój wczorajszy wybawiciel- Michał Winiarski, co to on dzisiaj wyprawiał w ataku i na przyjęciu przewyższało wszystko. Wysłałam mu sms-esa 
-„Gratulacje!”
-…
Po zakończonym meczu postanowiłam ugotować obiad, Łukasz siedział w salonie. Przygotowałam pieczone mięso z ziemniakami do tego sałatka.
-Zapraszam do stołu!- krzyknęłam w stronę pokoju gdy był rozgrywający. Gdy po obiedzie przestał padać deszcz wyszłam na taras.
-Nad czym tak myślisz?- objął mnie Łukasz.
-Gdyby nie to nie było by tu nas. Gdyby nie ty i poświęcony na szukanie szczęścia czas.
-Kocham Cię, Was- powiedział i pocałował mnie, ja nie odpowiedziałam tylko zrobiłam tak samo jak Łuki. Nagle zadzwonił do mnie telefonu, numer prywatny. Myślałam, że to kolejne głupie żarty Kamila, ale tym razem się pomyliłam.
-Słucham?
-…
-Gdzie jesteś?
-…
-No, bo ja już z rodzicami nie mieszkam, ale zaraz będę.
-…
-Łukasz wychodzę.- powiedziałam.
-Gdzie?
-Do domu rodziców, mój brat przyjechał.- oznajmiałam i wyszłam z mieszkania. Postanowiłam przejść się na piechotę, powietrze było świeże po deszczu, daleko też nie miałam, zaledwie kilka domów.
-Jestem!- krzyknęłam gdy tylko weszłam. Paweł szybko zbiegł po schodach i mnie mocno przytulił, bardzo się za nim stęskniłam, dawno się widzieliśmy, gdyż nie mieszkał nawet w tym województwie.
-A gdzie Ania?
-Rozstałem się z Anią. – przytuliłam jeszcze raz brata i poszliśmy do kuchni.- Ładny pierścionek.
-Zaręczynowy.- powiedziałam a Paweł o mało nie zakrztusił wodą, którą pił.
-Kamil Ci się oświadczył?
-Nie! Z Kamilem nie jestem już bardzo długo.
-No to z kim w takim razie?
-Zapraszam jutro dla nas na obiad, a się dowiesz.
-Ale Ty tajemnicza jesteś. A powiedz jak tam Ci idą treningi?
-Nie trenuję.
-Dlaczego?
-W ciąży jestem.
-No to gratujecie Siostra!- mocno mnie uścisnął.
-Masz tu adres, gdzie masz jutro przyjść. To jest nie daleko stąd.- dałam mu kartkę gdzie zapisałam adres mojego i Łukasza domu. – Na długo przyjechałeś?
-Na zawsze, nie zamierzam się już skąd ruszać.
-Paweł tam w Gdańsku się coś wydarzyło, prawda?
-Ania mi powiedziała, że jest w ciąży. Byłem wniebowzięty, gdyż ona nie chciałam mieć dzieci. Ale zaraz po porodzie okazało się, że to nie moje dziecko, a mojego najlepszego kumpla. Nie chciałem mieć z nimi więcej nic wspólnego i postanowiłem wrócić.- porozmawialiśmy jeszcze trochę i postanowiłam wracać do domu.
-No to do jutra, przyjdź na 14.00.- powiedziałam na pożegnanie i wyszłam. Gdy weszłam do domu nikogo nie było. W kuchni leżała kartka Biorę Puszka i idziemy do Igły, nie czekaj na nas.” Zrobiłam sobie kanapki i poszłam oglądać telewizor. Wzięłam laptopa i odpaliłam neta, jak zwykle byłam dostępna na skype, Nikola zaraz do mnie zadzwoniła.
-Cześć.- zaczęła.
-Cześć, Paweł z Gdańska przyjechał.
-Dawno?
-Dzisiaj chyba, byłam u niego. Zaprosiłam go na jutro na obiad.
-Mam problem.
-Czemu? Co się stało?
-Widziałam dzisiaj Patryka z jakąś dziewczyną…
-Nawet tak nie myśl, może to jego jakaś siostra.
-Tylko, że u niego w rodzinie nie ma żadnej dziewczyny oprócz Klaudii ale ją znam, bo często do mnie przyjeżdża.
-Może po prostu zapytaj się go kto to był. A gdzie ich razem widziałaś?
-W parku, na ławce siedzieli. Może rzeczywiście powinnam najpierw się zapytać kto to, a nie się od razu martwić. Dzięki. Muszę już kończyć Patryk wrócił.
-Pa.- powiedziałam i rozłączyłam się. To nie możliwe, żeby Lewy mógł mieć kogoś innego. Łukasz wrócił dopiero po 22.00, nie spałam oglądałam film na laptopie.
-Czemu jeszcze nie śpisz?- spytał Łuki wchodząc do sypialni.
-Zaraz idę, kończę oglądać film.- odpowiedziałam i po kilku minutach odłożyłam laptopa, pocałowałam jeszcze Łukasza i poszłam spać.

Rozdział 20


Postanowiłam zrobić kolację gdy do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Arek zostawił swojego ulubionego misia.- powiedziała Paulina uśmiechając się. Rzeczywiście, leżał na górze. Poszłam po niego i oddałam go.
-Dzięki, musze już iść. Chłopaki na mnie czekają.- pożegnała się i wyszła. Nagle zauważyłam, że Łukasza nie ma. Na górze, na dole… Po prostu nigdzie. Usiadałam na fotelu w salonie. Usłyszałam pukanie do okna. Wyjrzałam, ale nikogo nie było. Przestraszyłam się, a na dodatek byłam sama w domu. W tym momencie przypomniało mi się co mówił Kamil wtedy w nocy, na moście. Odruchowo zasłoniłam zasłony i zamknęłam mieszkanie i wróciłam do salonu. Tym razem usłyszałam głos. Znajomy, ale trochę inny. Włączyłam telewizor. Nagle otworzyły się drzwi i…
-Jestem!- krzyknął Łukasz.
-Gdzie byłeś?
-W sklepie. A ty czego zamknęłaś dom.
-Ktoś się musi kręcić wokół naszego domu, słyszałam jak ktoś w okno pukał, ale jak wyjrzałam nikogo nie było.
-Nikogo nie widziałem. To co idziemy robić kolacje?
-Jakoś straciłam apetyt, idę się już położyć.



„Ci co znaleźli miłość prawdziwą, swoje szczęście odnajdą!
Ci którymi nie rządzi chciwość nie, swoje szczęście odnajdą! 
Ci co widzą co to uczciwość, swoje szczęście odnajdą! 
Masz przy sobie ludzi, którzy zawsze Ci pomogą! Murem stanął za Tobą więc doceń to!”


Ten tydzień minął spokojnie i zwyczajnie. W między czasie była u mnie Iwona i Nikola, ja zaś odwiedziłam Paulinę. Incydent z wtorku więcej się nie powtórzył. Dzisiaj miałam mieć wizytę u lekarza. Miałam nadzieję, że z dzieckiem wszystko w porządku. O 9.30 byliśmy na miejscu.
-Pani Stężyk.- usłyszałam głos dobiegający z gabinetu. Weszłam tam razem z Łukaszem. Położyłam się na łóżku i czekałam na USG. Na monitorze zobaczyłam główkę, rączki i całego dzidziusia. Czułam jak po policzka spływają mi łzy, łzy szczęścia. Łukasz mocno ścisnął moją dłoń.
-Dziecko jest jeszcze za małe żeby poznać płeć, ale za kilka miesięcy stanie się to możliwe.- powiedział doktor.
-Właściwie to my nie chcemy znać płci aż do porodu.- uśmiechnęłam się.
-Dobrze. A więc tak z dzieckiem wszystko dobrze, tylko ma Pani nie dobór witamin.- wysłuchałam lekarza i wzięłam przypisaną receptę na witaminy po czym podziękowaliśmy i wszyliśmy z gabinetu.
-Zjemy coś na mieście czy jedziemy do domu?- zapytał Łuki.
-Na mieście, a zanim pojedziemy do domu trzeba zrobić zakupy, bo w lodówce jest chyba tylko światełko. Łukasz przytaknął i poszliśmy na obiad. Nie byłam aż tak bardzo głodna, ale deseru nie odmówiłam. Ostatnio jem więcej słodyczy niż owoców. Około południa byliśmy już w domu.
-Co robimy?- spytał rozgrywający.
-A na co masz ochotę?- zapytałam siadając mu na kolanach.
-Na Ciebie.- odpowiedział i przenieśliśmy się do sypialni. Wstaliśmy o 19.00, pozbierałam ciuchy z podłogi i poszłam pod prysznic. Łukasz za ten czas był w kuchni, zaraz do niego poszłam.
-Jesteś głodna?- zapytał.
-Bardzo. To ty coś zrób, a ja pójdę na spacer z Puszkiem.
-Ciemno już.
-No to co, przecież nie zginę.- powiedziałam i wzięłam Puszka na dwór. Poszliśmy się przejść przez park. Było tam trochę ciemno, nie przeszkadzało mi to dopóki ktoś nie złapał mnie za biodra. Odwróciłam się i zobaczyłam Kamila. Serce podeszło mi do gardła. Co on znowu ode mnie chciał?
-Puść mnie!- krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać jednak on był silniejszy.
-Spokojnie, nie wyrywaj się tak. To może zaszkodzić Twojemu dziecku.- oznajmił.
-Skąd wiesz, że jestem w ciąży?- spytałam zaskoczona.
-Pozwól, że zostawię to dla siebie.
-Puść mnie!- krzyknęłam ponownie, jednak ten ścisnął mnie mocniej. Traciłam siły, nie mogłam się uwolnić. Po chwili usłyszałam znajomy głos.
-Puść ją!- wykrzyczał z daleka Winiar i po chwili przybiegł do mnie. Kamil uciekł na pożegnanie dodał…
-Jeszcze wrócę.
__________________________________________________________________
No to mamy już 20 rozdział, a Was przybywa. Dziękuję :* 
Miłego weekendu :) Pozdrawiam Jotkaa. :)  

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 19


Położyłam Arka w pokoju obok sypialni. Sama nie mogłam zasnąć. Ciągle mnie męczyło co się stało Paulinie czy to coś poważnego. Miałam nadzieję, że nie. W pewnym stopniu się przyjaźnimy. Z resztą nigdy nikomu krzywdy nie życzyłam i nie zamierzam tego robić. Wstałam i poszłam do kuchni, zaparzyłam sobie zieloną herbatę i usiadłam.
-Co tu robisz?- przyszedł Łukasz.
-Nie mogę spać.
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. A teraz choć już spać, musisz odpoczywać.
-To wcale nie jest łatwe.
-Myślisz, że dla mnie jest? Mariusz to mój kumpel, Paulina też ale próbuje normalnie funkcjonować żeby Arek się o niczym nie dowiedział.
-Może i masz racje.
-No to choć już na górę.- zakończył po czym poszliśmy spać. Arek przyszedł do nas zaraz po 6.00.
-Dzień dobry.- powiedział Mały na powitanie.
-Cześć.- uśmiechnęliśmy się.
-Co chcesz na śniadanie?- zapytałam.
-Kanapki i herbatkę.- odpowiedział, on jest taki słodki. Zeszłam na dół i przygotowałam posiłek, za ten czas Arek się ubierał.
-Jestem.- powiedział radośnie.
-Rączki umyte?- zapytałam.
-Jak zawsze.- zaśmiałam się. To naprawdę prze uroczy chłopczyk. A najbardziej nie mogę się doczekać swojego potomka. Po zjedzonym śniadaniu poszłam wziąć prysznic, Łuki zasnął.
-Królewiczu może byś w końcu wstał?- weszłam do sypialni. Łukasz się nie odezwał, widziałam jak się uśmiechnął.
-A zrobiłaś już śniadanie?
-Już dawno zjedzone. Musisz sobie teraz sam zrobić, przecież ja musze odpoczywać.- zaśmiałam się. – Żartuję, na stole jest. Wstawiaj bo Ci kawa wystygnie.- wygoniłam Łukasza do kuchni i poszłam do Arka, który grał. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek, to był Igła.
-Co Cię sprowadza do nas o tej porze?- zapytałam.
-Byłem w szpitalu, u Pauliny.
-Choć do kuchni.- powiedziałam.
-Chcesz kawy?- spytał Ziomek.
-Chętnie.- nalałam Krzysiowi kawy i zaczął opowiadać.
-I co z nią?
-Na złamaną rękę. Dzisiaj Mariusz ją ma przywieść do domu. A właśnie Iwona do Ciebie jutro przyjdzie, a ja zabieram Łukasza.
-Tylko go pilnuj.- zaśmiałam się.
-No to tyle, ja idę. Obiecałem, że zabiorę Sebastiana do parku. A może pójdziecie z nami, Arek na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
-Zostaniemy w domu, nie wiem kiedy Mariusz przyjedzie.- powiedziałam po czym Ignaczak wyszedł. Po 30 minutach Mariusz i Paulina przyjechali.
-Cześć.- przywitaliśmy się.
-Cześć. Jak Arek był grzeczny?- zapytała Paula.
-Tak. A jak ręka?
-Dobrze, myślałam, że gorzej skącze ale na szczęście to tylko złamanie.
-Właściwie to co się stało?- zapytał Łukasz. Wszyscy razem siedzieliśmy w salonie i piliśmy herbatę.
-Jakiś chłopak jechał za szybko i uderzył we mnie jak wyjeżdżałam spod hotelu.- odpowiedziała i zaczęli się zbierać.
-Jeszcze raz Wam dziękuję, że zostaliście z Arkiem.- powiedział Mariusz.
-Nie ma sprawy. Macie naprawdę uroczego synka. – rzuciłam i opuścili nasz dom.
-Może pójdziemy do kina, a później na pizze?- zaproponował Łuki.
-Pewnie, idziemy.- mruknęłam i przytuliłam się do rozgrywającego. Poszliśmy na piechotę, była ładna pogoda jak na ten miesiąc. Wybraliśmy film pt. „Książe i ja”. Był wspaniały, po zakończonym seansie zgodnie z umową poszliśmy na pizze. Zamówiliśmy dużą „Ona i on”. Usiedliśmy w ciemnym rogu aby nikt nam nie przeszkadzał. I tak było, spokojnie zjedliśmy posiłek i postanowiliśmy przejść się po parku, po kilku minutach usiedliśmy na ławce wtuleni w siebie.
-Kocham Cię.- szepnęłam do narzeczonego.
-Ja Ciebie również.- odpowiedział i mnie pocałował. Zaczął padać deszcz, wróciliśmy do domu. Moja drużyna dzisiaj grała mecz w LM. Włączyłam telewizor i oglądałam zmagania dziewczyn. Pierwszego seta straciłyśmy (28:30), drugi poszedł łatwiej z punktami dla nas (25:20), trzeci poszedł również ławo (25:20), a czwarty był wyśmienity (25:12). Niesamowite zwycięstwo, byłam bardzo dumna z mojej drużyny, gdyż pokonali najlepszą drużynę Niemiec. Po zakończonym widowisku wzięłam prysznic poszłam spać. O 10:00 przyjechali państwo Ignaczakowie. Łukasz pojechał z Igłą, a ja zostałam z Iwoną.
-Gdzie zgubiłaś Dominikę i Sebastiana?- spytałam.
-Rodzice zabrali ich do ZOO. W końcu mam trochę spokoju.
-To co powiesz na maraton filmowy?
-Nie mam nic przeciwko.
-To ja skoczę do kiosku i zaczynamy.
-Ja pójdę.
-Nie trzeba, świeże powietrze dobrze mi zrobi.- ubrałam kurtkę i poszłam kupić trochę słodyczy, za chwilę byłam powrotem w mieszkaniu. Włączyliśmy DVD i obejrzeliśmy kilka filmów.
-Wiesz gdzie poszli chłopaki?- zapytałam Iwony.
-Nie. A jak sobie radzisz? Z dzieckiem wszystko w porządku?
-Tak, za tydzień mam wizytę u lekarza.- Iwona wzięła laptopa i pokazała mi jedno z moich i Łukasza zdjęć, które były na portalu plotkarskim.
-To zdjęcie musiało być zrobione wczoraj jak byliśmy na pizzy.
-Przeczytaj napis.
-„ Narzeczona czy przyjaciółka na poprawę humoru.” To już jest przegięcie. Zero prywatności. Możemy to jakoś zablokować?
-Możemy, zaraz to zrobię. Teraz już nikt tego nie zobaczy. Dużo wyświetleń tego zdjęcia nie było, tylko kilka.- nie mogłam tego sobie wyobrazić, jak ktoś może zrobić coś takiego. Z Iwoną była do wieczora, dużo rozmawiałyśmy na różne tematy, potem przyjechali chłopaki. Igła nawet nie wszedł do domu, czekał na żonę przy samochodzie.
-Cześć, trzymajcie się.- powiedziała na pożegnanie.
-Cześć.- odpowiedzieliśmy i zamknęłam drzwi.
-Zaraz wracam.- jęknął Żygadło otwierając drzwi do kotłowni. Ja poszłam do salonu. Po kilku minutach Łukasz wszedł do pomieszczenia w którym byłam, trzymając coś na rękach.
-Proszę Kochanie to dla Ciebie.
-Dziękuje.- dostałam szczeniaka rasy Bernardyn. Nazwałam go Puszek.- To wspaniały prezent. Skąd wiedziałeś, że chciałam psa?
-To już moja słodka tajemnica.- powiedział po czym mnie namiętnie pocałował.
____________________________________________________________________________
Cześć:) Mam nadzieję, że mi wyszedł. Proszę żebyście zostawiali Swoje opinie. To bardzo mnie motywuje do pisania kolejnych rozdziałów. 
Pozdrawiam Jotkaa. Buziaki :* :* :*  

czwartek, 17 stycznia 2013

Ogłoszenie

Dzisiaj rozdział nie będzie dodany z powodu braku światła od 21.00 do jutra. Mało czasu mi zostało więc nie dam rady tak szybko go napisać. Z GÓRY PRZEPRASZAM i całuję Jotkaa.

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 18


-Smakowało?- spytałam Arka.
-Pewnie.- uśmiechnął się. Łukasz ciągle był na górze.
-Przynieść Ci laptopa będziesz grał?
-Jeśli mogę.
-Jasne, idź do salonu. Ja zaraz przyjdę.- powiedziałam i poszłam na górę.
-Czemu nie zeszłeś na śniadanie?- zapytałam Łukasza.
-Nie byłem głodny.
-Łukasz o co chodzi?
-O nic, zaraz do Was przyjdę.- uśmiechnął się po czym dał mi całusa w policzek. Weszłam na dół i dałam Arkowi laptopa.
-Jak mały skończy grać to może pójdziemy do parku?- zaproponował Łuki.
-Nie mam nic przeciwko. Tylko nie na długo, bo jest jeszcze trochę przeziębiony. Razem z Łukaszem siedzieliśmy wtuleni w siebie i oglądaliśmy telewizor, mały cały czas grał.
-Arek może pójdziemy na spacer?- spytał rozgrywający. Arki nie odpowiedział tylko poszedł się ubierać, po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Chodziliśmy alejkami, cały czas się śmialiśmy. Dopiero Arek uświadomił mi, że dziecko to najlepszy skarb na świecie, choć on sam nie był moim synem.
-Mogę się pobawić?- zapytał gdy doszliśmy do placu zabaw.
-Tak, idź ale nie ma długo zaraz wracamy do domu.- odpowiedziałam. Usiedliśmy z Łukim na ławce. Nagle przysiadł się do nas Igła, który też przyszedł na spacer ze swoim synkiem.
-Co Wy Arka uprowadziliście?- zaśmiał się Ignaczak.
-Mariusz nas poprosił żebyśmy z nim zostali, bo on musiał jechać na trening, a Paula nie wróciła jeszcze z Rzeszowa.- odpowiedziałam. – A Ty kiedy wracasz?
-Dopiero w styczniu.
-Czemu tak późno?
-Nie wiem właśnie, trener tak mi powiedział.- pogadaliśmy jeszcze trochę z Krzysiem i wróciliśmy do domu.
-Chłopaki głodni jesteście?
-Tak.- krzyknął radośnie salonu Arek.
-To zamawiamy pizze?
-Pewnie.- odpowiedzieli w tym samym czasie. Zaśmiałam się pod nosem i zadzwoniłam do pizzerii. Odczekaliśmy pół godziny i dostaliśmy swoje zamówienie. Po zjedzonym obiedzie zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć. Do mieszkania wpadł zdenerwowany Mariusz.
-Co się stało?- zapytałam.
-Paulina miała wypadek. Moglibyście się zająć Arkiem przez jakiś czas. Dokładnie nie wiem ile dzień czy dwa…- przerwałam.
-Jasne. Jedź już.- powiedziałam.
-Łukasz choć do mnie na chwilę.- zawołałam.
-Co się stało?
-Paula miała wypadek. Arek musi u nas trochę zostać.
__________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak krótko ale jutro mam konkurs ostatnie przygotowania. :) Trzymajcie za mnie kciuki. :)  

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 17


Nikola badania miała dopiero o 10.00. Wzięłam szybki prysznic i przygotowałam śniadanie. Łukasz jeszcze spał nie chciałam go budzić ale rozmowa i tak go nie ominie. Przed 10.00 pojechałyśmy do szpitala.
-Idź, ja tu poczekam.- mruknęłam do Niki. Badania przeszły szybko i sprawnie. Ja swoją wizytę  miałam za miesiąc.
-I co?- spytałam przyjaciółki.
-Wszystko w porządku.- uśmiechnęła się.
-To dobrze. Jedziesz do mnie?
-A mogłabyś mnie podwieźć do domu mamy? Chciała żebym dzisiaj przyjechała.
-Jasne, jedziemy.
-Bardzo mnie ciekawi co wczoraj robił Łukasz.
-Zaraz się dowiem.- odpowiedziałam i byłyśmy już pod domem Zofii matki Nikoli.
-Dzięki, cześć.
-Na razie.- rzuciłam i skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Gdy weszłam usłyszałam jak Łukasz bierze prysznic. Poszłam na górę i poczekałam aż wyjdzie.
-Czy możesz mi powiedzieć co Ty wczoraj do jasnej cholery robiłeś?!- krzyknęłam.
-Nie krzycz.
-Nie krzyczałbym jakbyś się nie doprowadził do takiego stanu!
-Byłem wczoraj z chłopakami w klubie. Faktycznie trochę przesadziłem.
-A czemu ja nic o tym nie wiem? Powiedziałeś, że musisz coś załatwić na mieście, a nie się nachlać z kolegami.
-Przepraszam Kochanie, nie wiedziałem, że tak wyjdzie. To wypadło w ostatniej chwili. Powinienem do Ciebie zadzwonić.- próbował się usprawiedliwić.
-Nie odzywaj się do mnie!- wykrzyczałam i poszłam do salonu. Słyszałam jak Łukasz z kimś rozmawia, ale dokładnie nie usłyszałam rozmowy. W sumie zbytnio mnie to nie obchodziło. Byłam na niego strasznie zdenerwowana. Całe popołudnie spędziłam przed telewizorem. Rozgrywający gdzieś wyszedł. Nie wiem gdzie go znowu wywiało, nadal się do niego nie odzywałam. Około 18.00 przysnęłam, poczułam jak ktoś lekko musnął moje wargi. Otworzyłam oczy. Nikogo nie zauważyłam oprócz pięknego bukietu z błękitnych róż.
-Przepraszam.- usłyszałam po chwili znajomy głos. Za kwiatów wyjrzał Łukasz.
-Piękne.- powiedziałam i poszłam wstawić róże w wazon. Łuki otworzył wino. Wypiłam pół kieliszka, taka mała ilość alkoholu mi nie zaszkodzi. Po chwili razem byliśmy w sypialni.
Obudziłam się o 8.30. Miałam 5 nieodebranych połączeń od Mariusza. Oddzwoniłam do niego.
-…
-Dzwoniłeś, coś się stało?
-…
-Jestem.
-…
-Jasne. A kiedy go przywieziesz?
-…
-Dobra, czekam.
-…
-Do kogo dzwoniłaś?- spytał Łuki.
-Do Mariusza, bo miałam od niego nieodebrane.
-Co chciał?
-Pytał czy mogłabym zająć się Arkiem, bo się przeziębił, a on musi jechać na trening. Paulina wraca dopiero wieczorem. Nie masz nic przeciwko?
-Nie.- uśmiechnął się, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Ubrałam szlafrok i poszłam otworzyć.
-Cześć.- przywitałam się z Mariuszem i jego synkiem.
-Cześć. Dzięki, że się zgodziłaś z nim zostać.- powiedział Wlazły. – Najpóźniej będę za 2 godzinki, chyba że się trening przedłuży.
-Nie ma za co. Nie śpiesz się, damy sobie radę.- odpowiedziałam po czym Mariusz opuścił mieszkanie.
-To co robimy śniadanie?- zapytałam Arka.
-Tak.
-No to poczekaj na mnie w kuchni, ja pójdę się szybko ubiorę.
-Dobra.- powiedział syn Wlazłego i poszłam się ubrać. Po kilku minutach razem robiliśmy kanapki z nutellą.
__________________________________________________________________________
Witam :)  Kibicujecie dzisiaj Skrze? Mam nadzieję, że w końcu uda im się wygrać :)


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 16


Iwona powiedziała, że będzie mnie odwiedzać i pomagać mi. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Dzisiaj byłam umówiona na rozmowę z ojcem. Regularnie oglądam mecze klubowe jak i reprezentacji, a nawet czasami jeżdżę na mecze. Była 10.30, ubrałam się i pojechałam do mojego rodzinnego domu. Łukasz mówił, że musi załatwić coś na mieście.
-Cześć.- rzuciłam wchodząc do mojego dawnego mieszkania. Nie usłyszałam odpowiedzi. Szybkim krokiem weszłam na górę, były otworzone drzwi od mojego pokoju, a pamiętam jak je wczoraj zamykałam. Zaciekawiona zajrzałam do środka. Ujrzałam tam tatę ze zdjęciami na kolanach.
-Cześć Tato.- uśmiechnęłam się.
-Cześć, przepraszam, że grzebię w Twoich rzeczach, ale chciałem sobie przejrzeć stare fotografie.
-Nie szkodzi.
-Choć zobacz.
-Co takiego?- spytałam.
-Spójrz jaka byłaś malutka. To był Twój pierwszy mecz. Dzielnie poprosiłaś Łukasza o zdjęcie i autograf, a teraz jest Twoim narzeczonym. Nie wiary godne.- zakończył.
-Faktycznie nigdy nie myślałam, że w życiu mi się tak ułoży. To był mój idol, teraz przyszły mąż.
-Ty jesteś z nim szczęśliwa, prawda?- zapytał Tomasz.
-Tak Tato.- odpowiedziałam.
-Cieszę się.- usłyszałam po czym przytuliłam się do ojca.
-A w Anglii? Jak Ci się układa?
-Dobrze. Mam bardzo płatną pracę, a od dzisiaj już żonę przy sobie.
-I tak ma być. A właściwie gdzie jest mama?
-Pojechała zrobić zakupy na drogę, a ja chciałem na Ciebie poczekać.- rozmawialiśmy tak z Tomaszem jeszcze godzinę, potem wróciła Małgorzata i zaczęłam zbierać się do wyjścia.
-No to do zobaczenia. Trzymajcie się.- pożegnałam się z rodzicami i wróciłam do domu. Mieszkanie było zamknięte, Łuki jeszcze musiał nie wrócić. Klucze od domu miałam przy kluczykach do auta. Bez problemowo dostałam się do środka. Postanowiłam zadzwonić do rozgrywającego.
-Gdzie jesteś?
-…
-Mam czekać z obiadem czy nie zdążysz?
-…
-Ok, papa.
-…
Skoro Łukasz miał wrócić wieczorem, odgrzałam sobie wczorajsze jedzenie i zadzwoniłam do Nikoli.
-Cześć, co robisz? Możesz do mnie przyjechać?
-…
-Dzięki. Mam Ci coś do powiedzenia.
-…
Odłożyłam słuchawkę i czekałam na przyjście przyjaciółki. Musiałam jej opowiedzieć co się wydarzyło w ostatnim czasie i co oczywiście u Niej. Długo nie musiałam czekać. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi.
-No hejka. Dzięki, że tak szybko przyjechałaś.- powiedziałam na powitanie.
-Też się cieszę, że Cię widzę. Słuchaj mam sprawę.- zaczęła.
-Może najpierw wejdziesz, co?
-Tak, jasne.- uśmiechnęłam się i poszłyśmy do salonu.
-Mogę u Ciebie przenocować?
-Oczywiście, a coś się stało?
-Nie, tylko Patryk jest na zgrupowaniu w Gdańsku, a jutro mam wizytę u lekarza i chciałam też żebyś tak ze mną poszła.- zakończyła.
-Pójdę, pójdę. Ale najpierw musisz coś wiedzieć.- zaczęłam. – Jestem w ciąży.
-O jak fajnie. Nasze dzieci będą razem chodzić do klasy.
-Mam tego świadomość.- uśmiechnęłam się. Łukasz długo nie wracał, była już prawie 21.00. Postanowiłam do niego zadzwonić, ale po chwili ktoś głośno wparował do domu. Szybko wezwałam się z fotela i poszłam zobaczyć kto to. Do mieszkania Igła z Winiarem i Mariuszem wprowadzali kompletnie pijanego Łukasza.
-Co Wy z nim zrobiliście.- zapytałam.
-Ostrzegaliśmy go żeby tyle nie pił.- wypowiedział się Winiar po czym położyli go na kanapie w salonie. Nie było w ogóle mowy żeby ze mną spał, za to położyłam się z Nikolą.
_______________________________________________________________________
Mam nadzieję, że wyszedł mi ten rozdział ale nie jestem tego pewna. Jeśli macie jakieś uwagi zostawcie je pod postem. J
Pozdrawiam Jotkaa. :*

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 15


-Czy może mi Pan w końcu powiedzieć co z moim ojcem, Tomaszem Stężyk?- spytałam zdenerwowana po 30 minutach czekania na jakąkolwiek informacje.
-Pani ojciec…-zaczął. Byłam się tej wypowiedzi.- Jest w szpitalu na badaniach.- zakończył.
-Łukasz jedziemy.- powiedziałam do mojego narzeczonego. Kamień spadł mi z serca gdy okazało się, że Tomasz jest tylko na badaniach. Po kilku minutach byliśmy już pod budynkiem. Podbierałam do recepcji gdzie była młoda kobieta. Chyba była tu nowa, wcale nie mogła połapać się w papierach. Po chwili otrzymałam informacje na temat taty. Łukasz był cały czas przy mnie.
-Tomasz Stężyk ma właśnie badania, niech tu Państwo poczekają to nie potrwa długo.- przytaknęliśmy i usiedliśmy na krzesłach. Łukasz zaczął gładzić mój brzuch, po czym mnie przytulił.
-Już będzie wszystko dobrze.- szepnął. Po chwili zobaczyłam jak z gabinetu wychodzi mężczyzna.
-Tato!- krzyknęłam w stronę Tomasza.
-Córeczko. Jak ja się za Tobą stęskniłem.- odpowiedział.
-Tam bardzo się o Ciebie martwiłam.
-Wszystko już będzie dobrze, wracajmy do domu.
-Dzień dobry.- wtrącił Żygadło.
-O dzień dobry, nie zauważyłem Cię. To co jedziecie do Nas?- zapytał ojciec.
-Skąd Wy się znacie?- spytałam zaskoczona.
-Chyba musiałem poprosić o Twoją rękę. Małgorzata mi dała namiary.- wyjaśnij Łuki. – To gdzie jedziemy?- dodał po chwili.
-Pojedziemy do nas, mama czeka już z obiadem.- powiedział ojciec i wsiedliśmy do samochodu. Po paru minutach byliśmy w moim rodzinnym domu.
-Cześć, Mamo.- krzyknęłam wchodząc do mieszkania. Wszyscy się przywitaliśmy i ja z Łukim poszliśmy do mojego pokoju gdyż obiad był jeszcze nie gotowy.
-Musimy im powiedzieć o Twojej ciąży.- oznajmił Ziomek.
-Wiem o tym.
-Myślę, że dzisiaj będzie na to odpowiedni moment.- uśmiechnęłam się i położyłam. Zgodnie z zaleceniami lekarza staram się dużo odpoczywać Łuki położył się ze mną. Do obiadu leżeliśmy w ciszy. Wyobrażałam sobie jak to wszystko się ułoży. Ciąża, poród, wychowanie dziecka, powrót do kariery, a w między czasie dziecko Nikoli, jej ślub, zabiegi Łukasza. Pytanie czy wróci do grania czy nie? Na pewno nie chcę aby zostawił mnie samą w Polsce. Nie wyobrażam sobie też życia bez gry. Chcę wrócić na parkiety. To jest dla mnie bardzo ważne. Chyba nawet jak rodzina.
-Każdego dnia dziękuje Bogu za to, że Cię mam. Kocham Cię Skarbie.- nagle z zamyśleń wyrwał mnie rozgrywający. To naprawdę wspaniały mężczyzna. Coraz częściej się zastanawiam czy na niego zasługuje.
-Ja Ciebie również.- namiętnie pocałowałam Łukasza gdy nagle do pokoju, oczywiście bez pukania wparował uradowany Tomasz.
-O przepraszam.- zaczął.- Zapraszam do kuchni.- oderwaliśmy się od siebie i weszliśmy na obiad.
-Mamo, Tato…- zaczęłam- Chcieliśmy Wam powiedzieć coś ważnego.
-Co takiego?- przerwała Małgorzata.
-Jestem w ciąży.- skączyłam.
-To świetnie, tak się bardzo cieszę, że w końcu będę dziadkiem.- krzyknął ojciec.
Resztę obiadu zakończyliśmy w milczeniu. Widziałam w oczach matki nie pokój.
-Mamo? Możemy porozmawiać?- spytałam po chwili.
-Tak, choć.
-O co chodzi?
-Nic, po prostu uważam, że jesteś za młoda na dziecko? A co z siatkówką?
-Mam już 20 lat, wiem na co się zdecydowałam. Kariera poczeka, nie martw wrócę do grania, to całe moje życie. Mam przez sobą jeszcze drugą drogę. Nie cieszysz się, że zostaniesz babcią?
-Nie no cieszę się i to bardzo, ale pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć. Przyjdź gdy tylko będziesz mnie potrzebować. Przytaknęłam i wróciłyśmy do chłopaków, którzy oglądali powtórkę z Ligi Światowej. Mama zrobiła herbatę i podała ciasto.
-Ile jeszcze będziesz w Polsce?- zapytałam Tomasza.
-Jutro wieczorem mamy z mamą samolot.
-Możemy się jeszcze jutro spotkać?
-Oczywiście, a gdzie?
-Przyjadę do Was, przepraszam ale musimy się już zbierać. Mamy jeszcze dzisiaj gości.- powiedziałam i zaraz byliśmy już ubrani, była już połowa listopada, ale dnie i noce były strasznie mroźne. Po 16.00 byliśmy już w domu.
-Ktoś ma do nas przyjść?- spytał Łuki.
-Tak Igła z Iwoną.- odpowiedziałam po czym położyłam się na kanapie, nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale nie na długo, bo zaraz usłyszałam śmiech Ignaczaka.
-O nasza śpiąca królewna się obudziła.- powiedział radośnie Krzysio.
-Bardzo śmieszne.- wstałam i przywitałam się z gośćmi.
-To co powiecie?- zapytała Iwona.
-Jestem w ciąży.- mruknęłam radośnie.
-Gratulacje!- krzyknął Igła po czym zaczął mnie przytulać.
-Krzysiu starczy. Zaraz mnie, nas zgnieciesz.- powiedziałam po czym Ignaczak mnie puścił.
_____________________________________________________________________
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Tyle co mogłam wymyślić. J
Proszę Was o zostawianie swoich opinii. J