niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 39


Przez lata poznajesz tysiące osób, aż pewnego dnia spotykasz kogoś kto zmienia twoje życie…
Na zawsze…
Dziś jest ten wielki dzień, na który oczekiwałam całe swoje życie. 14 sierpnia 2013r.- ta data zostanie mi już na zawsze w głowie, tak jak parę innych. Tych najważniejszych.  Nikola razem z Patrykiem przyjechała wczoraj wieczorem. Nikola na jeździć na mecze reprezentacji, a Patryk o ile dobrze pójdzie będzie tylko na kilku. Za dwa dni razem z Łukaszem jadę za zgrupowanie kadry do Spały. Zuzią w czasach treningów, meczy itd. Będzie zajmować się Paweł razem z rodzicami i Nikolą, którzy również z nami wszędzie będą. Cieszyłam się, że dostałam się do kadry. W pierwszym meczu jeszcze grać nie będę, zostaje kilka dni dłużej od dziewczyn w Spale. Od samego rana Nikola siedzi u mnie w domu. Sama jestem zabiegana nie wiem co mam robić. Nigdy się niczym tak nie przejmowałam. Lecz wkrótce mi przeszło. Spokojnie zjadłam śniadanie, wypiłam lekką kawę z mlekiem i poszłam wziąć długą relaksującą kąpiel. Łukasz w tym czasie zawiózł Kacperka i Zuzie do rodziców Nikoli, którzy zaproponowali nam opiekę nad dziećmi. Około 12:00 przyjechała Iwona razem z Krzyśkiem. Zrobiła mi ona piękny makijaż, Nikola wzięła się za uczesanie moim włosach, a następnie Paulina pomogła mi przy włożeniu przepięknej białej sukni ślubnej , włożyłam jeszcze szpilki i byłam gotowa. Po 16:00 rodzice i bliscy zebrali się już w naszym domu. Przyjęliśmy ich Błogosławieństwo i ruszyliśmy w drogę do Kościoła. Naszymi świadkami był Paweł i Emilka. Starostami zaś Igła z Iwoną.  Ceremonia zaślubin to coś pięknego, nie do opisania, gdy w końcu nastały słowa nie mogłam powstrzymać łez.
-Czy Ty Łukaszu bierzesz sobie za żonę  tą oto Patrycje i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
-Tak.
-Czy Ty Patrycjo bierzesz sobie za męża tego oto Łukasz i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
-Tak.
Po chwili założyliśmy sobie obrączki i byliśmy już małżeństwem.
-Ogłaszam Was Mężem i Żoną.- teraz już nie wytrzymałam zły zaczęły i uciekać z oczu. Ale to łzy szczęścia…
Na dworze czekał na nas ryż, pieniądze no i oczywiście życzenia. Zaraz przed 19:00 pod domem weselnym czekali na nas rodzice razem z chlebem i kieliszkami. Następnie Łukasz wziął mnie na ręce i wniósł do wnętrza domu weselnego. Stanęliśmy na środku Sali wypełnionej po brzegi gośćmi. Zamówiona przez nas kapela puściła nam utwór do pierwszego tańca. Przytuleni w siebie lekko kołysaliśmy się po parkiecie. To coś magicznego, to coś co tylko raz życiu mogłabym przeżyć. Po woli pary wchodziły na parkiet tak zaczęło się nasze wesele.
Wybiła 00:00 czas tak zwanych „oczepin” Krzysiu razem z innymi gośćmi wymyślali przeróżne zabawy. Było śmiechu co nie miara każdy się dobrze bawił. O 6:00 nad ranem całe towarzystwo rozeszło się do domów, lecz nie na długo bowiem o 16:00 wszyscy mieliśmy się spotkać na oczepinach.
Byłam zmęczona całą tą przecudowną nocą. Marzyłam tylko o chociaż minutce snu, lecz Łukasz mi na to nie pozwolił.
-Pani Żygadło zapraszam do sypialni.- Łukasz otworzył mi drzwi ja się zaśmiałam i weszłam. Położyłam się tyłem do niego jednak nie na długo. Mój mąż zaczął całować mój dekolt i z chodził coraz niżej.
Po 12:00 poszłam zażyć gorącą kąpiel, potem wypiłam małą czarną z mlekiem i razem z Łukim udaliśmy się po Zuźke. Chwilę porozmawialiśmy z rodzicami Nikoli i przed 14:00 byliśmy pod domem weselnym. Po woli zaczęli się schodzić goście. Zaczęliśmy się bawić. Po 20:00 byliśmy już w domu. Wykąpałam Niunie i położyłam ją spać.
-Jak się czujesz?- spytał Łukasz obejmując mnie ramieniem.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się.
-Gotowa na wyjazd? Pamiętasz, że jutro jedziemy?
-Pewnie. Cieszę się, że wróciłam do kadry, że trener dał mi tą szanse…
___________________________________________________________
Krótko wiem. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział. Ja czekałam na wasze komentarze opinie, ale doczekałam się tylko jednej. No cóż. Mogę powiedzieć Wam, że po woli zbliżamy się do końca tej historii.
Pozdrawiam...