poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 44


Dzisiaj miałyśmy dzień wolny od meczu. Wstałam trochę później i od razu poszłam pod prysznic. Chłopaki natomiast grali mecz o 10:00. Trener na czas meczy chłopaków nie robił nam treningów, żebyśmy mogły spokojnie iść pokibicować. Była 9:00 ubrałam koszulkę meczową Łukasza i poszłam na   hale. Nie miałam ochoty na śniadanie, a tym bardziej że dzisiaj grali z Brazylią. Czułam jak już we mnie się gotowały emocje. To było dla mnie bardzo ważne, z resztą jak dla każdego Polaka, który tu jest albo kibicuje przed telewizorem. Sama reprezentuję swój  kraj i wiem, że nie jest łatwo. Chłopcy się rozgrzewali, a ja usiadałam na trybunach żeby im nie przeszkadzać. Po woli hala zaczęła się wypełniać kibicami z różnych zakątków świata. Nim się obejrzałam Łukasz był przy mnie.
-Cześć Kochanie.- powiedział na przywitanie i dał mi buziaka.
-Cześć. Trzymam kciuki na pewno dacie radę. Zaraz przyjdą dziewczyny, głośny doping macie zapewniony.- powiedziałam uśmiechając się.
-O której masz dzisiaj trening?
-O 12:00 na siłowni i potem po obiedzie na hali, a czemu pytasz?
-Chciałem z Tobą wyjść na miasto, ale może innym razem jeszcze tu trochę będziemy.
-Zobaczymy, idź już do chłopaków zaraz się mecz zaczyna.- pocałowałam mojego Męża i opuścił miejsce koło mnie. Po kilku minutach przyszły dziewczyny. Równo o 14:00 zaczął się mecz niestety na korzyść przeciwnika.  Przegrywamy już 15:5 Anastasi bierze czas. Motywuje chłopaków daje cenne wskazówki i do przodu. Na środek wchodzi Kadziewicz za Nowakowskiego. Kilka krótkich piłek do środka i dobry serwis wyprowadza nas na prowadzenie jednym punktem. Druga przerwa techniczna. Prowadzimy. Na boisku pojawia się Piotr Gruszka, Ignaczak doznał nie groźnej kontuzji, ale niestety nie może zagrać do końca, za niego wchodzi Piotr Gacek. Cóż za emocje. Pierwszą partie wygrywamy do 20. Drugiego seta zaczęliśmy dobrze, ale znowu zaczęliśmy tracić dużo punktów pod rząd. Trener bierze kolejny czas. Na boisku ciągłe zmiany. Coraz głośniej zaczynam z dziewczynami krzyczeć, wspierać naszych cudownych mężczyzn. Przyłączyła się do nas cała hala. Biało- czerwone flagi w ruch. Hali zaczyna słychać „w stepie szerokim…” Polacy się obudzili i wzięli się do gry. Ten set szczęśliwie wygrany na przewagi 32:30. W trzecim natomiast  secie. Cały czas mocne kibicowanie naszych wspaniałych kibiców. Szybko otrząsnęliśmy się z traconych punktów. Chłopaki odbili się od dna, wstali. Polska nie zginęła jeszcze żyjemy. Kibice bardzo dobrze pobudzili siatkarzy do dalszej gry. W tym decydującym secie wygraliśmy z wielką Brazylią 25:12. Łzy szczęścia leciały mi po strumieniami po policzkach. Nagle z dziewczynami zaczęliśmy śpiewać:
„Biało-czerwony wulkan wybucha
Wam Polska wierzy i ufa. Pokażmy
Światu pazurek niech zabrzmi Polski Mazurek.
Kibice wasi z zachodu, północy, południa i
Wschodu w jedności razem czuwają i
Z dumą Was oglądają. „
To było coś pięknego po raz kolejny pokonaliśmy pierwszą drużynę świata.  Nie mogąc powstrzymać tej radości wbiegłyśmy na boisko do chłopaków. Nikt nas z tamtąd nie mógł wyprowadzić, ponieważ miałyśmy przepustki. Zerknęłam jednym okiem na trybuny, które również w większości szalały z radości tak jak my. Ujrzałam tam Agnieszkę. „Dość nam pokomplikowała sprawy a teraz znowu wraca. I jeszcze na dodatek ta sprawa w sądzie związana z domem.”- pomyślałam. Ale nie myślałam dłużej o tym. Przede mną teraz bardzo ważne dla mnie imprezy sportowe. Z hali wyszłam o 11:55. Hotel połączony z halami. Idealnie. Szybko poszłam  wziąć torbę po czym dużym krokiem zeszłam do szatni, gdzie dziewczyny przebierały się na trening. Przez najbliższy tydzień nie mogłam ćwiczyć tak jak zawsze. Z obawy na mój stan zdrowia trener w ogóle nie był za żebym tu przyjeżdżała. Sebastiana na siłowni z nami nie było, musiałam z nim porozmawiać. Około 13:30 spotkałam się ze wszystkimi na obiedzie. Już o 14:00 czekał na mnie kilku godzinny trening na hali. Świder w końcu się zjawił.
-Seba chciałam z Tobą pogadać.- powiedziałam podchodząc po niego.
-O co chodzi?
-Przyszły moje wyniki badań?
-Tak, ale nie mogę Ci nic powiedzieć. A tylko jak wrócimy do Polski po zakończeniu meczów w grupie masz się stawić u Twojego lekarza.
-Czemu nie możesz mi nic powiedzieć? To coś poważniejszego?
-Zajmij się teraz treningiem, naprawdę nie mogę Ci nic powiedzieć.
-Ukrywasz coś przede mną.
-Patrycja proszę Cię…
-Nie odejdę stąd dopóki się czegoś nie dowiem, chyba mam prawo wiedzieć coś na temat swojego zdrowia.
-Patrycja ćwicz, albo idź do pokoju.- zawołał pan Bogdan. Odeszłam ćwiczyć serwis. Z daleka widziałam jak Sebastian odetchnął z ulgą. Cięgle zastanawia mnie co mu chodzi po głowie. Czy ze mną jest aż tak źle, żeby mnie nie martwić? Wróciłam do pokoju o 17:00. Leżałam na łóżku z lodem na kolanach. Było mi trochę nudno, ponieważ nie miałam nawet się do kogo odezwać, bo pokój miałam sama. Zawsze tu był wielki tłok, ktoś był ze mną cały czas, ale najwyraźniej dzisiaj już każdy odpoczywał. Po kilku minutach w moim pokoju zjawił się Łukasz. Kompletnie mi wyleciało z głowy, że mieliśmy gdzieś dzisiaj wyjść. Po chwili położył się obok mnie.
-Jak się czujesz?- spytał uśmiechając się.
-Wyśmienicie. A Ty?
-Również. Bardzo się cieszę, że wygraliśmy ten mecz.
-Ja też. To idziemy gdzieś?
-Jak chcesz możemy zostać tutaj.- powiedział całując mnie. Nie zaprzeczyłam końcówkę dnia spędziliśmy razem w moim pokoju.   




__________________________________________________________________
Mam nadzieję że wam się spodoba, bo mnie bardzo :) Prawie w ogóle nie komentujecie, dlaczego? Przestało się wam podobać? Pozdrawiam <3