niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 27


“Now I know
what they mean
when they say
I hard can lose control
whenever you come close
i feel no pain



-Ciężko mi jest bez Ciebie. Nie było Cię tylko jeden dzień, a ja mało co, a umarłbym z tęsknoty do Ciebie.- po tych słowach nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a Łukasz już wpił się w moje wargi. Właśnie tego mi brakowało. Jego czułości.
-Wrócisz ze mną, prawda?- nic nie powiedziałam. Rozgrywający wziął moją torbę i zaczął pakować rzeczy, które tu ze sobą przywiozłam.
-Łukasz, nie mogę z Tobą wrócić.
-Jak to?
-Kocham Cię, ale jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież ja nigdy nie zaakceptuję Olki.
-To jest jedyny powód, dla którego mógłbym Cię stracić? Wszystko przemyślałem, rozmawiałem z Olką i kazałem jej się nie wtrącać w nasze życie. Po resztą ona wyjeżdża za granice. Będziemy mieć już spokój. Dla mnie to też nie jest wcale łatwe. Nasze szczęście zawisło na włosku.- nie potrafiłam na nic odpowiedzieć. Łzy same zaczęły lecieć z oczy, tylko dlaczego? To wszystko było tak blisko, a jednak tak daleko. Zapłakana usiadłam na łóżku. Po chwili koło mnie był już Łukasz.
-Ej nie płacz.- zaczął przecierając mi łzy z policzków.- Tyle razem przeszliśmy, nie możemy się teraz poddawać. Przebrniemy przez to razem. Już za kilka miesięcy urodzi się nasze pierwsze dziecko. Kolejny raz Cię proszę wróć do domu. Już teraz będzie wszystko dobrze.- potrzebowałam tego. Potrzebowałam wsparcia ze strony Łukasza, to było teraz niezbędne w moim życiu, naszym życiu.
-Masz racje, nie mogę się dłużej zamartwiać. Po woli wszystko wraca do normy. Nie długo urodzę, będę mogła dalej trenować, ale ciągle mnie jedno gnębi.- powiedziałam.
-Co takiego?
-Przecież ty musisz wrócić do Rosji. Co wtedy będzie z nami? Ja nie zostawię klubu.
-Mam tego świadomość, ja już będziemy w domu to Ci coś powiem, ale jak na razie to jest tajemnica. No to co wracamy?- spytał ponownie.
-Wracamy.- uśmiechnęłam się i namiętnie pocałowałam mojego narzeczonego.
-Paweł! Wracam z Łukaszem, do domu.- wesoło oznajmiłam schodząc ze schodów.
-I znowu mnie zostawiasz samego?- zaśmiał się.
-Tak czasami w życiu bywa.- po tych słowach mocno przytuliłam się do mojego braciszka. Po kilku minutach byliśmy już w domu. Wracaliśmy moim samochodem, gdyż Łuki zdecydował się przyjść na piechotę. Gdy tylko weszłam do mieszkania, poszłam do sypialni żeby rozpakować swoją torbę. Wchodząc do tamtego pomieszczenia przewróciłam się przez walizkę, która stała zaraz przy wejściu, ale ja jej akurat wtedy nie zauważyłam.
-Łukasz co to za walizka?- krzyknęłam z góry.
-Moja.
-Co ona robi, zaraz przy wejściu do sypialni?- spytałam.
-Zaraz się wszystkiego dowiesz.- po kilku minutach Łuki zjawił się już na górze.
-No więc tak, spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy.
-Po co? Wyjeżdżamy gdzieś?
-Tak, lecimy do Rosji.
__________________________________________________________________
No to miejmy nadzieję, że Wam się rozdział spodobał. Może dzisiaj wyszedł mi krótki, ale próbuje się starać. Zostawiajcie po sobie jakieś znaki, że tu byliście i że czytaliście. Mam  nadzieje, że mam dla kogo pisać. :)