wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 10

-No... Bo ja jestem w ciąży- zaczęła z Tobą Łukasz.
-To nie możliwe.- wrzasnął Łuki. Nie wiedziałam o co jej chodzi przecież ja byłam z Łukaszem już prawie 4 miesiące.
-A jednak.- rzuciła Agnieszka.
-Nie wierzę Ci, nie jesteśmy ze sobą już długo.
-Mam Ci udowodnić, że to będzie Twoje dziecko?- mruknęła.
-Przekonasz się, że to nie ja będę ojcem, a któryś z twoich kochanków.- zaczął Łuki.
-Co to pleciesz? Jaki kochanek?-spytała oburzona Agnieszka. Ja cały czas nie wiedziałam co się dzieje byłam w szoku.
-Myślisz,że nie wiem jak się umawiałaś z innymi na boku? Nie jestem aż taki głupi i ślepy żeby o tym nie wiedzieć!-Ziomek wykrzyczał prosto w twarz byłej żonie.
-Jak się dowiedziałeś?-zapytała.
-Kiedyś Cię widziałem jak wchodziłaś do hotelu z jakimś chłopakiem, myślałem, że mi się przewidziało ale chłopaki potwierdzili moją teorię, więc nie kłam chociaż teraz.-zakończył Żygadło.
-Ty też masz dziewczynę!-nadal ciągnęła.
-Ale jesteśmy już 5 miesięcy po rozwodzie. Nigdy bym Ci takiego świństwa nie zrobił, bo Cię naprawdę kochałem, myślałem, że będziemy do końca życia ale się bardzo i bardzo myliłem!A Patrycje zostaw w spokoju! Z nią jestem przynajmniej szczęśliwy.-zakończył swój monolog. Nie wiedziałam co mam sobie myśleć.Jak ona mogła zrobić coś takiego.
-Myślisz,że ona jest z tobą szczęśliwa?!Ona jest z Tobą tylko i wyłącznie dla kasy. Damo sobie o to rękę obciąć.-mówiła Agnieszka.
-Przykro mi ale chyba jednak wyjdziesz stąd bez ręki. Nie jestem z Łukaszem dla pieniędzy zarabiam trochę mniej od niego. Też jestem siatkarką. Myślałaś,że jak tu przyjdziesz to Łukasz do Ciebie wróci, że będzie tak jak dawniej. To się pomyliłaś. Ja zajęłam twoje miejsce. Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi. Mamy swoje plany, marzenia, których nikomu ale to nikomu nie pozwolimy zniszczyć!!! Wybij to sobie z tej twojej pustej główki. Porządnie się zastanów jak będziesz chciała tu przyjść drugi raz.- dodałam parę słów od siebie.
-A teraz wyjdź i zniknij z naszego życia raz na zawsze!!!-krzyknął Łukasz do Agnieszki po czym wyszła z domu.Łukasz już zdecydowanie ochłonął ale nadal był w szoku tak jak ja.
-Nawet nie wiedziałem,że mamy wspólne plany.-zaczął Łuki. '
-A mamy?- spytałam.- Chyba muszę jakoś walczyć o swojego mężczyznę.
-Jak narazie mieszkamy razem, a dalej nie wiem co będzie. Wiem tylko,że musisz wyleczyć kolano to jest teraz najważniejsze.
-Najważniejsze jest nasze szczęście.
-Myślałaś kiedyś o założeniu rodziny?-zapytał po chwili Ziomek. Byłam zaskoczona tym pytaniem nigdy mnie o to nie pytał.
-Kiedyś napewno tak. teraz chcę się skupić na karierze i naszym szczęściu.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-A Ty jesteś gotowy założyć rodzinę po raz drugi?-spytałam.
-Tak, chyba tak. Chciałbym mieć gromadkę dzieci i wspaniałą żonę, która mnie już nigdy nie zawiedzie.- wypowiedział się, po czym skączyliśmy rozmowę i położyłam się spać, Łukasz spał razem ze mną na kanapie w salonie.
-Kocham Cię najbardziej na świecie.- powiedział po cichutku Łuki na powitanie, tworząc romantyczny nastrój.
-Ja Ciebie też. Jesteś moją gwiazdą, która spadła z nieba Kochanie.- odpowiedziałam.
-Zabieram Cię dzisiaj.
-Gdzie?!-spytałam.
Zobaczysz jak będziemy na miejscu, a jak kolano?
-Dobrze.- jęknęłam, po czym oddaliśmy się miłosnym uniesieniom.
Wstaliśmy po 13.00. Poszłam przygotować obiad i pojechaliśmy w tajemnicze miejsce.
-Wyjechaliśmy już za miasto daleko jeszcze?-pytałam.
-Nie daleko, bądź cierpliwa jeszcze pare minut.
-Parę minut? Tu są same lasy. Chyba nie chcesz mnie tu zostawić?-zapytałam żartobliwie.
-No nie wiem jak będziesz tak marudzić to chyba będę zmuszony tu Cię zostawić nie wytrzymam z Tobą dłużej.- odpowiedział z uśmiechem.
-No dobra już nic nie mówie. ale nie da się szybciej jechać?
-Da.- powiedział Łuki po czym nadepnął pedał gazu, bardzo lubiłam szybką jazdę. Po chwili byliśmy już prawie na miejscu.
-Tu są same drzewa.- jęknęłam.
-Choć i nie marudź.- szliśmy 10 minut przez las po ten widziałem same pola.
-Jeszcze kawałek. mruknął po nosem Ziomek.
Po chwili doszliśmy na miejsce. Krajobraz był taki piękny. Wolno płynął strumyk, zielona trawa cicho i spokojnie.
-Patrycja wyjdziesz za mnie?- zobaczyłam jak Łukasz klęknął na jedno kolano i otworzył pudełeczko z pierścionkiem z czerwonym  rubinem. Zawsze chciałam taki dostać.
-Tak.- zgodziłam się po czym Łukasz wsunął mi pierścionek na palec. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy ale to nie było zwykłe łzy. To łzy szczęścia. W tamtej chwili poczułam się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Miałam już wszystko. W końcu czułam się spełniona. Namiętnie pocałowałam Łukasza a ten odwzajemnij pocałunek.
-Kocham Cię.-szepnęłam.
-Już wiem,że od dzisiaj chcę dzielić z Tobą wszystkie moje sny. Zasypiać i budzić się przy Tobie do końca moich dni.- wycytatował.
Nad strumieniem posiedzieliśmy jeszcze parę godzin po czym musieliśmy już wracać do domu, ponieważ zrobiło się ciemno.