czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 58

Ostatnie 5 dni spędziliśmy ostro szlifując naszą formę na finał. Jutro mamy wylecieć do Argentyny, gdzie będziemy jeszcze trenować dwa dni, a potem to już tylko walka o medal.
Był wieczór, wspólnie z trenerami, zawodniczkami  spotkaliśmy się w pokoju, gdzie są przeprowadzane różne rozmowy itp.
-Czy Wy macie świadomość, jakie wielkie błędy popełniacie ostatnio? Wy coś chcecie ugrać? Teraz to nawet nie zasługujecie w ogóle, żeby być na tym turnieju.  To jest pierwszy raz w historii siatkówki turniej przeznaczony również dla kobiet. Gdy już jesteśmy w tym finale i chyba trzeba grać, a nie odpuszczać sobie!- zaczął krzyczeć pierwszy trener kadry. Nie wiedziałyśmy co mu mamy odpowiedzieć, nigdy na nas nie krzyczał, faktycznie nie szło nam, ale nie spodziewałyśmy się że jest aż tak tragicznie, żeby Bogdan podniósł na nas głos, miły i zawsze opanowany. Widocznie musiałyśmy go nie źle wyprowadzić z równowagi, w końcu zabrałam głos.
-Trenujemy już 5 dni od rana do nocy! Jesteśmy wykończone treningami  i mamy już tego dość, a Pan, panie trenerze nawet głupiego "Dobrze wam dziewczyny dzisiaj poszło"?! To jest bez sensu, nie dość że nas tu zwołujesz, żeby się na nas wydrzeć i powiedzieć nam, że jesteśmy do dupy? Śmieszne, zamiast powiedzieć co jest nie tak to się drzesz. Tyle w tym temacie.- zakończyłam i usiadłam, dziewczyny zaczęły mi bić brawo,  za to że się odważyłam powiedzieć to do trenera. Bogdan zrobił się  cały czerwony ze złości, miał prawo, ale ja też miałam do tego, żeby powiedzieć co my myślimy o tym całym zdarzeniu. Sebastian wstał z miejsca i coś szepnął do trenera, po czym on opuścił salę, zostałyśmy tylko ze Świderskim. Na spokojnie z nim porozmawiałyśmy, wytłumaczył czego mamy unikać. Potem, nie które z nas miały wizytę u psychologa, reszta miała iść do niego jutro przed wyjazdem. Rozmowy z Darkiem nie trwały długo, ale ją za to bardzo skuteczne. Korzystając z okazji, że Tomek nie miał nic do roboty, poszłam mu zająć czas, miałam całe obolałe plecy, które potrzebowały masażu. Spać się położyłam przed 00:00.

6:30 siedzimy już w samolocie, włożyłam słuchawki w uszy i starałam się zasnąć, jednak ktoś mi przeszkodził.
-Przesadziłaś wczoraj.- powiedział trener.
-I kto to mówi.- odpowiedziałam i odwróciłam się zamykając oczy.
-Patrycja patrz na mnie jak z Tobą rozmawiam!
-Nie mamy o czym rozmawiać!
-No może trochę szacunku dla trenera co?
-Może trochę szacunku dla zawodniczek?
-Przeginasz.
-Ja?! To co my do cholery jesteśmy jakimiś robotami?! Okey wiem,że to finał i musimy być na prawdę dobre, ale to nie znaczy, że musisz cały czas na nas krzyczeć. To i tak nic nie da. Świder był by lepszym trenerem niż Ty!- zakończyłam. Miałam pewne wyrzuty, że tak naskoczyłam na niego, on w końcu chce tylko dla nas dobrze, ale i tak nie miałam zamiaru go przepraszać. Resztę lotu spędziłam spokojnie. Kilka minut po 13:00 byłyśmy na miejscu. Każda dostała swój klucz do pokoju i poszłyśmy na stołówkę, potem Sebastian przekazał nam rozkład treningów na najbliższe 2 dni i poszłyśmy na lekki rozruch po podróży. Przez cały pobyt na hali Bogdan nie odezwał się do mnie ani słowem, głównie pracowałam ze Świderskim lub sama. Położyłam się dosyć wcześniej, miałam już dość tych wszystkich kłótni, jutro ostatni raz trenujemy przed meczem finałowym, jutro poznamy dwunastkę meczową.

O 19:00 było już po meczu, usiadłyśmy wszystkie w kółku i czekałyśmy aż trener powie, kto jutro znajdzie się w składzie.
-Na jutrzejszym meczu mają stawić się: Glinka- Werblińska- Kasprzak-Jagieło, Dziękiewicz- Bednarek-Okuniewska- Anioł, Radecka-Śliwa, Maj-Strasz i Ackles i Żygadło.-Możecie się rozejść.- zakończył, my posłusznie wyszłyśmy z hali. Wzięłam prysznic, miałam się kłaść ale przyszedł do mnie Łukasz, chłopaki jutro również grają finał, tyle emocji dla nas, kibiców nie wiem czy będziemy w stanie je utrzymać. Rozmawiałam z Łukaszem jakieś dwie godziny, opowiedziałam mu o całym zdarzeniu z trener. Później wzięłam gorącą kąpiel i poszłam spać.

Godzina 11:00 stoimy na boisku, kibice śpiewają hymn a capella, po chwili rozbrzmiewa pierwszy gwizdek sędziego. Siedzę bezczynnie w kwadracie dla rezerwowych. Trener od naszej sprzeczki w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Na pierwszej przerwie technicznej przegrywany 1:8, jestem wściekła, Agnieszka popełnia coraz więcej błędów, rozgrywająca gra ciągle na nią, nie ma już siły do wyskoku. Nadal nie ma żadnych zmian. Dopiero po jeszcze kilku straconych punktów poprzez atak usłyszałam "rozgrzewaj się, zaraz wchodzisz". Ucieszyłam się. Było ciężko i to bardzo, każdy punkt stracony błędem bolał, w krótce to nasz udało się objąć stery i doprowadzić do równowagi, wystarczyło trochę szczęścia,a wygrałyśmy tą część spotkania na przewagi, 36:34. W drugim secie wcale nie było łatwiej, aczkolwiek udało nam się uciec w końcówce liczbami i skutecznością. W trzeciej partii, bo była już bułka z masłem. Włoszki podłamane wynikiem były coraz gorsze. Prowadzimy 24:20 wchodzę na zagrywkę. I ten cytat komentatora, w decydującym momencie. "Patrycja Żygadło wchodzi na zagrywkę, piłkę ma już w rękach, czekam na gwizdek sędziego, bierze rozpęd, skacze do góry, uderza z całej siły i tak proszę państwa aaaasssss sssssserwisowyyyyy, Polki zdobywają pierwsze w historii tych rozgrywek dla kobiet ZŁOTO LIGI ŚWIATOWEJ!!!!"
Co to za emocje nikt nie może wytrzymać w miejscu, trybuny całe skaczął do góry. Coś nie prawdopodobne, wygrałyśmy!!! Trener podszedł do mnie i mocno mnie uściskał.
-Przepraszam Patrycja, świetna robota, jestem z Ciebie dumny!- wykrzyczał, zaczęłam się śmiać.
Wróciłam do dziewczyn, razem zeszłyśmy do dziewczyn wziąć prysznic i ubrać czyste reprezentacyjne dresy specjalnie na dekorację, za pół godziny miałyśmy z powrotem iść na halę na rozdanie medali i nagród potem na trybuny i mocno kibicujemy chłopakom. Przed wejściem na podium były rozdawane nagrody indywidualne.
-MVP mecz, Patrycja Żygadło, Najlepsza blokująca Neriman Özsoy, Najlepsza broniąca Paulina Maj, Najlepiej serwująca Agnieszka Ackles, Najlepiej atakująca Patrycja Żygadło.- usłyszeliśmy głos prowadzącego, kibice na trybunach bili coraz mocniej brawo i krzyczeli moje imię, coś wspaniałego, moje marzenia spełniają się z każdą chwilą, coraz bardziej. Po chwili  wchodziliśmy na podium kolejno Turcja (3), Włochy (2) i POLSKA (1). 
Zaraz po zejściu z "pudła" uciekłyśmy od reporterów i pobiegłyśmy szybko na halę obok, bo właśnie zaczął się finał chłopaków. Karnety wyciągnęłyśmy spod bluzek żeby się nie czepiali i nie utrudniali nam wejścia na miejsca zaraz przy boisku, na szyi złote medale i w długą, do nich, naszych Orzełków. Akurat weszłyśmy tam gdy zaczął się pierwszy set. Polacy zaczęli świetnie, wybiegli z wynikiem daleko przed siebie, jednak zaczęli tracić punkty, trener wziął czas, kilka udanych akcji i set jest po naszej stronie. Potem było już tylko gorzej, stan meczu się obrócił, Polska przegrywała 1:2, jednak się nie załamaliśmy, nawet jeśli nikt nie dawał Ci szans, pokaż jak bardzo się mylili, doprowadziliśmy do tie-brek'a. Cóż to były za emocje, nagle z głośników usłyszeliśmy: 
W stepie szerokim, którego okiem
Nawet sokolim nie zmierzysz
Wstań, unieś głowę, wsłuchaj się w słowa
Pieśni o małym rycerzu. 
I jest tytuł obroniony, tyle emocji w te kilka godzin, widocznie ten na górze chciał, żebyśmy wygrali, razem. Bo jeżeli na boisku czujesz się jak ptak to poczuj jak wspaniale jest latać i fruń jak najwyżej po marzenia. My pofruneliśmy i oto kolejny dowód, że to siatkówka powinna być sportem narodowym.
MEDALE LIGI ŚWIATOWEJ W TYM ROKU SĄ BIAŁO-CZERWONE!!!
___________________________________________________________
Dzień dobry cześć i czołem, oceny wystawione, a jak u Was? Kolejne rozdziały za mnie napisze Agnieszka, moja współtwórczyni :D No to co, oby do końca roku :) A co do rozdziału podoba się Wam? Pisałam go dwa dni, ale nie wiem czy się udało :D :) Pozdrawiam Jotkaa :*