Tak jak codziennie wstałam przed 7:00 i poszłam na
śniadanie. Dzisiaj miałam dzień wolny od treningu, poświęciłam go na
odwiedzenie planu zdjęciowego „Pij mleko, będziesz Wielki!” wraz z moimi
przyjaciółmi Sebastianem Świderskich oraz Piotrkiem Gruszką. Nie zawahałam się
kiedy dostałam tą propozycję i tu wcale nie chodziło mi o kasę jaką za to
dostane, ale zrobiłam to dla dzieci.
Do Warszawy wyruszyliśmy zaraz po wyjściu ze stołówki. Droga
minęła szybko, o 9:00 byliśmy na miejscu i zabraliśmy się do pracy.
Przez pół dnia ciężko pracowaliśmy na coś co ma się pokazać
już wkrótce w telewizji. Po 6 godzinach męczarni udało nam się stworzyć
dzieło. Wszystkim serdecznie
podziękowaliśmy na współpracę i wyszliśmy poza teren planu.
-Nie wiem jak Wy, ale ja umieram z głodu.- powiedziałam
nagle, gdy staliśmy już przy samochodzie.
-W sumie to my też.- odpowiedzieli razem.
-No to idziemy na obiadek.- rzuciłam wesoło.
-Oczywiście. Widziałem, że na rogiem jest jakaś restauracja,
idziemy?- mruknął Gruszka.
-Pewnie.- zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w drogę.
-Jak Ci smakowało?- spytał mnie Świder.
-Jak kunie rabarbar.- po tych słowach wybuchliśmy śmiechem,
aż ludzie zaczęli się na nas strasznie dziwnie patrzeć, przez co śmialiśmy się
jeszcze głośniej. Gdy wyszliśmy z restauracji chodziliśmy jeszcze po
Warszawskim rynku. Około 3 godziny później byliśmy w Spale.
Weszłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic i wszyłam przed
ośrodek posiedzieć na świeżym powietrzu. Wyciągnęłam rękę, na której nosiłam
obrączkę w stronę słońca. Złoto mieliło się w promieniach, żółtego słoneczka.
Nagle ktoś od tyłu zakrył mi oczy, poczułam wspaniały zapach perfum mojego
mężczyzny.
-Witaj Skarbie.- szepnął mi na uszko i dał buziaka w
policzek, odwdzięczyłam mu się namiętnym pocałunkiem.
-Cześć.- uśmiechnęłam się. Łukasz usiadł koło mnie.
-Dzwoniłem do Ciebie, nie odbierałaś, albo miałaś wyłączony
telefon. Czemu mnie ignorowałaś? Myślałem, że coś się stało.
-Nie potrzebnie. Chciałam po prostu odpocząć, od wszystkiego.
Nawet od Ciebie, chyba rozumiesz. Nigdy tak nie miałeś?- puściłam mu oczko.
-Pewnie miałem, ale nie pamiętam. A jak tam Zuzia?
-Rośnie jak na drożdżach, nie wiem czy oni ją tam karmią,
jeszcze nie dawno była taka malutka…- rozczuliłam się nad tym. Zuza miała 4
miesiące, było mi żal że nie mogę z nią być na co dzień. Uroki, jakże pięknego
spotu, którym jest siatkówka. Tak zadecydowałam, więc pretensje mogę mieć tylko
i wyłącznie do siebie. Mocno wtuliłam się w Łukasza. Siedzieliśmy tak sobie,
dopóki nie zauważyła nas banda oszołomów.
-Jak pięknie gołąbeczki sobie gruchają. – zaczął Bartman.
-Czy Wy zawsze musicie się czepiać?- powiedziałam, jeszcze
spokojnym głosem.
-Czy Wy zawsze musicie się czepiać?- prychnął ZB9.
-Zibi zjedz snicersa, bo jak jesteś głody to zaczynasz
strasznie gwiazdorzyć.- zaśmiałam się i podałam mu baton, który akurat miałam w
bluzie.
-Uuuu, to Cie teraz Stary pojechała.- powiedzieli Ci, którzy
przyglądali się całemu zdarzeniu.
-No już,czekam.- rzuciłam. Bartman wziął gryza, podniósł
mnie do góry i zaczął kręcić wokół własnej osi.- Puść mnie!- krzyknęłam.
-Masz za karę, ze mną się nie zadziera.
-Panie Bartman, na litość Boską, a myślałam, że takie rzeczy
to tylko w podstawówce.- powiedziała
jedna z Kucharek, która szła przed plac, aby wyrzucić śmieci. Zaśmiałam się
Zibiemu prosto do ucha, przez co mnie upuścił.
-Jak śmiesz mną rzucać?! – spytałam żartobliwie siedząc na
betonie.
-Jak śmiesz mi piszczeć prosto do ucha?
-Masz za karę, ze mną się nie zadziera.- zaśmiałam się.-
Może byś mi chociaż pomóc wstać?- spytałam wyciągając do niego rękę.
-Ale oczywiście, Pani Patrycjo.
-Idź już sobie ode mnie.- wstałam dumna i podeszła do
Łukasza.
-Wielka gwiazda się znalazła.- mruknął po nosem.
-Słyszałam, drogi celebryto.- odpowiedziałam i poszliśmy z
Łukaszem na spacer…
____________________________________________________________________
A więc już jest ;) Zastanawiam się ile ja tych rozdziałów napiszę :D Podobał się on Wam? :P