sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 7


-Miałaś wrócić wieczorem a  nie w nocy!- usłyszałam głos Łukiego dobiegający z salonu.
-Miałyśmy tyle do opowiedzenia, że straciłam rachubę czasu.-odpowiedziałam grzecznie.-A no i co rozmawiałeś z Andreą?
-Tak, powiedział, że masz się stawić w poniedziałek u trenera dziewczyn.
-Dziękuje, dziękuje, że mnie tam zabrałeś!- powiedziałam po cichu do rozgrywającego po czym usiałam mu na kolana i mocno wtuliłam się w niego.-Muszę się rozpakować w końcu.
-Nie możesz jutro?- zapytał Żygadło przyciągając mnie do siebie.
-Nie mogę, jutro jest niedziela.
-To twoje bagaże są ważniejsze ode mnie?- spytał.
-Nie, ale jak chciałeś ze mną zamieszkać do musisz trochę pocierpieć.-uśmiechnęłam się do Łukasza.
-No dobra, idę Ci zrobić miejsce w garderobie.- jęknął pod nosem.
Po 2.00 w nocy byłam już rozpakowana i zarazem bardzo zmęczona.
-Kochanie?- zagadał podejrzliwie Łuki.
-Słucham?
-Choć tu do mnie.
-Kotek, jestem zmęczona idę spać.
-Ale…
-Dobranoc.- rzuciłam do Łukasza po czym położyłam się do łóżka.


Nadszedł październik, dostałam się do Reprezentacji Polski w piłce siatkowej Kobiet, byłam bardzo szczęśliwa. Patryk poprosił o rękę Nikoli, 15 maja mieli brać ślub, obiecałam że zostanę ich świadkiem cieszyłam się, że Nice się poukładało. 15 października Łukasz miał mieć pierwszą operacje łokcia, strasznie się o niego bałam. Błagałam Boga, żeby mój stróż jak najszybciej wrócił na parkiety, ale z drugiej strony nie chciałam żeby wyjeżdżał do Rosji. Od zamieszkania razem dużo się nie zmieniło ja chodziłam na treningi, Łukasz siedział w domu, często przychodził do niego Igła, to naprawdę najlepszy przyjaciel na świecie oprócz Nikoli nie spotkałam nikogo takiego jak on. Ziomek z Ignaczakiem często pomagali mi w przygotowywaniu się do ważnych meczów zarówno reprezentacyjnych jak i klubowych. Z każdym miesiącem coraz bardziej kochałam Łukasza, chciałam z nim spędzić resztę swojego życia.
-Kocham Cię.-szepnął mi do ucha rozgrywający.
-Ja Ciebie bardziej, jesteś bardzo wyjątkowym mężczyzną.- odpowiedziałam.
Łuki nie odpowiedział tylko się uśmiechnął, zostało mu jeszcze 10 dni do operacji, razem z chłopaki przygotowywaliśmy mu niespodziankę.
-Łukasz, dzwonił Kurek mówił, że musi się z Tobą spotkać dzisiaj o 19.00 w Centrum Handlowym.
-Powiedział Ci o co chodzi?
-Nie, wspominał, że to pilne.
-No dobra to pójdę, a jak na razie to mogę się Tobą zająć.- powiedział po cichu zbliżając się do mnie.
-Właśnie nie do końca, musze wyjść na 2 godzinki.
-Ale po co znowu?- zapytał zaskoczony.
-Musze załatwić bardzo ważną sprawę. Może mi się uda wrócić wcześniej, nie martw się i tak się wszystkiego dowiesz, ja lecę pa Kochanie.-lekko pocałowałam Łukasza w policzek i wyszłam z domu. O 16.30 byłam umówiona z całą reprezentacją w pobliskim parku aby kupić prezent dla Ziomka oraz omówić dla niego imprezę, którą planowaliśmy zrobić dzisiejszego wieczoru.
-No więc tak, najpierw pójdziemy do salonu Audi.-powiedział Jarosz.
Wszyscy przytaknęliśmy i poszliśmy w stronę salonu, kupiliśmy dla Łukasza najnowszą wersję Audi, kolor był srebrny.
-Myślisz, że mu się spodoba?- zapytał Igła.
-Jasne.- odparłam.
-Jak wpadłaś na ten pomysł?- spytał zaciekawiony ZB9.
-Natchnęłam się na to jak wzięłam jego laptopa.
-Dobra to teraz idziemy do Super Marketu i domu.-rzekł Ruciak.
-Bartek tylko nie wygadaj nic Łukaszowi.-mruknął Guma.
-Postaram się.- odparł.
Tak jak obiecałam Ziomkowi wróciłam po dwóch godzinach do domu.
-Kochanie jestem.-krzyknęłam gdy tylko weszłam do mieszkania.
-Tęskniłem za Tobą.- usłyszałam głos Łukiego dobiegający z kuchni.
-Co tak ładnie pachnie?- zapytałam zaciekawiona zaglądając do baniaków.
-Spaghetti. Siadaj do stołu, już nakładam.
Byłam strasznie głodna, szybko zjadłam przyrządzone przez Łukasza danie, przyzwyczaiłam się już, że to on gotuje, ja nie mam na to czasu.
-Pyszne Kotek. Zresztą jak zawsze.- pochwaliłam rozgrywającego. Za godzinę masz spotkanie z Bartkiem.
-Pamiętam, pójdziesz tam ze mną?
-Nie, chciałam odpocząć.
-Dobrze, postaram się wrócić jak najszybciej.- uśmiechnął się Łukasz.
-Choć pooglądamy TV.- rzuciłam.
-Mam coś lepszego do roboty.
-Co takiego.
Po chwili byliśmy już w sypialni.
-Łukasz zaraz idziesz się spotkać z Bartkiem.- jęknęłam.
-Kurek może poczekać.
-Ja mogę, on nie!- próbowałam odciągnąć od siebie Łukasza ale niestety on był silniejszy, jednak nie dawałam za wygranął.- Misiu spóźnisz się.
-Co Ci tak bardzo na tym zależy?
-Mówiłam Ci już, że chcę odpocząć, a Ty mi nie dajesz.
Łukasz po kilku minutach poszedł do garażu, ale zaraz znowu był w domu.
-Coś się stało?- zapytałam
-Nie mogę odpalić samochodu, pożyczysz mi Twój?
-Jasne, kluczyki są w mojej torbie wieś sobie.
-Dzięki.-pocałowałam Łukiego w policzek po czym odjechał.
Zadzwoniłam do chłopaków żeby już przyjechali, byli po kilku minutach.
-No to od czego zaczynamy?- zapytał Kubiak.
-Zarobimy tak. Ty, Zbyszek, Kuba, Mariusz, Rucek, udekorujecie salon, Winiar Ty z Igłą zajmiecie się muzyką, a reszta ze mną do kuchni.
-Tak jest.- odpowiedzieli chórem.
Po godzinie było wszystko gotowe, Winiar zadzwonił po Kurka. Gdy tylko weszli do domu wszyscy odśpiewaliśmy Łukaszowi głośne Sto Lat.
-Dziękuje.- rzekł po chwili.
-To nie wszystko.- powiedział Igła.
-Choć do garażu. – rzucił Mariusz.
-Jesteście wspaniali, dziękuje!- gdy Łukasz zobaczył jego nowy samochód po policzkach pociekły mu łzy, łzy szczęścia, wszyscy razem przytuliliśmy się do siebie, po czym wróciliśmy do domu. Bawiliśmy się hucznie do samego rana. O 12.30 wszyscy zebraliśmy się w dużym pokoju.
-Naprawdę nie wiem jak Wam dziękować, to najlepszy prezent jakikolwiek dostałem. Jesteście najlepszymi przyjacielami na świecie!- wypowiedział się Łuki.