czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 25


Gdy dochodziłam na miejsce Mariusz siedział już na ławce, z daleka widziałam, że jest coś nie tak.
-Cześć. Mariusz coś się stało?- spytałam, przyglądając się atakującemu. Był kompletnie załamany.
- Wczoraj się dowiedziałem, że Arek jest chory na białaczkę.- po tych słowach zamarłam. Nie mogłam z siebie wydusić żadnego słowa, to był wielki cios dla Mariusza i Pauliny, ale również dla mnie. Zaprzyjaźniliśmy się, i darzyliśmy ogromnym szacunkiem. Nadal nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Mocno go przytuliłam.
-Mogę Ci jakoś pomóc?- zapytałam.
-Najprawdopodobniej potrzebny jest przeszczep szpiku kostnego. Ani ja, ani Paulina nie możemy być dawcami. Pozostaje mam czekać.
-W takim razie, ja też nie mogę pomóc, gdyż też nie mogę być dawcą. Kiedyś chciałam być dawcą przyjaciółki, ale badania wykazały, że po prostu nie mogę, bo to mi może tylko zaszkodzić i komuś innemu też. A Arek może w ogóle czekać?
-Tak, to jest dopiero początek choroby, najdłużej może czekać 2 lata.
-Mariusz na pewno nie możecie się teraz poddawać. Musicie przejść przez to razem. To jest teraz najważniejsze, to Arkowi dobrze zrobi. A dawca z czasem się znajdzie.- oznajmiłam.
-To nie jest takie łatwe.
-Mam tego świadomość, dlatego teraz tu z tobą jestem i chcę Ci pomóc.
-Mi nie można pomóc, nie rozumiesz?
-Spokojnie.
-Masz rację. Przepraszam, nie powianiem się tak zachowywać to i tak nic nie da. No nic tu po mnie. Wracam do Arka i Pauly. Dzięki, że przyszłaś.
-Nie ma za co. Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziałam i skierowałam się w stronę mieszkania. Postanowiłam, że odwiedzę dzisiaj Nikolę, jednak najpierw musiałam iść po samochód, gdyż Niki mieszkała na końcu miasta. Usiadłam za kółkiem bordowego BMW i ruszyłam do przyjaciółki. Po 15 minutach byłam na miejscu. Zadzwoniłam do drzwi, nikt nie otworzył, powtórzyłam czynność i nadal nic, miałam już odchodzić, gdy drzwi się otworzyły. Z za nich wyszła zapłakana Nikola.
-Jak to dobrze, że przyjechałaś.- rzuciłam mi się w ramiona.
-Ej, malutka co się dzieje?- zapytałam.
-Wejdź do środka, to porozmawiamy.- wchodząc do mieszkania potknęłam się o pudła, w których najwyraźniej były spakowane rzeczy Nikoli.
-Co tu się dzieję? Przeprowadzacie się?
-Ja się przeprowadzam, sama.
-Możesz mi to wyjaśnić?
-Chcę się rozstać z Patrykiem.
-Dlaczego?
-Bo mnie zdradził.- mocno przytuliłam przyjaciółkę, nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.
-Kochasz go jeszcze, prawda?
-Prawda, dlatego to tak boli.
-Podążaj za biciem serca. Jeśli go kochasz, przebacz mu. Oczywiście, jeżeli on będzie Ci już wierny do końca świata, a nawet jeden dzień dłużej.
-Tak sądzisz?
-Owszem, nosisz pod sercem jego dziecko. Nie możesz teraz zepsuć i sobie i dziecku przyszłości.
-Może i masz rację. A powiedz mi jak u Ciebie i Łukasza?
-Jak na razie nie mieszkam z nim. Nie wiem jak długo to jeszcze potrwa, ale chyba w związku nie może być tak, że zjawia się siostra ukochanego, na dodatek młodsza, od narzeczonej i mówi mu, że nie pasujemy do siebie? A ten znowu się nad tym zaczyna poważnie zastanawiać? To jest chore. Przez nią coraz częściej się kłócimy. Mam tego dość, dlatego wróciłam do domu.- opowiedziałam jej wszytko, nie czekając na odpowiedź, zaczęłam spowrotem układać rzeczy Niki na swoje miejsce, zaczęło nam to do wieczora. Około 20.30 byłam już w mieszkaniu, gdzie czekał na mniej mój Paweł.