15 maja- dzień ślubu Nikoli i Patryka.
Nikola z Patrykiem są już w Polsce od tygodnia i
przygotowują się do najważniejszego wydarzenia w ich wspólnym życiu. Przyszłe małżeństwo zatrzymało się u nas na
ich pobyt w ojczyźnie, ponieważ zapomnieli zabrać ze sobą kluczy od swojego
domu. Nikola dwa miesiące temu została
już szczęśliwą mamusią. Urodziła ślicznego chłopczyka, nazwali go Kacper. Ja
zaś byłam już w 9 miesiącu ciąży, termin mam zapowiedziany na 20 maja. Łukasza
łokieć wrócił do pełnej sprawności. Od nowego sezonu miał rozpocząć współpracę
z nowym klubem, PGE Skra Bełchatów. Łuki musiał na początku uczęstrzać na
dodatkowe treningi, siłownie, ponieważ bardzo mu zależało na dostanie się do
kadry, a wiadomo jak sportowiec nie gra, nie ćwiczy nie jest taki wyśmienity.
Jednak Andrea docenił Łukasza starania i powołał go do kadry, widocznie był w
wystarczającej formie . Sama chcę wrócić
jak najszybciej do treningów. Trener
coś wspominał, że może jeszcze w tym roku dostanę powołanie do kadry, na mecze
w sierpniu. Mam nadzieję, że mi się uda,
do sierpnia jeszcze dużo czasu. Mam już razem z Łukim termin naszego zawarcia
sakramentu małżeństwa- 14 sierpnia. Jestem tym wszystkim strasznie przejęta.
Ślub Nikoli, poród, powołanie do kadry Łukasza. Jak najbardziej chcę, żeby to
wszystko się jakoś ułożyło. Dzisiejszego wieczoru razem z dziewczynami
urządziliśmy Nice wieczór panieński. Bawiłyśmy się do 2:00 w nocy. Byłyśmy u mnie w domu, chłopaki zaś gdzieś
poszli. Dziewczyny zostały na noc, w końcu nie było sensu wracać po nocy do
domu. Nie spałam razem z Nikolą przez
resztę nocy, cały czas byłyśmy myślami w dzisiejszej uroczystości. Około 5:00
nad ranem słyszałam jak chłopaki wrócili do domu. Nie wstawałam byłam zbyt
zmęczona. Zaraz po 7:00 powędrowałam pod prysznic po czym poszłam przygotować
kanapki na śniadanie. Kacperek przespał spokojnie całą noc, obudził się dopiero
wczesnym południem. Maluszkiem mieli zaopiekować się moi rodzice, którzy mimo,
że dostali zaproszenie woleli zostać z malcem. Dominika siostra Nikoli zrobiła
jej lekkie fale na włosach, ja następnie zrobiłam jej piękny makijaż i zaczęła
się ubierać. Jej śnieżnobiała suknia ślubna była piękna, jako że Nika nie
należała do tych najwyższych mogła sobie pozwolić na wysokie szpilki. Ja jako
druhna ubrałam się w fioletową sukienkę przed kolana z czarną kokardą i czarne
balerinki z fioletowymi szczegółami. Później zawiozłam Kacpra do rodziców i
pojechaliśmy do Kościoła. Patryk z Nikolą byli tacy szczęśliwi, zarówno byli
najpiękniejszą parą idącą do ślubu jaką kiedy kol wiek do tej pory widziałam.
Pasowali do siebie jak dwie krople wody. Msza trwała blisko 2 godziny. Po 18:00
byliśmy w domu weselnym. Przetańczyłam całą noc ze wszystkimi. Najbardziej
dobrze tańczyło mi się z Łukaszem Piszczkiem,
oczywiście z grona zaproszonych gości, omijając mojego narzeczonego. Wróciliśmy
do domu dopiero po 5:00 nad ranem. Wesele było udane, każdy się świetnie bawił.
O 12:30 miał odbyć się chrzest Kacpra. Ja zostałam chrzestną, chrzestnym Kuba
Błaszczykowski. Nazajutrz Nikola miała samolot, odwiozłam ich na lotnisko.
-Tylko uważajcie na siebie.- zaczęłam.
-Nie martw się będziemy.- odpowiedziała Nika.
-A i nie zapomnij zadzwonić jak dolecicie.
-Pamiętam cały czas.- uśmiechnęła się.
-No to widzimy się w sierpniu. Trzymajcie się.- powiedziałam
na pożegnanie i przytuliłam się do przyjaciółki, Kacpra, oraz Patryka. Cały
czas stałam i im machałam, aż zniknęli w tłumie. Po kilkunastu minutach byłam w
domu.
-Kochanie choć się gdzieś przejść. – powiedziałam, siadając
obok Łukasza, który oglądał TV.
-Chce Ci się chodzić z tym brzuchem.
-Owszem, jest tak słonecznie, choć gdzieś.- poprosiłam.
-Jak ładnie poprosisz to się zastanowię.- namiętnie
pocałowałam Łukasza po czym on odwzajemnił pocałunek.
-To co idziemy? Nudno tak siedzieć w domu, pogoda się
marnuje…
-Idziemy, idziemy.- uśmiechnął się, zadowolona założyłam
buty i poszliśmy. W naszym życiu
panowała już pełna harmonia. Agnieszka kilka miesięcy temu urodziła córkę
Ewelinę, okazało się jednak, że to nie jest dziecko Łukasza, a Kamila.
Strasznie mi ulżyło, gdy sobie już wszystko wyjaśniliśmy. Zerwaliśmy z nimi
całkowity kontakt, ostatnio nawet obiło mi się o uszy, że wyjechali za granice,
może to i dobrze. Miałam nadzieję, że zniknął z naszego życiu raz na zawsze. A my? Wkrótce zostaniemy szczęśliwymi
rodzicami. Czego chcieć więcej? Moje marzenia po woli się spełniały. Moje życie
zaczęło w końcu nabierać kolorów. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będzie mi
dane być szczęśliwą, mieć się do kogo uśmiechnąć, budzić się przy ukochanej
osobie. A jednak myliłam się. Szliśmy pięknymi ulicami Bełchatowa, aż doszliśmy
do fontanny, która widniała na rynku. Usiedliśmy na ławce obok niej.
Milczeliśmy przytuleni do siebie, oglądając w promieniach słońca powili
tryskającą wodę. Chodziliśmy potem jeszcze po chyba całym mieście, do domu wróciliśmy
późnym wieczorem, kiedy zrobiło się strasznie zimno. Kolejne dni mijały
spokojnie, aż do wtorku. Przez cały ten dzień łapały mnie skurcze. Torbę do
szpitala miałam już dawno spakowaną i włożoną do samochodu, aby nie zostawiać wszystkiego
na ostatnią chwilę. Pokój dla dziecka również był już gotowy. Łukasz o wszystko
zadbał. Wspólnie z Igłą i Mariuszem byli na zakupach. Cały dzień przesiedziałam
na tarasie, na świeżym powietrzu, korzystałam z ładnej pogody. Łuki nie poszedł
na trening, nie chcąc mnie zostawiać samej. Zapewniałam go ,że sobie poradzę,
zadzwonie do Pawła żeby przyszedł, ale niestety był nie ugięty. Około 19:00
położyliśmy się łóżka, Łukaszowi jak nigdy udało się szybko zasnąć, jednak nie
na długo, skurcze były coraz silniejsze i odeszły mi wody.
-Łukasz wstawaj, jedziemy…
________________________________________________________
No i mamy 37 rozdział :) Powoli zbliżamy się do końca tej opowieści. Proszę was o zostawianie swoich opini, to mi bardzo pomaga :)