poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 9


No to jesteśmy w domu, ale nie musiałeś tak szybko jechać, śpieszy Ci się gdzieś?- zapytałam zirytowana.
-No nie. Jest jeszcze jedna sprawa.- jęknął Łukasz.
-Jaka?
-Wcześniej się położysz spać, a jutro idziesz pełna energii na trening. Za dużo już dni opuściłaś.- wypowiedział się Żygadło.
-Dobrze.- zgodziłam się na „rozkaz” Łukasza, tym szpitalem mój organizm był wyczerpany.
O 16.00 poszłam pod prysznic i wskoczyłam do łóżka. Spałam jak „zabita”, obudziłam się dopiero o 7.30. Ziomek też już nie spał.
-Cześć Kochanie.- przywitał się grzecznie Łuki.
-Witam Kocie.- odpowiedziałam uśmiechnięta.
-Odpoczęłaś w końcu?- zapytał.
-Za wszystkie czasy.- powiedziałam, po czym poszłam pod prysznic. Jak wyszłam z łazienki poszłam do garderoby, a następnie skierowałam się w stronę kuchni.
-Dzisiaj ja robie śniadanie.- rzuciłam wchodząc.
-Dobra, jak chcesz.- odpowiedział przyciągając mnie do siebie, lekko go cmoknęłam w usta, jednak on wpił się w moje wargi. Na śniadanie zrobiłam pospolite kanapki z nutellą i zaparzyłam kawę, Łukasz cały czas mi się przyglądał.
-Masz plany na dzisiaj?- zapytał po chwili Łuki.
-Nic oprócz treningu. Muszę już iść, bo się spóźnię.- pocałowałam Łukasza i wyszłam z domu. Po 15 minutach byłam na hali, Emilka już wróciła do treningów, a ja wróciłam na pozycje rozgrywającej. Chyba tam najlepiej mi się grało.
-Jak Łukasz?- spytały dziewczyny jak tylko weszłam na salę.
-Dzięki, już wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się do nich i zaczęliśmy trening. Mała rozgrzewka, kilka odbić piłką i zaczęliśmy grać 3- setowy mecz. W trakcie mojej silnej zagrywki strasznie zabolało mnie kolano, od dawna miałam z nim problemy, ale nie dawało znaku aż do dzisiaj.
-Patrycja wszystko w porządku?- zapytał trener gdy przy zagrywce upadłam na ziemię.
-Kolano, znowu nie daje mi spokoju.- jęknęłam po przez straszliwy ból.
-To się już kiedyś powtórzyło?- pytał ponownie.
-Tak, ale nie przeszkadzało mi to dotychczas.- odpowiedziałam.
Gośka Ty wejdziesz za Patrycje.
-Przyłóż lód i dzisiaj koniecznie musisz iść do lekarza, tak nie może być już nie długo KMŚ, nie możesz tam nie pojechać.
-Wiem, to dla mnie bardzo ważne, na pewno jeszcze dzisiaj pojawię się u doktora.- mruknęłam po czym zadzwoniłam do Łukasza.
-…
-Gdzie jesteś?
-…
-Możesz po mnie przyjechać na halę?
-…
-Musisz mnie zawieść do lekarza, ja nie dam sama rady.
-…
-Dzięki, Kocham Cię, pa.
-…
Po kilku minutach na sali ujrzałam Łukasza.
-Co się stało?- spytał zdyszany.
-Znowu kolano, już kiedyś mnie bolało ale nic sobie z tego nie robiłam, bo mi aż tak strasznie nie dokuczało do teraz. – powiedziałam mu wszystko.
-Choć wezmę Cię na ręce.- zaproponował Łuki.
-No chyba oszalałeś, wczoraj ze szpitala wróciłeś, nie możesz nic dźwigać. Jak chcesz to weź moją torbę.
-Dasz radę iść?- zapytał Żygadło.
-Jasne.- rzuciłam.
Pożegnałam się z ekipą i wsiadłam z małymi trudnościami do auta. Kolano nie przestawało mnie boleć. Po kilku minutach byłam na ortopedii. Łukasz podszedł do recepcji a ja usiadłam na krześle.
-Chciałbym z doktorem Jarosławem Halczyk.- powiedział Łuki do Pani która była w recepcji.
-A Pan jest umówiony?- spytała.
-Ale, ale chodzi mi o moją narzeczoną. Zabrałem ją z treningu z poważnym bólem kolana.- odpowiedział Ziomek wskazując na mnie.
-Przykro mi, ale doktor ma właśnie przerwę.- jęknęłam recepcjonistka.
-To tylko powie mi Pani gdzie możemy zastać doktora.- poprosił.
-Pokój 531.
-Dziękuje.
Po kilku minutach byliśmy pod pokojem lekarza. Przyjął mnie bez problemowo, weszłam tam razem z Łukaszem sama bym nie dała rady.
-Dzień dobry.- rzucił radośnie specjalista.- Widzę, że pani po treningu. Proszę się położyć zaraz zobaczymy co jest nie tak.
Przytaknęłam i położyłam się na łóżko. Po kilku minutach zapadła diagnoza, a ja miałam nadzieję, że to nic poważnego.
-No to tak, Pani Patrycjo ten boli wynika z wyczerpania organizmu, za duży wysiłek. Pewnie Pani długo nie ćwiczyła tak solidnie. Przepisze Pani witaminy i leki przeciw bólowe i myślę, że tak za około 2-3 tygodni przyjdzie pani od mnie na kontrole powinno wtedy być już wszystko w porządku. A i do tego czasu nie możesz pozwól, ze tak powiem ćwiczyć. Byłam już wykreślona z Klubowych Mistrzostw Świata, nie radowałam się z tego powodu.
-Dziękujemy i dowidzenia.- powiedział za nas Łukasz wychodząc z pokoju doktora Jarosława.
- I widzisz? Ile razy Ci mówiliśmy żebyś nie siedziała tyle ze mną w szpitalu, zdecydowanie wystarczyło by 2-3 godziny dziennie i to za dużo.- powiedział Łuki wsiadając do Audi.
-Ale chciałam być z Tobą przez cały czas.- odpowiedziałam. – Skąd mogłam wiedzieć jak to się skończy.- zakończyłam. Po godzinie byliśmy już w domu, i na moje nie szczęście, będę już siedzieć około 3 tygodnie. Nie mogłam chodzić po schodach więc przez parę dni będę spać na kanapie w salonie. Gdy tylko weszłam do mieszkania położyłam się.
-Kochanie? Zjesz obiad?- spytał Łuki.
-Nie jestem głodna.- odpowiedziałam.
-Wiem, że jesteś zła przez to kolano ale musisz jeść żeby mieć dużo siły.
Po chwili Łukasz przyniósł mi jedzenie, które szybko zjadłam. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Ziomek poszedł otworzyć.
-Cześć, Łukasz musimy porozmawiać.- usłyszałam głos kobiety, wstałam i wyszłam na korytarz w drzwiach ujrzałam Agnieszkę, byłą żonę Łukiego.
-Co Ty tu robisz, mieliśmy się więcej nie spotykać?
-O widzie, że już sobie kogoś znalazłeś na moje miejsce. Szybki jesteś.
-Łukasz co tu się dzieje?- spytałam zdziwiona wizytą Agnieszki.
-Sam chciałbym wiedzieć.- odpowiedział. Agnieszka wtargnęła bez pozwolenia do domu.
-Powiesz mi w końcu co tu jest do cholery grane?- zapytał zdenerwowany najściem byłej żony Łukasz.
-Tak sobie pomyślałam, że musisz o czymś wiedzieć.
-O czym?- niemal krzyknął rozgrywający.
-No bo to chodzi o nas…- zaczęła. Nie miałam pojęcia o co jej chodzi to całe wydarzenie nie mieściło mi się w głowie.
-Co Ty znowu kombinujesz?!- tym razem Łukasz to wykrzyczał. Widziałam, że był strasznie wkurzony, w końcu mu się nie dziwie. Nie wiem co bym zrobiła jakby to był Kamil, ale rozdział z nim jest mam nadzieję, że zamknięty.