-Dziękuję, jest przepiękny, ale nie musiałeś…
-Musiałem i przepraszam Cię, że wczoraj tak na Ciebie
naskoczyłem.
-Nie przepraszaj. W sumie dobrze, że to zrobiłeś, dzięki
temu uświadomiłam sobie kilka ważnych spraw. – uśmiechnęłam się.
-Kiedy wychodzisz ze szpitala?- spytał po chwili.
-Najprawdopodobniej jutro.
-Cieszę się.- powiedział wesoło.
-Dobrze się czujesz?- zapytałam żartobliwie.
-No pewnie. Skąd masz te tulipany?
-Od…Od… Od dziewczyn, rano mi Gośka przyniosła. – musiałam
skłamać, nie chciałam mu mówić, że dostałam te kwiatki od Bąka, by się tylko
nie potrzebnie złościł.
-Na pewno?
-Tak, na pewno. A czemu dzisiaj jesteś tak wcześnie? Trening
teraz powinieneś mieć.
-Nie miałem na to siły psychicznej. Trener mnie wygonił i
powiedział „Idź już do tej Patrycji, bo jeśli cie zobaczę w taki stanie jak
teraz, to nie wiem co ci zrobię”.- uśmiechnął się.
-Łukasz nie chce, żebyś przeze mnie zawalał treningi. Wiem
jak ważna jest dla Ciebie reprezentacja.
-Nie ma nic ważniejszego od Ciebie i Zuzi. Zawsze siatkówka
była u mnie na pierwszym miejscu, ale
gdy zostałaś moją żoną zaczęłaś tej siatkówce deptać po piętach, tak samo
Zuźka.
-Oj przestań.
-Nie…- zaśmiał się i soczyście mnie pocałował.
-Kotku ja już muszę lecieć, bo trening drugi na mnie czeka.
Kocham Cię.- wypowiedział i znikł za drzwiami.
Resztę dnia siedziałam sama przeglądając Internet.
Natchnęłam się bardzo ciekawy artykuł o… mnie, na temat „Patrycja Żygadło-
Stężyk przewieziona do szpitala, czy jej kariera stanie pod znakiem zapytania?”
Oni nic nie wiedzą co mi się dzieje, a już piszą. Nie powinni się mieszać w
takie sprawy. Co prawda mogę o tym po informować fanów siatkówki, ale nie z
tyloma bajkami jakie tu zamieścili. Zdenerwowana odłożył laptop i położyłam się
spać. Rano lekarz już był, sprawdził wszystko i dał mi wypis. Zadzwoniłam po
Łukasza, żeby przyjechał. Był kilka minut po tym. Przez ten czas przebrałam się
spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Doktor przepisał mi jeszcze receptę na leki
i zabronił trenować do tygodnia, potem kontrola i okaże się co dalej. Zalecił
mi jednak żebym na ten czas wróciła do domu, a nie do Ośrodka. Następnie
wyszedł, Łukasz wziął moją torbę i poszliśmy do samochodu.
-Pojedziemy do Ośrodka, muszę załatwić tam kilka spraw i
widzimy się za tydzień.- uśmiechnęłam się. – I tak nie mam co tu robić.
Przynajmniej ten czas spędzę z Zuzią, a no i oczywiście zabieram Ci samochód,
bo nie będę się do Bełchatowa pociągami tłuc.- dokończyłam. Łukasz milczał.
-Ej Ty mnie w ogóle słuchasz?!
-No pewnie.
-Jakoś nie wydaje mi się. Wracam do Bełka słyszałeś?!
-Co, po co?
-Fajnie, że wiesz o czym mówię.
-Oj Misiu nie złość się.- powiedział i popatrzył się przez
dłuższą chwilę na mnie.
-Łukasz uważaj!- krzyknęłam…