poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 53


-Dziękuję, jest przepiękny, ale nie musiałeś…
-Musiałem i przepraszam Cię, że wczoraj tak na Ciebie naskoczyłem.
-Nie przepraszaj. W sumie dobrze, że to zrobiłeś, dzięki temu uświadomiłam sobie kilka ważnych spraw. – uśmiechnęłam się.
-Kiedy wychodzisz ze szpitala?- spytał po chwili.
-Najprawdopodobniej jutro.
-Cieszę się.- powiedział wesoło.
-Dobrze się czujesz?- zapytałam żartobliwie.
-No pewnie. Skąd masz te tulipany?
-Od…Od… Od dziewczyn, rano mi Gośka przyniosła. – musiałam skłamać, nie chciałam mu mówić, że dostałam te kwiatki od Bąka, by się tylko nie potrzebnie złościł.
-Na pewno?
-Tak, na pewno. A czemu dzisiaj jesteś tak wcześnie? Trening teraz powinieneś mieć.
-Nie miałem na to siły psychicznej. Trener mnie wygonił i powiedział „Idź już do tej Patrycji, bo jeśli cie zobaczę w taki stanie jak teraz, to nie wiem co ci zrobię”.- uśmiechnął się.
-Łukasz nie chce, żebyś przeze mnie zawalał treningi. Wiem jak ważna jest dla Ciebie reprezentacja.
-Nie ma nic ważniejszego od Ciebie i Zuzi. Zawsze siatkówka była u mnie na pierwszym miejscu,  ale gdy zostałaś moją żoną zaczęłaś tej siatkówce deptać po piętach, tak samo Zuźka.
-Oj przestań.
-Nie…- zaśmiał się i soczyście mnie pocałował.
-Kotku ja już muszę lecieć, bo trening drugi na mnie czeka. Kocham Cię.- wypowiedział i znikł za drzwiami.
Resztę dnia siedziałam sama przeglądając Internet. Natchnęłam się bardzo ciekawy artykuł o… mnie, na temat „Patrycja Żygadło- Stężyk przewieziona do szpitala, czy jej kariera stanie pod znakiem zapytania?” Oni nic nie wiedzą co mi się dzieje, a już piszą. Nie powinni się mieszać w takie sprawy. Co prawda mogę o tym po informować fanów siatkówki, ale nie z tyloma bajkami jakie tu zamieścili. Zdenerwowana odłożył laptop i położyłam się spać. Rano lekarz już był, sprawdził wszystko i dał mi wypis. Zadzwoniłam po Łukasza, żeby przyjechał. Był kilka minut po tym. Przez ten czas przebrałam się spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Doktor przepisał mi jeszcze receptę na leki i zabronił trenować do tygodnia, potem kontrola i okaże się co dalej. Zalecił mi jednak żebym na ten czas wróciła do domu, a nie do Ośrodka. Następnie wyszedł, Łukasz wziął moją torbę i poszliśmy do samochodu.
-Pojedziemy do Ośrodka, muszę załatwić tam kilka spraw i widzimy się za tydzień.- uśmiechnęłam się. – I tak nie mam co tu robić. Przynajmniej ten czas spędzę z Zuzią, a no i oczywiście zabieram Ci samochód, bo nie będę się do Bełchatowa pociągami tłuc.- dokończyłam. Łukasz milczał.
-Ej Ty mnie w ogóle słuchasz?!
-No pewnie.
-Jakoś nie wydaje mi się. Wracam do Bełka słyszałeś?!
-Co, po co?
-Fajnie, że wiesz o czym mówię.
-Oj Misiu nie złość się.- powiedział i popatrzył się przez dłuższą chwilę na mnie.
-Łukasz uważaj!- krzyknęłam…