-… Jest
Pani chora na białaczkę i z tego co tu wynika to już od kilku lat.- zakończył.
- Tak
wiedziałam o tym, że byłam chora, ale lekarze mówili mi że już po wszystkim, że
leczenie można zakończyć i nowotwór nie powróci.
-Gdzie
się Pani wcześniej leczyła?
-W
Dąbrowie Górniczej, bo tam się urodziłam i wychowywałam.
-W
najbliższym czasie skontaktuje się z nimi. Nie wygląda to źle, jednak muszę
przepisać Pani odpowiednie leki, żeby stań Pani zdrowia się nie pogorszył,
oczywiście to jeszcze będzie można wyleczyć. – uśmiechnął się.
-A co z
graniem? Nadal mogę to robić?
-Tak,
nie musi Pani nic zmieniać, by najmniej jeszcze nie teraz. To wszystko może
Pani już wyjść.
-Dziękuje,
do widzenia.- powiedziałam po czym opuściłam gabinet.
-Pani
Patrycjo!- krzyknął za mną doktor Zarzycki.- Za tydzień proszę się stawić do
mnie.- dokończył, uśmiechnęłam się i poszłam w stronę wyjścia, ze szpitala.
-Cholera,
ja to mam szczęście!- krzyknęłam i odruchowo kopnęłam w koło samochodu. Pod
impulsem złości i rozgoryczenia, byłabym chyba w stanie zrobić wszystko czego
normalnie nie robię.
-Hej,
uspokój się, jeszcze z tego wyjdziesz. Pokaż innym jak się walczy.- powiedział
Łukasz łapiąc mnie za ramiona. Wpatrywałam się w jego piękne, brązowe oczy
niczym płynna czekolada, które świeciły się w blasku słońca. Po chwili nachylił
się do mnie i lekko musnął moje wargi. Następnie otworzył mi drzwi od auta,
usadowiłam się w swoim fotelu i ruszyliśmy w stronę do domu. Przez całą drogę
nie powiedziałam ani słowa, było mi przykro, że lekarzom którym zaufałam nie
udało się usunąć tej obrzydliwej zarazy. Niestety błędy zdarzają się każdemu,
mimo że zapewniali mi bezpieczną przyszłość…
Byłam
uradowana, że w końcu mogę zobaczyć się z moim Skarbem. Postanowiliśmy, że na ten tydzień wolny od
treningów wyjedziemy z Zuzią na wieś. Obok domu dziadków, miałam swoją działkę,
na której znajdował się mały domek letniskowy, był sierpień, noce gorące i dni
upalne, a świeże powietrze dobrze zrobi nam wszystkim.
Ten
tydzień zleciał tak szybko, że nawet nie wiedzieliśmy że musimy już wracać do
Bełchatowa. Spacery po sadzie dziadków, leżenie na łące tuż przy małym
jeziorku, śpiewanie ptaków i zapach lipy, sprawiał mi duży zapał do życia, ale
głównym składnikiem tego zapału byli Łukasz i Zuzanna, bo dzięki nim wiem, że
mam dla kogo żyć.
Po
południu, byłam już u doktora, który postanowił mnie leczyć do końca. Kazałam
Łukaszowi zostać w domu, razem z Zuźką.
-Dzień
dobry.- powiedziałam wchodząc do pomieszczenia dla lekarzy.- Chciał się Pan
dzisiaj ze mną spotkać.
-Dzień
dobry, tak. Proszę iść do Sali numer 21, tam zrobi Pani wszystkie mi potrzebne
badania do dalszego leczenia, po wyniki powinna się Pani zgłosić za około 2
tygodnie, to tyle.
-A czy
po zrobieniu badań mogę już iść do domu?
-Tak
oczywiście.- mruknął po nosem, wyszłam odszukać to pomieszczenie, samo szukanie
nie zajęło mi dużo czasu, aczkolwiek na zrobienie tych wszystkich badań zajęło
mi blisko 3 godziny, zmęczona wróciłam do domu. Gdy tylko weszłam do
mieszkania, poczułam ładny zapach dochodzący z kuchni.
-Ale
jestem głodna, co zrobiłeś dobrego.
-Siadaj
do stołu i zaraz zobaczysz.- uśmiechnął się, zawołałam Zuzie na obiad i
wspólnie zjedliśmy posiłek, następnie Łukasz wziął się za mycie naczyń, a ja
poszłam położyć córeczkę na popołudniową drzemkę, po męczącym, ulanym dniu.
-Nie
wiem co to było, ale to było pyszne.- powiedziałam do Łukasza siadając mu na
kolana. Łuki wpił się namiętnie w moje usta, chwile po tym przenieśliśmy się do
sypialni.
Mijały
dnie. Wróciłam do treningów, teraz z kadrą przygotowywaliśmy się do Mistrzostw
Europy.
Nie
było mi łatwo, coraz częściej musiałam przerywać „pracę” z powodu zbyt
wielkiego zmęczenia i wycieńczenia. Jednak dawałam sobie radę. Ostatnio zaczęło
mi się udawać zawisnąć w powietrzu,
poprawiłam swoją zagrywkę i blok, było doskonale, szkoda że nie długo po tym
wszystko się skończyło…
_______________________________________________________________
Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Jeśli ktoś przeczytał całość, proszę o pozostawianie po sobie śladu w postaci komentarza! ;) Dzięki i pozdrawiam ;) Jotkaa.