Głęboki upadek prowadzi często do wielkiego szczęścia.
Jak zwykle
wszystko muszę załatwić na ostatnią chwilę. Dopiero tydzień przed świętami
zaczęłam szukać prezentów dla bliskich. Postanowiliśmy, że Wigilię spędzimy w
gronie przyjaciół, więc zaprosiliśmy Krzysia z Iwoną i pociechami oraz Mariusza
z Pauliną i Arka. Nikola z Patrykiem niestety nie mogli przylecieć na święta.
Nie byłam z tego powodu zadowolona, to miały być nasze pierwsze święta razem. Ale cóż takie jest życie. Boże
narodzenie i drugi dzień świąt postanowiliśmy spędzić u swoich rodzin.
Dowiedziałam się od Pawła, że rodzice przylecą z Anglii. Planów na sylwestra
jeszcze nie mamy. Łukasz miał już
wszystko z głowy, kilka dni temu wszystko załatwił. Nie wiem jak on to robi, ja
jakoś nigdy nie mogę się wyrobić na czas. No ale trudno, taka już moja natura. Po
między mną, a Łukaszem wszystko po woli wraca do normy. Moja miłość do niego nie zna granic. „Miłość potrafi znaleźć drogę tam, gdzie
nawet nie ma ścieżki” Rozgrywający wcale nie spuszczał ze mnie oka. Cały czas
był przy mnie. Na początku było to trochę uciążliwe, ale z czasem się
przyzwyczaiłam się do tego. Byłam już w drugim miesiącu ciąży. Nie mogłam się
doczekać kiedy na świat przyjdzie nasze potomstwo. Dziecko rozwija się
prawidłowo. Regularnie chodzę do lekarza na kontrole. Prawdopodobnie Łukasz nie
będzie miał przeprowadzanych kolejnym zabiegów na łokieć. Zaczął już rehabilitacje, latem będzie mógł już grać w
reprezentacji, a potem po sezonie klub, co mnie najbardziej smuci. Nie chce
żeby Łukasz grał w Rosji. Był wieczór wspólnie z narzeczonym siedziałam przy
stole, jedząc kolacje.
-Pójdziemy się
przejść?- spytałam po chwili.
-Czemu nie, zaraz
pójdziemy.- uśmiechnął się, ja w zamian dałam mu buziaka w policzek. Po kilku
minutach byliśmy już w parku, usiedliśmy na ławce i patrzyliśmy się na gwiazdy.
-Łukasz muszę Ci to w
końcu powiedzieć.- zaczęłam.
-A więc słucham.
-Nie chce żebyś grał już
w Rosji.- musiałam to wyrzucić z siebie, bo taka była prawda, nie umiem trzymać
niczego w sobie.
-Wiem, dlatego
byliśmy w Rosji. Musiałem załatwić sprawy w klubie. Nie będę tam już grać. Dostałem
propozycję gry w Skrze, od nowego sezonu.
-Żartujesz?- spytałam
z niedowierzeniem.
-Nie.- uśmiechnął
się.
-Nawet nie wiesz jak
się cieszę. – powiedziałam po czym namiętnie pocałowałam Łukiego, gdy nagle
usłyszeliśmy znajomy głos.
-Nie zimno Wam?-
zapytał z daleka jakiś mężczyzna, po chwili do nas podszedł. Nie mógł być to
kto inny jak Winiar z Mariuszem.
-Gdzie Wy się o tej porze wybieracie?- zaśmiałam się.
-Tylko do sklepu.- odpowiedział Winiar z uśmiechem na twarzy.
-A jak Arek?- spytałam Mariusza.
-Dobrze, dzięki, że pytasz. Okazało się, że przeszczep nie jest potrzebny, wystarczy jak przeprowadzą Arkowi tramsfuzje krwi. Z tym już nie będzie problemu, za po nowym roku mamy stawić się w klinice.- po tych słowach kamień spadł mi z serca. Bardzo uwielbiałam tego dzieciaka, traktowałam go jak młodszego brata.
-Mariusz choć już, bo nam sklepy po zamykają.- jęknął Michał, po czym odeszli. Około 21.00 wróciliśmy do domu. Puszek nie był już malutkim szczeniaczkiem, bardzo wyrósł. Nie było już go z nami w domu, tylko Łukasz z chłopakami zrobili mu budę na dworze i tam sobie siedział. Nie przespałam całej nocy, strasznie łapały mnie skurcze w łydkach. Często tak miałam po ciężkich treningach, albo wyczerpującym meczu. Odzwyczaiłam się już od tego, ale w ostatnim czasie one powróciły. Nie mogłam sobie wziąć nic przeciw bólowego,bo mogłoby to zaszkodzić dziecku. Jak byłam tydzień temu u lekarza, to wypisał mi witaminy, które muszę brać codziennie. Było mi po nich zdecydowanie lepiej. Po 6.00 udało mi się zmrużyć oczy. Nie spałam za długo zaraz o 7.00 przyszedł do nas Paweł.
- Co Ty tu robisz o tej porze?- spytałam na powitanie.
-Mieliśmy dzisiaj odwiedzić dziadków...
-Faktycznie, zaraz będę gotowa.- poszłam na górę, obudzić Łukasz i poinformować go, że jadę z Pawłem do Lipnicy, do dziadków. Po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia.
-A śniadanie?- zapytał Paweł.
-Nie ma czasu, ja chce dzisiaj wrócić do domu, a trochę daleko.
-Tak myślałem. Trzymaj zjesz w samochodzie.- Paweł podał mi zrobione przez niego kanapki i poszliśmy do auta. Koło 11.00 byliśmy już na miejscu, przez całą drogę spałam. Już na werandzie było czuć, że babcia coś upiekła. Można by powiedzieć, że pieczenie to jej hobby.
-Dzień dobry.- powiedzieliśmy razem z Pawłem, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania.
-A kogo my widzimy, jak dawno Was tutaj nie było.- przywitał nas rozweselony dziadek.- Powiedzcie co u Was słychać, ile jeszcze na prawnuki mamy czekać.- ciągnął.
-Daj im spokój, dzieciaki napewno są podróżą zmęczone. Siadajcie zaraz podam ciasto i herbatę.- powiedziałam babcia Halina.
-To mama Wam nic nie powiedziała, jak byłam przed wylotem?- spytałam.
-Nie nic nie mówiła.- odpowiedział dziadek Jasiek.
-A co takiego by miałam nam powiedzieć?- dodała Halina.
-W ciąży jestem.
-No w końcu, Paweł ty też byś się wziął do roboty.- przerwał Jan.
-Na dzieci jeszcze przyjdzie czas.- odpowiedział.
-Na litość Boską Janek, daj im już spokój.- upomniała kolejny raz. Ja z Pawciem tylko zaśmialiśmy się po nosem.
-A co z siatkówką?- spytała Halina.
-Wrócę jak urodzę.
-A Gosia coś wspominała, że nie jesteś już z Kamilem.
-No tak nie jestem.
-Ale dlaczego, to był taki dobry i uprzejmy chłopak.
-Babciu nie chce o tym rozmawiać.
-Dobrze, rozumiem.- odpowiedziała, po czym poszliśmy z Pawłem przejść się po sadzie. Miło tak było powspominać nasze dzieciństwo jak tu jeszcze mieszkaliśmy. Po 13.00 dziadek zawołał nas na obiad.
-Zostajecie na noc?- spytał Jan.
-Nie, zaraz z resztą wracamy. Chcemy jeszcze przed wieczorem wrócić do Bełchatowa.- odpowiedział Paweł, zaraz po skończonym obiedzie, babcia zapakowała nam dwie pełne torby różnego rodzaju przetwory, po czym pożegnaliśmy się z nimi.
-Spotykasz się jeszcze z Emilką?- zapytałam w drodze do domu.
-Tak, a czemu pytasz?
-Z ciekawości.- po tych słowach włączyłam radio. Akurat w radiu zaczął lecieć nasz ulubiony kawałek, Ira- Parę chwil. Odśpiewałam razem z braciszkiem cały utwór, nim się obejrzeliśmy byliśmy już w domu. Pożegnałam się z Pawłem po czym poszłam w stronę mieszkania.
-Jestem!- jak zwykle krzyknęłam gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi. Łukasz leżał na kanapie w salonie, poszłam do niego i mocno się przytuliłam.
-Kochasz mnie jeszcze?- spytał Łukasz.
-Kocham Cię, teraz i tu na zawsze...
_________________________________________________________________
No to mamy już nowy rozdział, serdecznie Was przepraszam, że musieliście czekać tyle na nowy rozdział :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) Przez ostatni czas wogóle nie miałam weny, teraz właśnie zaczynam ferie, więc postaram się dodawać rozdziały częściej :)
Pozdrawiam :)