sobota, 30 marca 2013

Rozdział 43


Wstałam wcześnie, nie mogąc doczekać sie podroży. Wszystko spakowałam, nawet dwa razy sprawdziłam czy jest wszystko. Gorący prysznic rozluźnił moje mięsnie i skutecznie mnie obudził. Cały czas zastanawiałam się kiedy trener pozwoli mi grać, bardzo chciałam, ale z drugiej strony lepiej było dojść do siebie. Po 9 przyszedł Paweł by zająć się Zuzią. Bardzo chciałam ją zatrzymać, nie wyjechałam jeszcze a już z nią tęskniłam.
- Uważaj na siebie - powiedział Paweł na pożegnanie. Ucałowałam mała i wsiadłam do autobusu. Po dwóch godzinach spokojnej jazdy byłam na Okręciu.   Do odprawy zostało mi 20 minut, poszłam więc do kiosku i kupiłam nowy Przegląd Sportowy. W oczy od razu rzucił mi się nagłówek - 'Kobiety zawodzą. Możemy liczyć tylko na mężczyzn?' Otworzyłam na odpowiedniej stronie i zaczęłam czytać cały artykuł. Nie dane mi było jednak skończyć, musiałam udać się na odprawę. Jak tylko usadowiłam się na swoim miejscu, powróciłam do lektury. W pewnym momencie moje czytanie przerwał mi jakiś mężczyzna siedzący obok mnie.
- To wina trenera - mówi patrząc na moją gazetę - Gdyby bardziej je zmobilizował wygrałyby.
- Tu się z panem nie zgodzę. To bardzo dobry trener, a po za tym ma świetnego pomocnika.
- Może, ale i tak powinni go wywalić - czy ten facet jest głupi czy ja jestem przewrażliwiona?
- Zna się pan na siatkówce, że tak mówi? - spytałam próbując nie wybuchnąć.
- Oczywiście! - odparł wzburzony. Ciekawe, zaraz się przekonamy - Na pewno lepiej od pani!
- Na pewno nie - zaczynało się we mnie gotować. Szkoda że nie poleciałam ze wszystkimi, nie musiałabym słuchać tego pajaca. Nacisnęłam przycisk wzywający stewardessę.
- Jest jakieś wolne miejsce gdzie indziej? - spytałam gdy tylko podeszła.
- Nie wygodnie?
- Bardzo, ale ten człowiek mnie denerwuje, a nie wolno mi - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Możemy ewentualnie pana przenieść - zaproponowała, nie zdążyłam się zgodzić, gdyż nieznajomy nam przerwał.
- A niby z jakiego tytułu mam się przenosić? - spytał oburzony.
- Nie którzy mają więcej przywilejów od innych - odpowiedziałam, stewardessa się zaśmiała - a po za tym jako członek PZPS je mam.
- Tez mi gruba ryba, nic tam nie robicie, tylko siedzicie.
- Właśnie nie, ja gram właśnie w siatkówkę, a nie siedzę, tylko ciężko pracuje - na tym nasza rozmowa się zakończyła, facet bez problemów zgodził się na zmianę miejsc, na jego miejsce dosiała się jakąś dziewczyna, szybko nałożyła słuchawki przez co nie było z nią problemów. Reszta lotu upłynęła mi szybko. Nim sie zorientowałam kołowaliśmy na lotnisku. Szkoda że nie ma Bartka ze mna. fajnie by było sie pośmiać z jego strachu przed lataniem.  Na lotnisku czekał na mnie Łukasz. Szybko podbiegł do mnie.
- Boże jak się stęskniłem - mocno mnie objął.
- Ja też - popatrzyłam na niego, uśmiechnął się i wpił się w moje usta.
- Kocham cię - powiedział, jak tylko się oderwaliśmy od siebie.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam, po drodze do hotelu wypytywał mnie o Zuzie i o wszystko. Musiał mu wszystko opowiadać, nie zdążyłam bo po 10 minutach byliśmy pod hotelem. W recepcji od razu wiedzieli z kim mają do czynienia i bez żadnych przeszkód dali mi klucz do pokoju. Mój pokuj był dwa piętka niżej niż Łukasza, ale to nie szkodzi, w końcu jest winda. Pomógł mi się rozpakować, po czym pokazał gdzie co i jak jest, jak dość na hale i do restauracji. Resztę dnia spędziliśmy rozmawiając i nic nie robiąc. Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko podeszłam i otworzyłam, to był Sebastian.
- Nie chciałam ci wczoraj przeszkadzać, ale tu masz plan treningów i meczy, za godzinę widzimy się na śniadaniu. Trener postanowił że będziesz dzisiaj trenować, ale nie za ciężko. I może da ci jutro zagrać - rzuciłam mu się na szyje, wiedziałam że to on załatwił to u trenera.
- Dziękuje, dziękuje!
- Dobra tylko nikomu ani słowa - zasalutowałam i pobiegłam pod prysznic, szybko się ubrałam i pobiegłam do Łukasza. Przez kilka minut stałam pod pokojem czekając aż otworzą. Z pokoju obok wyszedł Zagumny.
- Otwórz tym - podał mi klucz do swojego pokoju. Włożyłam odpowiedni klucz i go przekręciłam, drzwi sie otworzyły. Spojrzałam na Pawła.
- Do trzech pokoi są identyczne zamki - dlatego otworzysz moimi - puścił mi oczko i wrócił do pokoju. Po cichu weszłam, nie mogąc opanować śmiechu głośno zawołałam 'Pali się'. reakcja była natychmiastowa, oboje zerwali się z łóżek, nie wiedząc o co chodzi. Nie mogłam się już powstrzymać i zaczęłam się tarzać ze śmiechu.
- Co jest?! - zawołał Krzysiu, cały czas rozglądał się nie wiedząc do końca co się stało. Łukasz po chwili zorientował się że to żart i razem ze mną zaczął się śmiać. Krzysiu dalej nie wiedział co się dzieje.
- Żart - powiedziałam gdy udało mi się trochę uspokoić - chciałam was wystraszyć - po czym zaczęłam się znowu śmiać, przypominając sobie minę Igły.
- Bardzo śmieszne - powiedział po czym rzucił się na ma nie i zaczął łaskotać. Po chwili dołączył do nas Łuki i cała nasza trójka po tarzała się ze śmiechu na ziemi.  
Gdy zeszliśmy na śniadanie, dalej chciało mi się  śmiać. Usiadłam z dziewczynami, wszystkie bardzo się ucieszyły że w końcu będę grać. Czas upłynął nam szybko i trzeba było zbierać sie na trening, szybko się przebrałam i spakowałam torbę. Po przyjściu na sale i ustaleniu z trenerem czego mi nie wolno, zabrałam się za rozgrzewkę i rozciąganie. trening i tak był ciężki, ale lubiłam taki rodzaj ćwiczeń. Potem przyszedł czas na obiad, szybko zjadłam to co miałam na talerzu gdyż byłam strasznie głodna. Nie tylko ja. Drugi trening był już lżejszy, dokładna analiza przeciwniczek, czyli Turczynek. Każdy miał poćwiczyć coś innego, potem zagraliśmy mini mecz. Wieczorem wpadłam do pokoju nie mogąc ruszać rękami i nogami. Zadzwoniłam jeszcze tylko do Pawła pytając jak mała i od razu zasnęłam. Rano obudził mnie alarm, wciąż czułam w rekach i nogach wczorajszy trening, ale takie jest nasze życie, dawno się już z nim pogodziłam. Po porannym rozruchu przyszedł czas na ostanie uwagi i analizy. Mecz miałyśmy o 14, a chłopaki o 18. Po 12  byłyśmy już na hali i rozgrzewałyśmy się, kilki chłopaków też przyszło, w tym Łukasz, zawsze mi kibicował. O 14 zabrzmiał pierwszy gwizdek. Dziewczyny znowu nie mogły się zgrać, pierwszy set poszedł łupem gospodyń do 16. W drugim trener mnie wpuścił i poszła wyrwałyśmy seta grając na przewagi 30:28. Trzeci set był można by powiedzieć bardzo kluczowy, dziewczyny się zgrały i już było 2:1 dla nas. Miałam nadzieję ze w czwartym to się rozstrzygnie, ale sie myliłam, Turczynki przypomniały sobie jak się gra i nie pozwoliły na koniec, wygrały czwarta partie 29:27. Podczas zmian stron w tie-breaku przegrywałyśmy 8:1, trener mnie wpuszcza i gra idzie, kolejne 8 punków dla nas. Jeszcze tylko kilka dobrych akcji i będzie koniec, dobra obrona, szybka wystawa, krótka i jest. Wygrywamy 15:12, a w całym meczu 3:2, przedłużamy sobie szanse na pozostanie w rozgrywkach. Byłam wykończona ale szczęśliwa. Czekałam już tylko na mecz chłopaków. Im poszła znacznie szybciej, bez żadnych problemów wygrali 3:0 z Francją przez co byli jeszcze bliżej wyjścia z grupy, choć najmocniejsze drużyny jeszcze przed nimi, czyli Brazylia, którą rok wcześniej wysłaliśmy do domu i wziąć mocne Stany Zjednoczone, a także zawsze niebezpieczna Bułgaria. W końcu nadszedł czas na małe świętowania, ten wieczór spędziłam z Łukaszem, świetnie się razem bawiliśmy, a także z resztą kadrowiczów, płci męskiej i żeńskiej.
- Czuje że i w tym roku złoto będzie miało kolor biało-czerwony - powiedziałam do Łukasza.
- Nie miał bym nic przeciwko...


__________________________________________________________________
I jest nowy rozdział przed świętami, jest to rozdział mojego autorstwa i mam nadzieję ze się wam spodoba. Jeżeli martwicie się że wasza Jadzia porzuciła was, to nie macie racji, bo jest, ale niestety problemy techniczne zatrzymują ją i nie może dodawać.

Wesołych świat od nas dwóch, smacznego jajka i przede wszystkich wypoczynku, życzy Jadzia i Agnieszka :) Pozdrawiam i do zobaczenia :)