piątek, 31 maja 2013

Rozdział 54

Obudziłam się w środku ambulansu. Rozejrzałam się dookoła,  ale nie widziałam w nim Łukasza. Przestraszona podniosłam się do góry.
-Gdzie jest Łukasz?- spytałam zdenerwowana.
-Niech się Pani nie martwi. Pan Łukasz jest na zewnątrz rozmawiała z policją. Chciałam wstać i pójść do nich jednak ból głowy mi w tym przeszkodził, w pewnej chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami, upadłam. Miałam rozciętą brew, wargę i lewą rękę, na szczęście nic poważnego. Dostałam szklankę zimnej wody i po woli dochodziłam do siebie. Wszyłam na zewnątrz. Podszedł do mnie policjant.
-Musi Pani złożyć zeznania.- powiedział. Jest Pani w stanie?
-Tak.- odpowiedziałam po czym zaczęłam wszystko opowiadać po kolei.- A więc to było tak: Wracaliśmy z Łukaszem ze szpitala. Gdy wjechaliśmy na zakręt z góry z ogromną prędkością jechał tir. Jego przyczepa nie wyrobiła się na tym zakręcie, w tym momencie Łukasz spojrzał na mnie, nie minęła chwila, a ta przyczepa zaczepiła o nas i popchnęła w bok, gdzie jest na kilku metrowa otchłań na całe szczęście zatrzymaliśmy się dosyć bezpiecznie jak na taką okoliczność na drzewie. A potem obudziłam się w karetce.
-I to tyle, tak? A czy po między  Wami doszło do kłótni?
-A czy to ma znaczenie?
-Ma, zadam pytanie jeszcze raz…
-Nie trzeba. Doszło do sprzeczki, ale wątpię żeby to miało jakie kol wiek znaczenie. Przepraszam źle się czuję, mogę już odejść?
-Oczywiście.- wypowiedział młody chłopak, a ja podbiegłam do Łukasza i mocno się do niego przytuliłam.
-Przepraszam.- szepnął mi do ucha, a ja dałam mu odpowiedź pocałunkiem. Auto trzeba było oddać do naprawy. Łukasz zadzwonił do Igły żeby po nas przyjechał. Po 15 minut już był. Samochód zabrała laweta do mechanika, a my już spokojnie wróciliśmy do ośrodka. Spakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do pokoju Kadzia i Bąka. Zapukałam do drzwi otworzył mi środkowy. Wszyscy w ośrodku już wiedzieli co się stało, więc nie zdziwił się jak mnie zobaczył prawie całą w opatrunkach.
-Mam do Ciebie sprawę.- zaczęłam.
-No słucham.
-Muszę wrócić do Bełchatowa, nie chce się w takim stanie tłuc po pociągach, dało by radę zawieść mnie chodzić do Łodzi?
-Jasne, nie ma sprawy. Tylko muszę iść do trenera. – uśmiechnęłam się i razem z siatkarzem wyszłam z pokoju, ten poszedł załatwić sobie dzień wolnego u Andrei, a ja wzięłam torbę i wyszłam przed ośrodek, po chwili Łukasz do mnie dołączył.
-To co jedziemy?- stanął przy mnie.
-Jedziemy.- odpowiedziałam uśmiechem i poszliśmy do samochodu. Przez całą drogę śmieliśmy się, wygłupialiśmy się i śpiewaliśmy przeróżne piosenki, które akurat leciały w radiu. Kadziu uparł się, że nie zostawi mnie w Łodzi i wieczorem byłam pod domem.
-Dziękuję. Kiedyś się odwdzięczę.- wzięłam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę mieszkania. Na moje zaskoczenie drzwi były zamknięte. Oczywiście tak się pakowałam, że zapomniałam kluczy. Zadzwoniłam dzwonkiem, nic. Powtórzyłam czynność kilka razy i dopiero raczył mi otworzyć Paweł.
-Ty nie jesteś w Spale?- zapytał zakłopotany.- Boże Święty co Ci się stało?
-Mam problemy zdrowotne i lekarz kazał mi przyjechał na tydzień do domu. A to mały wypadek jak wracałam ze szpitala.
-Mały? Jesteś cała w opatrunkach.
-Nie przesadzaj, nic mi się takiego nie stało. Możesz mnie w końcu wpuścić do własnego domu?
-Tak, przepraszam.- wypowiedział i weszłam do środka. Poszłam rozpakować swoje rzeczy do sypialni, ku mojemu zaskoczeniu ktoś tu był.
-Kurwa, Paweł co to ma znaczyć?- krzyknęłam, gdy w swoim łóżku ujrzałam obcą mi kobietę, na dodatek pół nagą.
-Ja Ci to wszystko wytłumaczę.- powiedział przestraszony.
-Nie powiesz, mi tylko Emilce.
-Proszę Cie nic jej nie mów.
-Ja jej nic nie powiem, sam to zrobisz. Widzę, że przyjechałam w odpowiednim momencie. -Zakłopotana kobieta uciekła z domu.
-I widzisz co zrobiłaś?
-No na co czekasz, może jeszcze polecisz za nią, co? Nie spodziewałam się po Tobie tego, wiesz? Gdzie jest Zuźka?

-Nie polecę za nią, bo kocham Emilkę. Zuzia jest u rodziców w mieszkaniu.- bez słowa kłapnęłam drzwiami i poszłam po córkę.
_______________________________________________________________
Witam po przerwie. :) Jeżeli macie do mnie jakiekolwiek pytania, piszcie je bez pośrednio pod tym rozdziałem, a ja dam Wam odpowiedzi przy następnej notce, już jutro :) Pozdrawiam Jotkaa.  

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 53


-Dziękuję, jest przepiękny, ale nie musiałeś…
-Musiałem i przepraszam Cię, że wczoraj tak na Ciebie naskoczyłem.
-Nie przepraszaj. W sumie dobrze, że to zrobiłeś, dzięki temu uświadomiłam sobie kilka ważnych spraw. – uśmiechnęłam się.
-Kiedy wychodzisz ze szpitala?- spytał po chwili.
-Najprawdopodobniej jutro.
-Cieszę się.- powiedział wesoło.
-Dobrze się czujesz?- zapytałam żartobliwie.
-No pewnie. Skąd masz te tulipany?
-Od…Od… Od dziewczyn, rano mi Gośka przyniosła. – musiałam skłamać, nie chciałam mu mówić, że dostałam te kwiatki od Bąka, by się tylko nie potrzebnie złościł.
-Na pewno?
-Tak, na pewno. A czemu dzisiaj jesteś tak wcześnie? Trening teraz powinieneś mieć.
-Nie miałem na to siły psychicznej. Trener mnie wygonił i powiedział „Idź już do tej Patrycji, bo jeśli cie zobaczę w taki stanie jak teraz, to nie wiem co ci zrobię”.- uśmiechnął się.
-Łukasz nie chce, żebyś przeze mnie zawalał treningi. Wiem jak ważna jest dla Ciebie reprezentacja.
-Nie ma nic ważniejszego od Ciebie i Zuzi. Zawsze siatkówka była u mnie na pierwszym miejscu,  ale gdy zostałaś moją żoną zaczęłaś tej siatkówce deptać po piętach, tak samo Zuźka.
-Oj przestań.
-Nie…- zaśmiał się i soczyście mnie pocałował.
-Kotku ja już muszę lecieć, bo trening drugi na mnie czeka. Kocham Cię.- wypowiedział i znikł za drzwiami.
Resztę dnia siedziałam sama przeglądając Internet. Natchnęłam się bardzo ciekawy artykuł o… mnie, na temat „Patrycja Żygadło- Stężyk przewieziona do szpitala, czy jej kariera stanie pod znakiem zapytania?” Oni nic nie wiedzą co mi się dzieje, a już piszą. Nie powinni się mieszać w takie sprawy. Co prawda mogę o tym po informować fanów siatkówki, ale nie z tyloma bajkami jakie tu zamieścili. Zdenerwowana odłożył laptop i położyłam się spać. Rano lekarz już był, sprawdził wszystko i dał mi wypis. Zadzwoniłam po Łukasza, żeby przyjechał. Był kilka minut po tym. Przez ten czas przebrałam się spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Doktor przepisał mi jeszcze receptę na leki i zabronił trenować do tygodnia, potem kontrola i okaże się co dalej. Zalecił mi jednak żebym na ten czas wróciła do domu, a nie do Ośrodka. Następnie wyszedł, Łukasz wziął moją torbę i poszliśmy do samochodu.
-Pojedziemy do Ośrodka, muszę załatwić tam kilka spraw i widzimy się za tydzień.- uśmiechnęłam się. – I tak nie mam co tu robić. Przynajmniej ten czas spędzę z Zuzią, a no i oczywiście zabieram Ci samochód, bo nie będę się do Bełchatowa pociągami tłuc.- dokończyłam. Łukasz milczał.
-Ej Ty mnie w ogóle słuchasz?!
-No pewnie.
-Jakoś nie wydaje mi się. Wracam do Bełka słyszałeś?!
-Co, po co?
-Fajnie, że wiesz o czym mówię.
-Oj Misiu nie złość się.- powiedział i popatrzył się przez dłuższą chwilę na mnie.
-Łukasz uważaj!- krzyknęłam… 

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 52


-Nie to, nie możliwe.
-Z Łukaszem nie ma rzeczy nie możliwych.- zaśmiała się.
-Jak do rana mi nie przejdzie, pójdę do pobliskiego lekarza. A teraz idę już spać, może mi się uda.
-Śpij dobrze.- powiedziała, a ja w tym samym czasie odwróciłam się na drugi bok. Noc minęła mi spokojnie, ból brzucha ustał. Wzięłam gorący prysznic na rozbudzenie kości i poszłam na śniadanie.
-Jak się dzisiaj czujesz?- spytał Łukasz zatrzymując się przy moim stoliku.
-Lepiej, idę na spacer, a potem trening. – powiedziałam z uśmiechem.
-Na trening? Może odpuść sobie dzisiaj, co?
-Nie.- oznajmiałam stanowczo i opuściłam stołówkę. Poszłam się przejść po Spalskich lasach. Włożyłam słuchawki i uszły i spacerowałam. Straciłam poczucie czasu. Gdy zajrzałam na zegarek była 11:15. Miałam piętnaście minut, aby stawić się gotowa na treningu. Pobiegłam w stronę Ośrodka tak szybko, ile sił a nogach. Wpadłam do pokoju i złapałam torbę. O 11:30 weszłam do szatni, gdzie siedziały wszystkie dziewczyny. Zdyszana siadłam na ławce.
-Nie musiałaś się tak śpieszyć, trening za pół godziny, bo trener się spóźni.
-Fajnie wiedzieć. To ja tak się śpieszę na darmo.- powiedziałam i zaczęłam się przebierać. Pół godziny potem byłyśmy już na siłowni.
Zostało kilka ostatnich minut dzisiejszego treningu. Wzięłam jeszcze sztangę i zaczęłam ją podnosić. Po chwili, jednak wypadła mi ona z rąk, robiąc przy tym bardzo duży hałas. Nagle każdy był już przy mnie. Ja zaczęłam zwijać się  z bólu, trzymając się za brzuch.
-Koniec treningu, rozejść się!- zażądał trener.
-Patrycja co się dzieję?- spytał Bogdan z przerażeniem. Nie miałam siły żeby mu odpowiedzieć.
-Zajmę się nią. Zostaw nas samych.- podszedł Świder, po czym trener opuścił siłownię.
-Choć pojedziemy teraz do szpitala, dobrze?- oznajmił grzecznie, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu.- Poczekaj chwilkę, idę po kilka Twoich rzeczy.- powiedział. Zaraz po tym wrócił z najpotrzebniejszymi rzeczami dla mnie. Brzuch bolał mnie coraz bardziej, nie mogłam już wytrzymać. Świder przyśpieszył i zaraz byliśmy na miejscu. Ponownie wziął mnie na ręce i zaniósł, tym razem do doktora, który miał mnie zbadać. Ból nadal nie ustępował. Zabrali mnie na badania. Do szpitala wpadł Łukasz.
-Co z nią?- spytał Sebastiana na powitanie.
-Nie wiem, dopiero jej badania robią.
-Cholera. A mówiłem jej, żeby przyjechać tu wczoraj.
-Od wczoraj się to dzieje? Czemu nic nie mówiłeś? W ogóle czemu ją na trening puściłeś?
-Nie zgodziłem się, żeby dzisiaj trenowała. Ale ona sobie to olała i gdzieś wyszła. Tyle rozmowy było.
-Dobra, nie musisz się tłumaczyć. Ważne, aby to nie było nic poważnego.
Dostałam leki przeciwbólowe. Trochę mi po nich przestał boleć brzuch, lecz nadal coś czułam. Następnie zrobili badania, wyniki miały być za kilka minut. Doktor wiedział co mi jest, jednak najpierw poszedł do chłopaków.
-Za te bóle Pani Patrycji, odpowiadają nerki. Niestety nic nie możemy zrobić. Podamy jej odpowiednie leki, które będzie musiała zażywać przez jakiś czas. Zostanie u nas do jutra. Jeśli objawy pogorszą się będziemy musieli, zastosować inne leczenie. A i w najbliższym meczu na pewno nie będzie mogła zagrać.- zakończył, po czym Łukasz i Świder podeszli do mnie.
-Brawo, ćwierćfinał masz z głowy. Prosiłem Cię, żebyś dzisiaj odpoczęła?
-Odczepisz się ode mnie?
-Nie. Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś. Zerwałem się z treningu jak się tylko dowiedziałem, że tu jesteś.
-To możesz już iść. Nie jesteś mi teraz potrzebny, wszystko już dobrze. Chcę odpocząć.- Łukasz nie odezwał się słowem, tylko wyraźnie zdenerwowany wyszedł z Sali. Zostałam z Sebastianem, długo razem rozmawialiśmy…
O 7:30 przyszedł do mnie lekarz na wizytę.
-Dzień dobry, jak się dzisiaj Pani czuje?- zapytał grzecznie.
-Zdecydowanie lepiej, a kiedy będę mogła wrócić do Ośrodka?
-Jeśli będzie już wszystko dobrze, to jutro rano. Tylko żadnych treningów przez tydzień!- uśmiechnął się. – No tyle co mam do powiedzenia, może Pani z powrotem iść spać.- powiedział i wyszedł z Sali. Jednak nie mogłam spać, bo ciągle ktoś do mnie dzwonił. Paweł, mama, Emilka, Gośka, a potem odwiedził mnie Bąku.
-Jak tam?- powiedział na przywitanie, a później wręczył mi bukiet błękitnych tulipanów.
-Dobrze. Jak będzie już wszystko ok, to jutro wracam do Ośrodka. Piękne kwiaty. Dziękuję.- odpowiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
-Cieszę się.- podarował mi uśmiech. Rozmawialiśmy dobre 2 godziny, a potem Michał pojechał na trening. Ja w końcu miałam chwilę, żeby się zdrzemnąć. Gdy się obudziła, ktoś trzymał moją dłoń, nie widziała kto to. Zamiast głowy zobaczyła ogromny bukiet czerwonych róż, z za których po chwili wychylił się Łukasz.
-Dla Ciebie bukiet z czerwonych róż, będą pasowały do Twoich ust. W ramionach mych będziesz tulić się. Kocham Cię. – wyszeptał mi do ucha, po czym namiętnie wpił się w moje wargi…
_______________________________________________________________
:) Następny postaram się dodać w poniedziałek :) Jeśli macie do mnie jakieś pytania znajdziecie mnie na fan page fb  https://www.facebook.com/pages/Siatk%C3%B3wka-lepsza-ni%C5%BC-w%C3%B3dka/316894811742401 :) Pozdrawiam Was serdecznie :) Jotkaa 

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 51


Do Spały wyjechaliśmy po 10:00. Zabrał się z nami Bąku, bo jeszcze dzisiaj wolał nie prowadzić. Byłam zmęczona, nie wyspana i robiło mi się nie dobrze. W ośrodku byliśmy równo o 18:00. Dostałam mój stały klucz do pokoju i następnie rozpakowałam się. Gosi jeszcze nie było, ale za to Agnieszka tak, dzieliła pokój z Emilką zaraz za ścianą. Ktoś zapukał do drzwi, byłam akurat w łazience, ale drzwi nie zamykałam na klucz.
-Otwarte, wejdź- krzyknęłam ubierając się po prysznicu. Gdy wyszłam z łazienki ujrzałam Bąka siedzącego u mnie na łóżku.
-Coś się stało?- zapytałam. Michał podniósł się i stanął niebezpiecznie blisko przede mną.
-Słuchaj Patrycja, muszę Ci coś powiedzieć.
-No słucham.- uśmiechnęłam się, nadal staliśmy tak jak przed chwilą.
-Miałem Ci to powiedzieć jeszcze przed Twoim ślubem, ale nie chciałem zepsuć tego co jest po między Tobą, a Łukaszem. Bardzo mi się podobasz, tak po prostu zakochałem się w Tobie. Taka dziewczyna jak Ty to skarb. Gdy Cię widzę od razu powodujesz uśmiech na mojej twarzy.- zbliżył się jeszcze bardziej bliżej do mnie i w tej samej chwili do pokoju wszedł Łukasz, po czym jeszcze szybciej z niego wyszedł. Zostawiłam Michała samego i wybiegłam za mężem. Po chwili go dogoniłam i złapałam za rękę.
-Co to miało być?- spytał odruchowo.
-Nic, rozmawialiśmy tylko.
-Wydawało się, że było inaczej.
-Właśnie wydawało się, ale było tak jak mówię. Nie wierzysz własnej żonie? Nie wierzysz mi?!
-Sam już nie wiem.
-Kocham przecież tak nie może być. Kocham tylko Ciebie, Kocham!- krzyknęłam na cały korytarz. Po czym namiętnie wpiłam się w jego usta.
-Teraz mi wierzysz?- zapytałam kiedy się od niego oderwałam. Łukasz uśmiechnął się szeroko i mocno się do mnie przytulił. Po kilku minutach wróciłam do pokoju. Michał ciągle tam był.
-Wyjdź.- powiedziałam stanowczo.
-Ale…
-Wyjdź, nie chciałeś niszczyć tego co jest po między mną, a Łukaszem to dlaczego to robisz? Dlaczego co ja Ci człowieku zrobiłam.
-Nie, nie wiem co ja sobie wyobrażałem przychodząc tu. Powinienem już pójść, masz racje… Przepraszam.
-Czekaj. Ja chce po prostu, żeby było jak dawniej.  Jesteś super przyjacielem i nie chce, żeby to się zepsuło. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Mam męża i dziecko bardzo ich kocham i chce żeby było tak jak teraz jest.- zakończyłam po czym dałam mu buziaka w policzek. Gdy wychodził zauważyłam ,że znacznie poprawił mu się humor. Nie chciałam sobie bardziej komplikować życia. Chcę mieć to co sama sobie wywalczyłam. Mam kochającą rodzinę i na pewno nie chcę nikogo innego na miejsce Łukasza. Moje serce bije dla niego, dlatego między innymi zdecydowałam się na dziecko. Naprawdę dużo mu zawdzięczam…

Nazajutrz Małgosia już dołączyłam do zgrupowania. Trening był o 9:30. Bez żadnych problemów się na niego udałam. Na halę akurat szłam z Łukasze, gdyż miał po drodze do szatni. Gdy już miałam wchodzić dałam mu soczystego całusa na pożegnanie, akurat obok nas przechodził Bąku, wyraźnie było widać jak spuścił głowę w podłogę. Zrobiło mi się go żal, ale po chwili już o tym zapomniałam i w najlepszych humorze poszłam trenować.
Trening jak zwykle był bardzo wyczerpujący. Obolałe kości i mięśnie cały czas się we znaki. O 13:00 wyszłyśmy z hali i od razu udałyśmy się na obiad, Po chwili na stołówkę wpadł trener.
-Popołudniowy trening odwołany. Muszę jechać do warszawy. A jutro spotykamy się dopiero o 11:30 na siłowni.- powiedział. Wszystkie bardzo się ucieszyłyśmy, że mamy więcej czasu żeby odpocząć. Gdy już zjadłam poszłam na chwilkę na trening do chłopaków, akurat mieli przerwę.
-Masz trening po południu?- spytałam się Łukasza i siadłam mu na kolana.
-Nie, jeszcze półgodzinki i jestem cały dla Ciebie.- odpowiedział z uśmiechem.
-To świetnie. Pojedziemy do ZOO? Otworzyli już po remoncie, chciałam zobaczyć…- nie dokończyłam, bo Łuki mi przerwał.
-Myślałem, że zostaniemy w pokoju…
-Nie tym razem.- zaśmiałam się.- To jak pojedziemy?
-Skoro chcesz, to tak.
-Cieszę się.- powiedziałam  i sprzedałam kolejnego całusa Łukaszowi. Za raz po tym chłopaki zaczęli gwizdać.
-Zachowujecie się jak dzieci.- zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam gorącą kąpiel, a zaraz po tym przyszedł Łuki.
-Gotowa już jesteś?- spytał.
-Chwileczkę.- po tych słowach wyszłam z łazienki w samym ręczniku, żeby wziąć prywatne ciuchy. W pokoju nie było nikogo oprócz mnie i niego. Nagle złapał mnie w pasie i lekko położył na łóżku.
-Łukasz nie teraz. Mieliśmy jechać do ZOO.- powiedziałam po czym wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia.
-Choć, idziemy.- oznajmiłam.
-Naprawdę nie możemy zostać tutaj?
-Na pewno. Czy ktoś Ci kiedyś powiedział, że życie jest ze mną jest proste?
-Nie, ale Twój brat mówił o Tobie same negatywne rzeczy, ale wiesz ten mój urok osobisty.
-Po części podziałał, bo przecież  w końcu wyszłam za Ciebie wyszłam.- uśmiechnęłam się i w tym momencie wsiedliśmy do samochodu.
Podróż minęła bardzo szybko. Nim się obejrzałam staliśmy już w kolejce po bilety. W ZOO byliśmy prawie cztery godziny. Zobaczyłam bardzo piękne zwierzęta, które wcześniej widziałam tylko w TV. Mieliśmy jechać na kolacje do restauracji. W drodze bardzo źle się poczułam.
-Łukasz zatrzymaj się, nie dobrze mi.- powiedziałam, po czym Łuki zatrzymał auto.
-Co się dzieje?- spytał przestraszony, gdy wyszłam z samochodu.
-Nie wiem.- powiedziałam łapiąc się za brzuch.
-Jedziemy do lekarza?
-Nie, wróćmy do ośrodka. Wezmę tabletkę i mi przejdzie.
-Ale jesteś pewna? Może jednak pojedziemy do…
-Nie, chcę wracać do Spały.- powiedziałam stanowczo po czym wsiadłam do auta. Przez całą drogę trzymałam się za brzuch. Nie zamieniliśmy z Łukaszem ani jednego słowa, aż do mojego pokoju.
-Możesz już iść do siebie. Poradzę sobie.
-Wolałbym zostać z Tobą.
-Nie denerwuj mnie już dzisiaj i idź, spotkamy się jutro. – zakończyłam i kłapnęłam drzwiami. Szybko weszłam do pokoju i zaczęłam przewracać w szafkach w celu odnalezienia leków.
-Nie widziałaś Moch tabletek?- spytałam Gośki.
-Trzymaj, koło łóżka leżały.- powiedziała wesoło.- A co się stało?
-Brzuch mnie boli od rana, zaraz oszaleje.- oznajmiłam rzucając się na łóżko.- I cały czas jest mi nie dobrze.
-Tylko nie mów, że znowu jesteś w ciąży… 
_________________________________________________________________
No i kolejny, w którym nie wiedziałam co napisać. :D Mam nadzieję, że go nie zepsułem całkiem :D 
Do usłyszenia, już nie długo :) Jotkaa.  

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 50


Nad­szedł czas na zmiany. Duże zmiany. Przy­naj­mniej dla mnie, głównie o to chodzi. Zaczy­nam się du­sić w tej codzien­nej mo­noto­nii, ru­tynie. Nie o to chodziło. W ta­ki sposób nig­dy nie będę szczęśli­wa. Oczyszczam swo­je życie. Zaczy­nam wszys­tko od ze­ra.


- W następnym sezonie będę grać w Muszynie
- No to świetnie  nie martw się pogodzimy to jakoś. – powiedział dając mi buziaka w policzek.
-Wiesz co Patrycja ?
-Tak
- Może wybierzemy się za miasto z Zuzią aby uczcić jakoś ten Twój wybór
-Dobry pomysł jest ładna pogoda można ją wykorzystać.-Dobra to ja posprzątam po  śniadaniu i przygotuję coś na piknik
-A ty naszykuj koc i jakieś zabawki do Zuzki
-Dobrze.
Pozmywałam i zaczęłam szykować jakieś kanapki, ciasto i kawę w termos.
Zuza się obudziła więc ją ubrałam i przyszykowałam do wyjazdu
Łukasz natomiast naszykował koc i zabawki zapakował do auta
Byliśmy gotowi do wyjazdu Łukasz wsadził mała do fotelika i zapiął ja wzięłam z domu kosz z jedzeniem i wyszłam z domu zamykając drzwi. Wsiadłam do auta
Łukasz wsiadł za kierownicę i powiedział:
-Gotowi do wyjazdu?
- Tak
-No to jedziemy
i ruszyliśmy
-Gdzie jedziemy
- Może nad Wartę ?
- Dobrze odpowiedziałam. Minęło 20 minut jak byliśmy na miejscu ja wzięłam małą ,a Łukasz Koszyk i koc. Gdy byliśmy już na miejscu rozłożyliśmy się na polanie nad rzeką i razem z Małą położyliśmy się na kocu.
Dzień minął przyjemnie z moją kochaną rodziną robił się wieczór.
-Wracamy już do domu?- zapytał Łukasz.
-Tak bo się późno robi trzeba Zuzannę wykąpać i położyć spać.
-Dobrze, jeszcze po drodze muszę wstąpić do sklepu
-Po co ?-zapytałam
-Musze kupić kartę do telefonu.- uśmiechnął się.
-No dobrze.
Zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w drogę, Łukasz tak jak mówił wstąpił
 po drodze do sklepu kupił kartę i wino. Lecz schował je tak abym nie widziała, jednak mu się to nie udało. Po kilkunastu minutach byliśmy już w domu ja poszłam wykopać Zuzie i położyć ją spać.
Gdy wróciłam do salonu były naszykowane świece wino
-A co to za święto ?- spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Tak chciałem z tobą spędzić romantyczny wieczór przy winie, obejrzeć jakiś film, nie długo wraca ma zgrupowanie, znowu nie będziemy mieli dla siebie dużo czasu. Gdy piliśmy wino Łukaszowi wzięło się na amory zaczął mnie całować w końcu wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Tak spędziliśmy noc.
Wstałam dosyć wcześnie, Łukasz i Zuzia jeszcze spali. Poszłam pod prysznic, ubrałam czyste ubrania i wzięłam Puszka, żeby się przebiec. Po godzinie byłam w domu. Zastałam co to i przed wyjściem. Łuki i Zuza słodko spali w swoich łóżkach. Przygotowałam śniadanie i nagle ktoś do mnie zadzwonił. Był to Mariusz chciał nas zaprosić na dzisiejszego grilla u nich w domu. Jako, że nic nie mieliśmy w planach chętnie się zgodziłam, w końcu jutro już wracamy do pracy. Zaraz po tym jak się rozłączyłam Łukasz przyszedł razem z Zuzią na rękach do kuchni.
-Z kim rozmawiałaś?- zapytał.
-Z Mariuszem. Zaprosił nas dzisiaj na grilla, zgodziłam się. Chyba nie masz nic przeciwko?
-Pewnie, że nie. Lubię spędzać czas w miłym gronie, jakie tworzymy.
-To się cieszę. Jedź śniadanie, bo Ci wystygnie.- powiedziałam i zaczęłam karmić córkę. Gdy już to zrobiłam sama się wzięłam za jedzenie, bo byłam strasznie głodna. Cały dzień spędziłam na dworze razem z mężem i córką, potem ubrałam ja w coś czystego i zadzwoniłam po Pawła, żeby przyszedł do Zuzi 
-Kochanie jesteś gotowa?- zawołał z dołu Łuki.
-Jeszcze minutkę.- odkrzyknęłam.
-Spóźnimy się.
-Nie bój.- powiedziałam schodząc po schodach.
-Wyglądasz olśniewająco.- powiedział nagle.
-Dziękuję.- odpowiedziałam i wyszliśmy z domu. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu, żeby nie iść w gości z pustymi rękami. Około 18:00 byliśmy już po rezydencją państwa Wlazły.
-Cześć wszystkim- powiedzieliśmy jednocześnie, wchodząc do ogrodu.
-Cieszę się, że przyszliście.- powiedział Mariusz na powitanie.
-Dzięki za zaproszenie.- odpowiedziałam, dając mu alkohol.
-Chyba już wszyscy są. Siadajcie gdzieś.- dokończył. Faktycznie byli już chyba wszyscy. Kadra dziewczyn, mężczyzn, Świder, chyba jako było kadrowicz. Najbardziej zadziwił mnie fakt, że Agnieszka, z którą dzieliłam pokój była razem z Kadziem. Postanowiłam bardziej wniknąć w tą sprawę. Wraca po kilku latach z Włoch i wkręca się do moich najlepszych znajomych. Po części nadal nie rozumiałam co ona tam robiła. Cały wieczór i noc minęłam bardzo miło i przyjemnie. Tańce z Winiarem i resztą, coś czego mi brakowało od dawna. Po 3:30 nad ranem wróciliśmy z Łukaszem do domu. Od razu położyliśmy się spać. W Spale mieliśmy być dopiero po południu.
_______________________________________________________________________
No i wskoczyło nam już 50 rozdziałów. Rozdział pisany razem z Moniką :) Dzięki za pomoc :)
Jotkaa.  

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 49


Te kilka dni minęły bardzo szybko. Awansowałyśmy do ćwierćfinału z pierwszego miejsca.  Trafiłyśmy na Argentynę, wydaje się, że to łatwy przeciwnik, jednakże nie możemy go lekceważyć. U chłopaków nie było tak łatwo. W ćwierćfinale spotkają się z Bułgarią, który jest trudnym przeciwnikiem. Trenerzy dali nam 3 dni wolnego, później mamy spotkać się w Spale, a ćwierćfinały grane będą dopiero za dwa tygodnie. Jest poniedziałek, cały sztab wraca  z Niemiec, z kompletem punktów. Jeszcze kilka godzin, a będę mogła uściskać swoją córeczkę. Całe życie podporządkować pod sport. Siatkówka to jest taki sport, w którym nie ma na nic czasu. Ciągłe zgrupowania, gra w klubie. Milion wylanych łez, oddanie, kontuzje, wsparcie drugiej osoby, ale też wielka tęsknota za bliskimi. Łukasz jest ze mną cały czas, ale inni nie…
Wieczorem byłam już w domu. Rzuciłam torbę zaraz przy drzwiach i szybkim krokiem poszłam poszukać Zuzi. Weszłam do jej pokoju, gdzie się grzecznie bawiła w łóżeczku.
-Cześć.- powiedziałam do Pawła i podbiegłam do łóżeczka, aby przytulić Zuźkę. Czułam wtedy to samo co przy porodzie. Nie da się tego opisać zwykłymi słowami. Czuję się dumna, że mam taką córeczkę. Przyszykowałam Zuzannie ubrania do spania i poszłam ją wykąpać. Następnie ją nakarmiłam i położyłam spać.
-Dzięki Ci Pawełku, że się nią zajmujesz. Na razie masz trzy dni wolnego, a potem znowu wracam do Spały.
-Nie ma za co. Do zobaczenia.- powiedział po czym poszedł do swojego domu. Poszłam przygotować kolacje dla mnie i Łukasza, wiedziałam że powianiem zaraz przyjechać. Nakryłam do stołu, zapaliłam świeczki i nagle usłyszałam huk w korytarzu.
-Dopiero co do swojego domu na kilka dni wracam, a Ty na mnie już pułapki zastawiasz?- zaśmiał się Łukasz, który potknął się o moją torbę zaraz przy drzwiach.
-Też Cię Kocham Skarbie. – powiedziałam i dałam Łukiemu całusa. Jednak on złapał mnie w pasie i wpił się w moje wargi.
-Kochanie kolacja na stole. – powiedziałam po chwili.
-Na kolacje wolę Ciebie.
-Ale śmieszny jesteś.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Potem wzięłam męża za rękę i poszliśmy do jadalni. Do sypialni poszliśmy po 22:00, jednak Łukasz nie dał mi pospać.
 Godzina 5:00 na ranem, ciemno za oknami, zapowiadał się pochmurny dzień.
-Pati, Zuzia płacze.- mruknął Łuki.
-Do wschodu słońca to Twoja córka.- odpowiedziałam i odwróciłam się na drugi bok. Łukasz w tym czasie zajął się Zuzanną. Gdy spojrzałam na zegarek była już 10:02, szybko stałam z łóżka i popędziłam pod prysznic. Dzisiaj miałam przejrzeć nowe propozycje klubów, które tak jak prosiłam miały przyjść do mnie pocztą. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i zabrałam się za otwieranie kopert. Zuzia właśnie zasnęła więc miałam trochę czasu, aby na spokojnie wszystko przejrzeć. Wzięłam pierwszy list do ręki i nawet go nie przeczytałam do końca, a od razu krzyknęłam:
-Wow!
-Co jest?- spytał Łukasz.
-Dostałam propozycje z najlepszego klubu świata. Zawsze marzyłam, żeby tam grać.
-To świetnie.
-Bardzo, ale jest ogromny problem.
-Jaki?
-To jest Włoski klub, ja nie mogę tam grać. Jak Ty sobie wyobrażasz? Ja za granicą, Ty w Polsce, Zuzia musiałabym zostać z Wami. Ja tak nie mogę, nie zostawię Was. Umarłabym z tęsknoty do Was.
-Ale poradzimy sobie jakoś. Marzenia są po to żeby je spełniać.
-Może i dla Ciebie wydaje się to proste, ale nie dla mnie. Ty grasz teraz w Polsce. To żeby nie było jest Serie A, sam tam kiedyś grałeś. Miałeś czas, żeby spotkać się z bliskimi? Przyjechać na dłużej do Polski?
-No nie.
-A więc widzisz. Nie ma w ogóle rozmowy. Nie wyjadę i koniec. – zakończyłam. Propozycję dostałam również z Hiszpanii, Azji, Chin, Brazylii, Rosja, a także z Polski. Budowlani Łódź, Muszynianki, Tauron i Atom. Musiałam wybrać Łódź tam miałam najbliżej. Chciałabym bardzo grać w Muszynie, jednakże nie zostawię rodziny i nie wyjadę tam. Nie byłam do końca szczęśliwa z mojego wyboru, ale musiałam to zaakceptować.
-I co Kochanie wybrałaś już, gdzie będziesz grać?
-Tak, w Budowlanych Łódź.- powiedziałam ze smutkiem.
-Ale musisz się mi do czegoś przyznać.
-No słucham?
-Nie chcesz tam wcale grać, prawda? Widzę smutek w Twoich pięknych zielonych oczach.
-A jaką chcesz znać odpowiedź?
-Chcę, żeby powiedziała prawdę.
-A więc prawda jest taka, że chce grać w Banku BPS. Ale nie wyprowadzę się tam. Grasz w Skrze…
-To nie ma znaczenia ja chce, żebyś była szczęśliwa.
-Jestem  szczęśliwa. Mam Ciebie, Zuzie… Nic mi nie jest więcej potrzebne.
-Jest i masz grać w tym klubie. Jak nie chcesz się przeprowadzać to możesz dojeżdżać, pogodzimy to jakoś. Nie dawaj się przekonywać. Kiedy masz dać odpowiedź?
-Jutro.
-Mam nadzieję ,że podejmiesz właściwą decyzje.- zakończyliśmy temat. Resztę dnia skończyliśmy rodzinnie. Obiad u rodziców, a  potem spacer po parku. Wieczorem wyszłam sama w moje ulubione miejsce z dzieciństwa, którym jest most, aby to przemyśleć. Do domu wróciłam wieczorem, od razu położyłam się spać. Następnego dnia było już ciepło i słonecznie. Śniadanie zjedliśmy na tarasie. Byłam strasznie zauroczona i za razem dumna, że moje córeczka już samodzielnie siedzi. Przez chwilę, w ogóle przestałam funkcjonować, jednak po chwili z zamyśleń wyrwał mnie Łukasz.
-Zadecydowałaś już?- spytał z uśmiechem na twarzy.
-Tak w następnym sezonie będę grać w…
______________________________________________________________
O decyzji Patrycji dowiecie się już nie długo. Trzymajcie się :* 
Jotkaa.  

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 48


Po południu wyszłam z Łukaszem na spacer. Wydawało się, że wszystko wróciło judo normy. Miałam chociaż taką nadzieję. Nie mieliśmy dzisiaj za dużo czasu dla siebie, gdyż dzisiaj o 20:15 chłopaki grali mecz z Brazylią. Mnie również nie zabraknie nocnych emocji, bo razem z dziewczynami tam będziemy. Za to mój kolejny występ w LŚ stoi pod znakiem zapytania, co przez ostatni czas nie jest żadną nowością. Po ostatnim spotkaniu mam wybity palec i na niego przez moje zacne szczęście włożyli mi jakiś żelastwo. Mam je trzymać całą dobę, więc jest szansa, że będę grać tym bardziej, że jutro nas czeka najważniejszy mecz w grupie z Włoszkami, lecz nie możemy też zapominać o Turczynkach i Brazylijkach, które potrafią pokazać pazurek.
Do hotelu wróciliśmy około 18:00. Łukasz poszedł na lekki rozruch przed meczem, a ja z kilkoma dziewczynami usiedliśmy u mnie w pokoju i analizowałyśmy przeciwniczki przed jutrzejszym spotkaniem, którym niestety nie będzie mogła wystąpić Iza, ponieważ doznała poważnej kontuzji. Na szczęście mamy w reprezentacji takie złoto jak Magda Śliwa, która jest niezastąpioną legendą Polskiej siatkówki żeńskiej. Około 19:30 jak zwykle ubrana w reprezentacyjną koszulkę Łukasza poszłam już na halę, reszta kibicek dołączyła trochę później. W między czasie zdążyłam porozmawiać z mężem i omówić jedną ważną sprawę. Mecz się rozpoczął od straconych punktów przez Polaków. Lecz nasi kibice cały czas mocno dopingowali i z ich pomocą chłopcy chybko odrobili straty. Każdy mecz, punkt był coraz bardziej emocjonujący w końcu to nie byle mecz. Całe spotkanie zakończyło się zwycięstwem biało-czerwonych 3:2. Nie mogąc utrzymać emocji, któryś raz wbiegłyśmy z dziewczynami na boisko, cieszyć się razem z chłopakami. Te wszystkie mecze były takie magiczne. Coś musiało wisieć w powietrzu. Tak jakby Arek i Agata nad nami czuwali. Reprezentowanie kraju z takimi kibicami, których mamy na całym świecie jest ogromnym wyróżnieniem dla zawodnika. Często towarzyszą mam łzy, szczęcie ale również zdarza się smak porażki. Pełni motywacji i codziennie świeżego zapału do gry, oddania kibicom siatkarzy i siatkarek Polskich. Nie wyobrażam sobie życia bez siatkówki, bo nic innego w życiu nie ma, co mnie spotkało. Gdybym nie została siatkarką, pewnie zostałabym siatkarką. Wszystko co kocham.

Do pokoju wróciłam  przed 23:00, chwile po tym ktoś znowu zapukał do moim drzwi. Był to Sebastian z jakąś dziewczyną.
-Przepraszam, że tak późno do Ciebie przychodzę, ale chciałem Cię zapoznać Cię z Agnieszką. Nie wiem czy się znacie, gdyż ona kilki ładnych lat gra we Włoskim Serie A. Będziesz z nią dzieliła pokój. A no i będziecie razem grać w kadrze. Miłej nocy dziewczyny.- powiedział Świder z uśmiechem na twarzy i odszedł.
-Wzajemnie.- odpowiedziałyśmy jednocześnie.
-Agnieszka.
-Patrycja.- odpowiedziałam podając jej dłoń.
-Mam nadzieję, że miło nam się będzie razem mieszkać, może powiesz coś o sobie?- zaczęła.
-Jestem atakującą, mam męża, który gra w polskiej kadrze siatkarzy i kilku miesięczną córkę.- powiedziałam i poszłam pod prysznic. Następnie wyszłam z łazienki przebrana w piżamę i położyłam się na łóżku.
-A Ty co mi powiesz o sobie?- zapytałam.
-Tak jak Ci mówił Sebastian od kilku sezonów gram w Serie A. Jest to moje kolejne powołanie do kadry. Jednak od trzech lat tu nie grałam, bo w trakcie sezonu reprezentacyjnego musiałam się leczyć, ale już wszystko wróciło do normy. A jak się nazywa Twoja córka? Jeśli można o to spytać.
-Pewnie, że można. Zuzanna. Wybrałam to imię razem z Łukaszem, bardzo nam się je spodobało. Przepraszam, ale idę już spać. Jutro kolejny mecz z Włoszkami. Dobranoc.- rzuciłam na koniec i rzuciłam się  w poduszki. Od samego rana byłam na nogach. Chodziłam na badanie wybitego palca i okazało się, że będę grać, bo kolejna zawodniczka wypadła z kontuzją. Mecz zaczął się o 10:00, chłopaki z biało-czerwonymi flagami zagrzewali nas do boju. I udało się. Znowu wygraliśmy, razem… Pokonałyśmy Włoszki 3:0. Gra nie kleiła się po ich stronie. I to był kolejny dowód, że Ci na górze, cały czas z nami grają…
__________________________________________________________________
Dopiero teraz dodaje.... :) A więc tak oddawajcie swoje głosy w nowej ankiecie i proszę o komentarze do rozdziałów. Dzięki i do następnego! :P Hejka :D