sobota, 18 maja 2013

Rozdział 52


-Nie to, nie możliwe.
-Z Łukaszem nie ma rzeczy nie możliwych.- zaśmiała się.
-Jak do rana mi nie przejdzie, pójdę do pobliskiego lekarza. A teraz idę już spać, może mi się uda.
-Śpij dobrze.- powiedziała, a ja w tym samym czasie odwróciłam się na drugi bok. Noc minęła mi spokojnie, ból brzucha ustał. Wzięłam gorący prysznic na rozbudzenie kości i poszłam na śniadanie.
-Jak się dzisiaj czujesz?- spytał Łukasz zatrzymując się przy moim stoliku.
-Lepiej, idę na spacer, a potem trening. – powiedziałam z uśmiechem.
-Na trening? Może odpuść sobie dzisiaj, co?
-Nie.- oznajmiałam stanowczo i opuściłam stołówkę. Poszłam się przejść po Spalskich lasach. Włożyłam słuchawki i uszły i spacerowałam. Straciłam poczucie czasu. Gdy zajrzałam na zegarek była 11:15. Miałam piętnaście minut, aby stawić się gotowa na treningu. Pobiegłam w stronę Ośrodka tak szybko, ile sił a nogach. Wpadłam do pokoju i złapałam torbę. O 11:30 weszłam do szatni, gdzie siedziały wszystkie dziewczyny. Zdyszana siadłam na ławce.
-Nie musiałaś się tak śpieszyć, trening za pół godziny, bo trener się spóźni.
-Fajnie wiedzieć. To ja tak się śpieszę na darmo.- powiedziałam i zaczęłam się przebierać. Pół godziny potem byłyśmy już na siłowni.
Zostało kilka ostatnich minut dzisiejszego treningu. Wzięłam jeszcze sztangę i zaczęłam ją podnosić. Po chwili, jednak wypadła mi ona z rąk, robiąc przy tym bardzo duży hałas. Nagle każdy był już przy mnie. Ja zaczęłam zwijać się  z bólu, trzymając się za brzuch.
-Koniec treningu, rozejść się!- zażądał trener.
-Patrycja co się dzieję?- spytał Bogdan z przerażeniem. Nie miałam siły żeby mu odpowiedzieć.
-Zajmę się nią. Zostaw nas samych.- podszedł Świder, po czym trener opuścił siłownię.
-Choć pojedziemy teraz do szpitala, dobrze?- oznajmił grzecznie, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu.- Poczekaj chwilkę, idę po kilka Twoich rzeczy.- powiedział. Zaraz po tym wrócił z najpotrzebniejszymi rzeczami dla mnie. Brzuch bolał mnie coraz bardziej, nie mogłam już wytrzymać. Świder przyśpieszył i zaraz byliśmy na miejscu. Ponownie wziął mnie na ręce i zaniósł, tym razem do doktora, który miał mnie zbadać. Ból nadal nie ustępował. Zabrali mnie na badania. Do szpitala wpadł Łukasz.
-Co z nią?- spytał Sebastiana na powitanie.
-Nie wiem, dopiero jej badania robią.
-Cholera. A mówiłem jej, żeby przyjechać tu wczoraj.
-Od wczoraj się to dzieje? Czemu nic nie mówiłeś? W ogóle czemu ją na trening puściłeś?
-Nie zgodziłem się, żeby dzisiaj trenowała. Ale ona sobie to olała i gdzieś wyszła. Tyle rozmowy było.
-Dobra, nie musisz się tłumaczyć. Ważne, aby to nie było nic poważnego.
Dostałam leki przeciwbólowe. Trochę mi po nich przestał boleć brzuch, lecz nadal coś czułam. Następnie zrobili badania, wyniki miały być za kilka minut. Doktor wiedział co mi jest, jednak najpierw poszedł do chłopaków.
-Za te bóle Pani Patrycji, odpowiadają nerki. Niestety nic nie możemy zrobić. Podamy jej odpowiednie leki, które będzie musiała zażywać przez jakiś czas. Zostanie u nas do jutra. Jeśli objawy pogorszą się będziemy musieli, zastosować inne leczenie. A i w najbliższym meczu na pewno nie będzie mogła zagrać.- zakończył, po czym Łukasz i Świder podeszli do mnie.
-Brawo, ćwierćfinał masz z głowy. Prosiłem Cię, żebyś dzisiaj odpoczęła?
-Odczepisz się ode mnie?
-Nie. Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś. Zerwałem się z treningu jak się tylko dowiedziałem, że tu jesteś.
-To możesz już iść. Nie jesteś mi teraz potrzebny, wszystko już dobrze. Chcę odpocząć.- Łukasz nie odezwał się słowem, tylko wyraźnie zdenerwowany wyszedł z Sali. Zostałam z Sebastianem, długo razem rozmawialiśmy…
O 7:30 przyszedł do mnie lekarz na wizytę.
-Dzień dobry, jak się dzisiaj Pani czuje?- zapytał grzecznie.
-Zdecydowanie lepiej, a kiedy będę mogła wrócić do Ośrodka?
-Jeśli będzie już wszystko dobrze, to jutro rano. Tylko żadnych treningów przez tydzień!- uśmiechnął się. – No tyle co mam do powiedzenia, może Pani z powrotem iść spać.- powiedział i wyszedł z Sali. Jednak nie mogłam spać, bo ciągle ktoś do mnie dzwonił. Paweł, mama, Emilka, Gośka, a potem odwiedził mnie Bąku.
-Jak tam?- powiedział na przywitanie, a później wręczył mi bukiet błękitnych tulipanów.
-Dobrze. Jak będzie już wszystko ok, to jutro wracam do Ośrodka. Piękne kwiaty. Dziękuję.- odpowiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
-Cieszę się.- podarował mi uśmiech. Rozmawialiśmy dobre 2 godziny, a potem Michał pojechał na trening. Ja w końcu miałam chwilę, żeby się zdrzemnąć. Gdy się obudziła, ktoś trzymał moją dłoń, nie widziała kto to. Zamiast głowy zobaczyła ogromny bukiet czerwonych róż, z za których po chwili wychylił się Łukasz.
-Dla Ciebie bukiet z czerwonych róż, będą pasowały do Twoich ust. W ramionach mych będziesz tulić się. Kocham Cię. – wyszeptał mi do ucha, po czym namiętnie wpił się w moje wargi…
_______________________________________________________________
:) Następny postaram się dodać w poniedziałek :) Jeśli macie do mnie jakieś pytania znajdziecie mnie na fan page fb  https://www.facebook.com/pages/Siatk%C3%B3wka-lepsza-ni%C5%BC-w%C3%B3dka/316894811742401 :) Pozdrawiam Was serdecznie :) Jotkaa 

1 komentarz:

  1. Ale jej przejdzie prawda ? To nic poważnego prawda ? Bąku nie namiesza za bardzo prawda?
    Przepraszam, że powtarzam cały czas "prawda" ale trochę się zdenerwowałam jak przeczytałam, że leży w szpitalu i nie może trenować....


    Pozdrawiam :)
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń