poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 47


Obudziłam się rankiem następnego dnia, w hotelu. Nie byłam jednak w swoim pokoju.
-Pobudka!- nagle ktoś krzyknął mi do ucha.
-Czy Ty człowieku oszalałeś?- odkrzyknęłam. Usłyszałam tylko chichot Igły.
-Co ja tu w ogóle robię?- spytałam.
-Ktoś zadzwonił do Łukasza i powiedziałam, że kłócisz się kompletnie pijana z jakimś chłopakiem. Rzucił swoje bagaże w recepcji jak tylko przyjechaliśmy i pobiegł Cie szukać. Później jak już z Tobą wrócił to przywlókł Cie tutaj, że trener Ciebie nie zobaczył w takim stanie. Chcesz wody?
-Nie, dzięki. Gdzie on teraz jest?
-Zaraz pewnie przyjdzie. Nie uciekł.- po tych słowach Łukasz wszedł do pokoju.
-To ja idę na śniadanie.- rzucił Igła po czym szybko opuścił pokój. Chciałam się przytulić do Łukasza jednak on odszedł.
-Ej co jest?- zapytałam.
-Ty się jeszcze pytasz co jest? Bezczelna jesteś. Możesz mi powiedzieć co Ty znowu odwalasz? Jesteś na zgrupowaniu kadry, a nie na jakiś wakacjach! Reprezentujesz nasz kraj, pracujesz tu. A Ty tak po prostu sobie to olewasz i zachowujesz się jak gówniara. Obiecałam mi, że z tym skończysz. Okłamałaś mnie już kolejny raz.
-Tak okłamałam. Mój błąd. Zachowuje się jak gówniara. Masz racje nie powinnam tak robić. Ale co z tego skoro nikt mnie nie umie rozumieć, a co dopiero zaufać mi. Pogubiłam się w tym wszystkim.
-Nie rozumiesz, że Tobie nie da się już zaufać?- pękłam po tych słowach. Łzy pociekły mi po policzkach, teraz już wiem co czół Łukasz, gdy kolejny raz go okładałam.
-Przepraszam.- powiedziałam i odeszłam po swojego pokoju. Wzięłam zimny prysznic, żeby trochę ochłonąć. Ubrałam czyste ciuchy, które miałam przydzielone do chodzenia podczas zgrupowania i zeszłam do reszty kadrowiczów na śniadanie. Gdy zeszłam na stołówkę nie było tam Łukasza. Byli wszyscy: trenerzy, sztaby, dziewczyny, chłopaki oprócz niego.  Usiadłam przy pustym stoliku. Zamówiłam kawę i jajecznice, które po chwili dostałam. Poszurałam trochę widelcem po talerzu, wzięłam kilka łyków kawy i wyszłam stamtąd, gdyż zadzwonił do mnie telefon. Z resztą nie miałam ochoty potrzeć na uśmiechnięte twarze innych. Był to Paweł. Chciał mnie powiadomić, że są już z Zuzią w domu. Oprócz tego przekazał mi wszystko co mówił lekarz o Zuźce. Bardzo cieszyłam się , że z Zuzanną wszystko w porządku. Chociaż to podnosiło mnie na duchu. Wróciłam do swojego pokoju, aby spakować torbę na trening, który miałam za kilka minut. Następnie poszłam do szatni, gdzie były już dziewczyny. Próbowałam udawać, że wszystko jest ok, jak na razie udawało mi się to. Po dwóch godzinach ćwiczeń. Trener kazał nam rozegrać mecz. Grałam w nich z wielkimi trudnościami. W drugim secie musiałam opuścić boisko z powodu kolana, znowu. Mój jutrzejszy występ w mecz z Francją stał po znakiem zapytania. Było na pewno pewne, że nie wyjdę w wyjściowej szóstce. Zajął mną się Tomek. Jest on wyśmienity w tym co robi. Najlepszy fizjoterapeuta z jakim kiedykolwiek pracowałam w zespole. Zaraz po treningu na hali zamiast iść na obiad poszłam do pokoju się zdrzemnąć, nie miałam ochoty na jedzenie. Po południu miałam kolejny trening na siłowni. Jednak tam nie mogłam obciążać kolana, jeśli chciałam grać w najbliższych meczach. Dzisiaj nigdzie nie wychodziłam, jednak nie obeszło się bez, żeby Sebastian do mnie nie przyszedł.
-Co się dzieje? Nie byłaś dzisiaj na obiedzie i kolacji. Chora jesteś?
-Nie, wszystko jest dobrze.
-Wcale, że nie. Widzę to po Tobie. Masz jakieś problemy w domu?
-Nie, w domu już jest jak dawniej. Po prostu zrobiłam duży błąd i przez to straciłam zaufanie do najbliższej mi osoby.
-Zapewnie chodzi o Łukasza. Długo ze sobą rozmawialiśmy.  I mogę Cię zapewnić, że mimo wszystko co zrobisz to on i tak będzie Cię Kochał ponad życie…

Wstałam dosyć wcześnie, aby móc się przebiec przed śniadaniem. Wczoraj długo rozmawiałam z Sebastianem. Nabrałam dystansu do siebie. Jak najbardziej poprawiło mi się samopoczucie. Wszystko nabrało barw, a co najważniejsze sens. Świder jest dla mnie jak psycholog. A nawet kimś ważniejszym. Gdy on jest czuje się całkiem inaczej. Jest dla mnie prawdziwym przyjacielem, który potrafi wyciągnąć mnie z nawet najgorszego.

Włożyłam słuchawki w uszy i pobiegłam do parku. Gdy wróciłam do hotelu wzięłam szybki prysznic i zeszłam cała rozpromieniona na stołówkę.
-Miło patrzeć na Ciebie, gdy się uśmiechasz.- szepnął do mnie Świder kiedy przechodziłam obok niego.
-Dzięki Tobie to zawdzięczam.- odparłam z uśmiechem i poszłam usiąść z dziewczynami.
Po śniadaniu miałyśmy iść na halę, gdzie trener chciał z każdą z osobna porozmawiać przed meczem/ O 11:00 grałyśmy zaś spotkanie z Francuzkami. Lekki trening przed meczowy i rozmowa sam na sam z trenerem, potem natomiast pół godziny odpoczynku w pokoju i wyjście na hale. Przeciwniczki nie okazały się łatwe w tym meczu. Szłyśmy punkt za punktem. Pierwszy set grany na przewagi. Niestety nie udało nam się go ugrać i poległyśmy 33:35. Głowy do góry i wychodzimy na drugą partię. Nie dajemy się, gramy o każdą piłkę, jakby to miał być finał. Na drugiej przerwie technicznej wzrosło nasze prowadzenie na 16:6, jednak my nie zaczęłyśmy grać bardziej na „lajcie” cały czas starałyśmy się być agresywne dla przeciwniczek. Tak udało nam się wygrać cały mecz 3:1. Widać było poświęcenie z mojej strony. Pod koniec meczu wybiłam mały palec u lewej ręki i rozcięłam kolano o bandy reklamowe. Gdy odbierałam statuetkę MVP zobaczyłam Łukasza razem z Agnieszką na trybunach, a dokładnie jak wychodzili razem z hali trzymając się za ręce. Byłam bardzo zdenerwowana lecz zostałam dłużej z dziewczynami w szatni. Po powrocie do pokoju, napisałam do Łukasza sms. „Chciałam porozmawiać. Masz chwilę wolną?”. Ledwo „przyszedł” do mnie raport dostarczenia, a Łuki był już u mnie w pokoju.
-Co tam słychać u Agnieszki?- spytałam na powitanie, stojąc odwrócona do okna.
-Skąd to pytanie?
-Widziałam Was dzisiaj razem na meczu. Wychodziliście z hali trzymając się za rączki. Może ja o czymś nie wiem?
-Nie o tym chyba chciałaś rozmawiać, nie?
-No, ale skoro już rozmawiamy to pytam się Ciebie.
-Nic po miedzy nami nie ma, jeśli o to Ci chodzi. Zazdrosna jesteś o mnie?
-Zazdrosna jak nie wiem co. Kocham Cię nad życie i nie chcę Cię stracić. Po naszej ostatniej rozmowie dużo zrozumiałam. Dotarło do mnie, że byłam wobec Ciebie nie fair. Ale ja naprawdę nie chciałam. Nie panowałam wtedy nad sobą. Wczoraj wieczorem rozmawiałam długo z Sebastianem i wiem, że Ty też to robiłeś. Wszystko dzięki niemu zrozumiałam…
-Obiecuję i że Cię nie opuszczę, aż do śmierci… 
_____________________________________________________________
Uwinęłam się z tym rozdziałem jeszcze dzisiaj, nie sądziłam, że dam radę ;) Tak jak obiecywałam biorę się za nadrabianie straconych rozdziałów i jeszcze dzisiaj zaczynam pisać nowy, więc w najbliższym czasie znowu się mnie tu spodziewajcie :D To następnego! :P

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 46


Cały czas była niespokojna. Teraz, gdy powinnam być przy córce nie mogłam, bo wybrałam reprezentacje. Nie było to dla mnie jednak łatwe. Wcale nie miałam dla niej czasu. Byłam dla niej praktycznie opca. Sezon reprezentacyjny jest o tyle trudny, że się nie widzi swoich bliskich. Zuzia jest teraz chora jako matka powinnam być przy nie, a po prostu nie mogłam. To jest moje drugie powołanie do reprezentacji seniorskiej. Pierwsze dostałam, gdy miałam 17 lat, wszystkie zawody przesiedziałam na ławce, nawet nie wchodziłam zadaniowe co mnie bardzo bolało. Tego roczna rozmowa trenera Anastasi z naszym trener dużo mi pomogła. Teraz jestem kluczowym zawodnikiem kadry. Jestem jeszcze młodą siatkarką. Mam dopiero 21 lat wydaje się, że cała kariera jeszcze przede mną, ale wcale tak nie musi być. Ja chcę korzystać teraz póki to mam mimo, że mam dwu-miesięczną córeczkę i jako prawdziwa matka powinnam się zająć jej wychowaniem. Dzięki niej i Łukaszowi uwierzyłam w swoje umiejętności, wspinam się go góry. To oni dają mi wielkiego kopa do życia grania w siatkówkę. Jestem pod stałą opieką medyczną. Ciągłe mniejsze i większe urazy, nie dobory witamin, wycieczenie po meczach, treningach…  Ja nie patrzę na zdrowie, ja patrzę jak gram, chcę grać na maxa pokazać na co mnie stać!!! Ciągle wraca do mnie chora niewyjaśniona w dzieciństwie. Lekarze nie dawali mi szans na zostanie sportowcem lecz zawsze sobie myślałam „Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” i wygrałam prawie... Osiągnęłam sukces największy. Lecz będę się czuć spełniona, gdy pomogę drużynie w wygraniu złotego medalu IO w Rio i zostanę matką tak samo cudownego chłopczyka jak i Zuzanny.

Trzy godziny jazdy w autokarze potrafi zrobić swoje. Jako, że mierzę prawie dwa metry i jestem najwyższa z kadry naszego kraju męczą mnie podróże, gdy jest mało miejsca. Z resztą nie tylko mnie. Po 10:00 byliśmy już na lotnisku. Jednak na odprawę musieliśmy czekam dwie godziny. Byłam zmęczona nie wyspana, a na dodatek nie mogłam się dodzwonić ani do Pawła ani do Łukasza. Na lotnisku kręciło się dzisiaj specjalnie dużo dziennikarzy. Każdy chciał ze mną zrobić wywiad, ale ja nie miałam na to najmniejszej ochoty. Cały czas odmawiałam, albo po prostu odchodziłam od nic obojętnie bez słowa. Za plecami słyszałam tylko: „ Co się z nią dzieję?” „Zawsze była pierwsza do kamery ,a teraz nas ignoruje, pewnie się z mężem pokłóciła”, „Gwiazda wielka, mogła by dać komuś innemu też zarobić”. Bawiły mnie te słowa. Ci ludzie nawet nie wiedzą jak życie sportowca może być trudne. I za pewne nigdy w życiu tego nie zrozumią.
Usiadłam z dala od kamer na wolnej ławce. Po chwili dosiadł się do mnie Świder.
-Jak tam kolano?- zapytał.
-Fatalnie. OD meczu boli mnie coraz gorzej.- odpowiedziałam szczerze.
-To czemu nic nie mówisz?
-A po co mam komuś zawracać głowę jakiś kolanem? Przejdzie mi kiedyś. Jestem odporna na ból. Zaciskam zęby i idę do przodu.- próbowałam zakończyć rozmowę.
-Wiem to, ale Ci tak nie wolno. Idź do Tomka niech Ci coś da.
-Nie trzeba.- zaprzeczyłam.
-Trzeba, trzeba. Już Cie tu nie widzę.- powiedział ostatecznie Sebastian. Poszłam do Tomka już bez marudzenia. Nie miałam już na to siły. Usiadłam już z resztą kadrowiczek, gdyż do odprawy nie mogłam nigdzie chodzić. Poprosiłam Emilkę, aby poszła kupić mi „świeżą” gazetę i coś słodkiego. Po kilku minutach była już z powrotem.
-Wiesz coś więcej na temat Zuzi?- zapytała po chwili.
-Niestety tyle co Ty. Nie mogłam się do nikogo dodzwonić.
-Przepraszam Cię Paweł wreszcie dzwoni. Możesz mnie teraz zostawić samą. Później Ci wszystko opowiem. – Emi odeszła bez żadnych problemów, a ja zaczęłam rozmowę z bratem .
-I co?- spytałam na pierwszy ogień.
-Wszystko już jest dobrze. Dzisiaj lekarz ma zostawić Zuźkę na obserwacji. Ta gorączka wynikła ze słońca. Inaczej upały znoszą dzieci, a inaczej dorośli. Będę teraz bardziej na nią uważał.
-To nie Twoja wina nawet mi się to mogło przydarzyć. Ważne jest to, że nic się poważnego nie stało.
-A co tam u Ciebie Pati słychać?
-Trzy godziny jechałam na lotnisko. Półtorej godziny już czekam na odprawę. Bolą mnie nogi, chce mi się stać. Nie nadaje się dzisiaj do życia. A na dodatek po ostatnim meczu z moim kolanem jest coraz gorzej. Dobra, nie będę Cię już Kochany zamęczać, bo kto mi dziecka pilnować będzie? A tak po za tym Dzięki na wszystko. Pozdrów rodziców. Trzymajcie się!- zakończyłam rozmowę i wreszcie udałam się na długo wyczekiwaną odprawę. Po wejściu do samolotu powiedziałam wszystko Emilce i włożyłam słuchawki. W mgnieniu oka zasnęłam. Podróż minęła mi szybko. Na lotnisku już w Niemczech nie była największych problemów z walizkami, więc szybko udało nam się dojść do autokaru, który już na nas czekał. Po godzinie byliśmy w wiosce pod Berlinem. Po zakwaterowaniu się w hotelu poszłam do przydzielonego tylko dla mnie pokoju. Resztę dnia miałyśmy wolny. Położyłam bagaże na podłodze. Przebrałam się w prywatne rzeczy i poszłam rozejrzeć się po okolicy. Długo chodziłam nie mogąc sobie znaleźć miejsca. To był dla mnie teraz dosyć trudny okres w życiu. W głowie miałam tysiące myśli i nie mogłam sonie ich ułożyć. Poszłam do pobliskiego baru przy parku, aby choć na chwilę zapomnieć o tym co jest. Spotkałam tak fajnych i miłych ludzi, z którymi spędziłam kupe czasu i nie żałuje.  Po kilku ładnych godzinach spędzonych w barze poszłam usiąść samotnie na ławce w parku. W ręku trzymałam kolejną nie pamiętam, którą z rzędu butelkę z alkoholem. Po chwili dosiadł się do mnie jakiś młody chłopak.
-Po co Ty to robisz? Jesteś schlana w trzy dupy. Powiedz mi czego Ci jeszcze brakuje mało masz?
-Ty nic nie rozumiesz.
-Ale co Ty z sobą w ogóle kobieto robisz?
-Nie Twój interes.
-Masz męża, córkę reprezentujesz nasz kraj w tak pięknej i wyjątkowej dyscyplinie, a na dodatek masz kasy po pas.
-Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy. To jest moje pieprzone życie i będzie grane na moim pieprzonych zasadach… 
____________________________________________________________
Trochę zaległości się porobiło, ale mam 9 dni wolnego to postaram się nadrobić. Do następnego posta! Hejka :D

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 45


Szłam przez park razem z dzieckiem. Nagle ktoś pociągnął za rękę. Myślałam, że to Łukasz. Ale jednak nie. Osoba w czarnej kominiarce zaciągnęła mnie do pobliskiej altany. Wózek stał ciągle na środku alejki. Próbowałam się wyrwać, krzyczałam „pomocy” z całych sił. Na darmo.  Dostałam ostrym narzędziem w brzuch. W miejsce rany położyłam rękę. Krwawiłam. Spojrzałam w tył, aby zobaczyć co się dzieje z moim dzieckiem. Kobieta w kapturze na głowie podbiegła pod wózek i wyciągnęła Zuzie następnie uciekła. Ugryzłam w nadgarstek mężczyznę, który mnie próbował związać. Udało mi się go uszkodzić na kilka minut. Pędziłam za tą kobietą ile sił w nogach. Jednak nie dobiegłam. Upadłam i nie mogłam stać, w koło mnie były wielkie kałuże krwi. Ona odchodziła, oddalała się coraz bardziej z moją Córeczką z moją Zuzią… Ja bezczynnie leżałam  nie mogąc nic zrobić. Po chwili obrócił mnie ktoś i została spoliczkowana. Z oddali słyszałam znajome krzyki dwóch mężczyzn, którzy chwile po tym byli przy mnie. Jeden oprawiał twarz nieznajomego, a drugi spanikowany gdzieś dzwonił. Ja leżałam mrużąc oczy, które wkrótce je zamknęłam. Na wieki…

Obudziłam się z krzykiem, byłam cała mokra. Szybko wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, ochlapać twarz zimną wodą.
-Patrycja co się dzieje? Wszystko w porządku?- spytał Łukasz pukając do drzwi od łazienki.
-Tak, to tylko znowu głupi koszmar, który śni mi się co noc…- odpowiedziałam wychodząc z łazienki po czym mocno przytuliłam się w ramiona ukochanego. Przy nim czułam się bezpieczna, mimo że ciągle boję się o swoją Córeczkę. Nie zważając na bardzo wczesną godzinę postanowiłam zadzwonić do Pawła. Dokładnie wypytałam go o Zuzię, nie był zły, że go obudziłam, gdy mu wszystko opowiedziałam wszystko zrozumiał mnie i zapewnił, że z Zuzką jest wszystko w porządku. Uspokojona swobodnie położyłam się z powrotem spać. O 7:30 zeszliśmy z Łukaszem na śniadanie, które jak zwykle spędziliśmy w miłym towarzystwie. Zgodnie z terminarzem spotkań mecz z Włoszkami graliśmy o 12:00. Zaraz po śniadaniu wszystkie całą grupą zaczęliśmy razem z trenerami opracowywać błędy przeciwniczek, zarówno jak i ich mocne strony. Po 11:00 poszłyśmy na halę zacząć się rozciągać. Coraz więcej było widać biało-czerwonych kibiców. Na nasz mecz również przyszli nasi wspaniali kadrowicze płci męskiej z resztą jak zawsze. Równo o 12:00 zabrzmiał gwizdek. Nie wyszłam w wyjściowej szóstce. Za mnie grała Kasia Skowrońska. Pierwszy serwis Włoszek i as serwisowy. Pierwszy punkt dla przeciwniczek i resztę siedem również dla nich. Przegrywamy na I przewie technicznej 8:0. Cenne wskazówki trenera i kontynuacja gry. Dwa nie udane ataki Kaśki, zmiana ja wchodzę na boisko. Jesteśmy do tyłu 10 punktów. 4 asy serwisowe pod rząd i wrzawa Polskich kibiców na trybunach. Szczelny blok, kapitalne przyjęcie, brak pomyłek w zagrywkach daje nam zwycięstwo w pierwszym secie 25:22. Druga partia meczu była banalna wygrałyśmy 25:17. W trzeciej części całkiem się pogubiłyśmy. Na II przerwie technicznej przegrywałyśmy już 16:0. Nikt mam nie mógł pomóc. Nawet trenerzy nie rozumieli skąd wychodzą nasze błędy takie, że teraz mogłybyśmy przegrać nawet z podstawówką.  Cała ławka rezerwowych grała teraz na boisku. Udało mam się odrobić trochę straty i wynik na tablicy był już ciekawszy dla nas. Brakowało mam już tylko 3 punktów, aby wygrać, cały skład rezerwowy wyprowadził nas na prowadzenie. Trener mógł wykorzystać jeszcze zmiany powrotne. Przyjmuje Glinka, wystawa Bełcik i skończony atak przez mnie. Polska siła niezwyciężona. Kibice zaczynają śpiewać „We are the champions”. Wygrałyśmy! Nie możliwe, staje się możliwe do spełnienia. Przegrywałyśmy szesnastoma punktami. Rezerwa wyprowadziła nas na prowadzenie, a my zrobiliśmy to co do nas należało. Takie coś się nie zdarza. Zrobiliśmy to pierwszy raz w historii. Byłyśmy strasznie zmęczone, ale za to przeszczęśliwe. Udało się! Pokonałyśmy Włoszki, które są liderkami światowymi. Po meczu wszyscy spotkaliśmy się u mnie w pokoju. Dwie reprezentacje, dwa sztaby szkoleniowe, czterech szkoleniowców. W jednym pokoju, nadal nie wiem jak my się tak pomieściliśmy., ale takie zwycięstwo grzechem by było nie uczcić. Jutro rano mamy wylot do Niemiec, gdzie zagramy kolejne 4 mecze i zarazem ostatnie w grupie. Liderkami grupy A jesteśmy my, a na drugim miejscu są Włoszki. Jesteśmy z nimi najbliżej ćwierćfinałów aczkolwiek jeszcze wszystko może ulec zmianie. Do swoich pokoi wszyscy rozeszli się zaraz po 24:00 natomiast o 6:00 musieliśmy być już gotowi do wyjazdu na lotnisko. Tej nocy spałam już spokojnie jednak Łukasz chciał ze mną zostać. Ten mecz nauczył nas bardzo dużo. Zaufałyśmy sobie i jeszcze bardziej zjednoczyłyśmy się.  Siatkówka jest sportem brutalnym lecz w jedności można dokonać rzeczy nie możliwych. I to właśnie zrobiłyśmy…

Chłopaki wylot mieli trochę później za to my byłyśmy już przed hotelem o 5:50. Czekałyśmy na kierowcę autobusu dobre pół godziny. Ten czas spędziliśmy bardzo miło. W naszej drużynie ostatnio panowała miała atmosfera jak nigdy. Ale to nam pomagało i to bardzo. Zmiana trenerów, nowe twarze w kadrze i nie ma mocnych na Polki. Chwilę po tym jak nasz kierowca się pojawił i wsiedliśmy do autokaru zadzwoniłam do Pawła.
-Witam Cię Braciszku co tam u Was słychać?- przywitałam się z nim grzecznie.
-Nie jest dobrze, jestem w szpitalu.
-Co się stało?
-Zuzia ma straszną gorączkę nie mogłem jej zbić. Mama też nie, jesteśmy teraz u specjalistów. Nie martw się wszystko jest po kontrolą.
-Co z nią? Jak ona się teraz czuje?- spytałam przestraszona.
-Jest już  o wiele lepiej, niż godzinę temu. Cały czas są przy niej lekarze. Przepraszam Cię musze kończyć, ponieważ chcę się czegoś więcej dowiedzieć. Za dzwonie nie długo do Ciebie, albo do Łukasza. Trzymaj się.- zakończył. Postanowiłam, że powiem o wszystkim Łukaszowi. Nie spał już, więc mogłam spokojnie do niego zatelefonować.
-Zuźka jest w szpitalu.- powiedziałam zdenerwowana.
-Ale jak to. Co jest?
-Nie wiem dokładnie Paweł mówił, że nie mogli jej z mamą zbić gorączki i musieli tam jechać. Długo nie rozmawialiśmy, bo poszedł się czegoś więcej dowiedzieć  od lekarzy. Powiedział, że jak coś będzie więcej wiedzieć to za dzwoni albo do Ciebie albo do mnie.
-Dobra. Tylko nie martw się bardzo. Wszystko się ułoży, będzie dobrze. Zobaczysz.
-Łatwo Ci mówić to nie Ty ją nosiłeś przez 9 miesięcy pod sercem…  

__________________________________________________________________________
Witam Was serdecznie moi Kochani Czytelnicy :) W końcu udało mi się zalogować na bloggera :D Z czego skacze wręcz do sufitu :D W końcu Wiosna za oknami można doda mi to trochę weny i zacznę częściej dodawać rozdziały, chociaż nie wiem to zależy od Was, bo komentarze też są bardzo mi potrzebne do zmotywowania :) Dobra koniec tego przynudzania. Pozdrawiam Wam cieplutko Wasza Jotkaaa. :* 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 44


Dzisiaj miałyśmy dzień wolny od meczu. Wstałam trochę później i od razu poszłam pod prysznic. Chłopaki natomiast grali mecz o 10:00. Trener na czas meczy chłopaków nie robił nam treningów, żebyśmy mogły spokojnie iść pokibicować. Była 9:00 ubrałam koszulkę meczową Łukasza i poszłam na   hale. Nie miałam ochoty na śniadanie, a tym bardziej że dzisiaj grali z Brazylią. Czułam jak już we mnie się gotowały emocje. To było dla mnie bardzo ważne, z resztą jak dla każdego Polaka, który tu jest albo kibicuje przed telewizorem. Sama reprezentuję swój  kraj i wiem, że nie jest łatwo. Chłopcy się rozgrzewali, a ja usiadałam na trybunach żeby im nie przeszkadzać. Po woli hala zaczęła się wypełniać kibicami z różnych zakątków świata. Nim się obejrzałam Łukasz był przy mnie.
-Cześć Kochanie.- powiedział na przywitanie i dał mi buziaka.
-Cześć. Trzymam kciuki na pewno dacie radę. Zaraz przyjdą dziewczyny, głośny doping macie zapewniony.- powiedziałam uśmiechając się.
-O której masz dzisiaj trening?
-O 12:00 na siłowni i potem po obiedzie na hali, a czemu pytasz?
-Chciałem z Tobą wyjść na miasto, ale może innym razem jeszcze tu trochę będziemy.
-Zobaczymy, idź już do chłopaków zaraz się mecz zaczyna.- pocałowałam mojego Męża i opuścił miejsce koło mnie. Po kilku minutach przyszły dziewczyny. Równo o 14:00 zaczął się mecz niestety na korzyść przeciwnika.  Przegrywamy już 15:5 Anastasi bierze czas. Motywuje chłopaków daje cenne wskazówki i do przodu. Na środek wchodzi Kadziewicz za Nowakowskiego. Kilka krótkich piłek do środka i dobry serwis wyprowadza nas na prowadzenie jednym punktem. Druga przerwa techniczna. Prowadzimy. Na boisku pojawia się Piotr Gruszka, Ignaczak doznał nie groźnej kontuzji, ale niestety nie może zagrać do końca, za niego wchodzi Piotr Gacek. Cóż za emocje. Pierwszą partie wygrywamy do 20. Drugiego seta zaczęliśmy dobrze, ale znowu zaczęliśmy tracić dużo punktów pod rząd. Trener bierze kolejny czas. Na boisku ciągłe zmiany. Coraz głośniej zaczynam z dziewczynami krzyczeć, wspierać naszych cudownych mężczyzn. Przyłączyła się do nas cała hala. Biało- czerwone flagi w ruch. Hali zaczyna słychać „w stepie szerokim…” Polacy się obudzili i wzięli się do gry. Ten set szczęśliwie wygrany na przewagi 32:30. W trzecim natomiast  secie. Cały czas mocne kibicowanie naszych wspaniałych kibiców. Szybko otrząsnęliśmy się z traconych punktów. Chłopaki odbili się od dna, wstali. Polska nie zginęła jeszcze żyjemy. Kibice bardzo dobrze pobudzili siatkarzy do dalszej gry. W tym decydującym secie wygraliśmy z wielką Brazylią 25:12. Łzy szczęścia leciały mi po strumieniami po policzkach. Nagle z dziewczynami zaczęliśmy śpiewać:
„Biało-czerwony wulkan wybucha
Wam Polska wierzy i ufa. Pokażmy
Światu pazurek niech zabrzmi Polski Mazurek.
Kibice wasi z zachodu, północy, południa i
Wschodu w jedności razem czuwają i
Z dumą Was oglądają. „
To było coś pięknego po raz kolejny pokonaliśmy pierwszą drużynę świata.  Nie mogąc powstrzymać tej radości wbiegłyśmy na boisko do chłopaków. Nikt nas z tamtąd nie mógł wyprowadzić, ponieważ miałyśmy przepustki. Zerknęłam jednym okiem na trybuny, które również w większości szalały z radości tak jak my. Ujrzałam tam Agnieszkę. „Dość nam pokomplikowała sprawy a teraz znowu wraca. I jeszcze na dodatek ta sprawa w sądzie związana z domem.”- pomyślałam. Ale nie myślałam dłużej o tym. Przede mną teraz bardzo ważne dla mnie imprezy sportowe. Z hali wyszłam o 11:55. Hotel połączony z halami. Idealnie. Szybko poszłam  wziąć torbę po czym dużym krokiem zeszłam do szatni, gdzie dziewczyny przebierały się na trening. Przez najbliższy tydzień nie mogłam ćwiczyć tak jak zawsze. Z obawy na mój stan zdrowia trener w ogóle nie był za żebym tu przyjeżdżała. Sebastiana na siłowni z nami nie było, musiałam z nim porozmawiać. Około 13:30 spotkałam się ze wszystkimi na obiedzie. Już o 14:00 czekał na mnie kilku godzinny trening na hali. Świder w końcu się zjawił.
-Seba chciałam z Tobą pogadać.- powiedziałam podchodząc po niego.
-O co chodzi?
-Przyszły moje wyniki badań?
-Tak, ale nie mogę Ci nic powiedzieć. A tylko jak wrócimy do Polski po zakończeniu meczów w grupie masz się stawić u Twojego lekarza.
-Czemu nie możesz mi nic powiedzieć? To coś poważniejszego?
-Zajmij się teraz treningiem, naprawdę nie mogę Ci nic powiedzieć.
-Ukrywasz coś przede mną.
-Patrycja proszę Cię…
-Nie odejdę stąd dopóki się czegoś nie dowiem, chyba mam prawo wiedzieć coś na temat swojego zdrowia.
-Patrycja ćwicz, albo idź do pokoju.- zawołał pan Bogdan. Odeszłam ćwiczyć serwis. Z daleka widziałam jak Sebastian odetchnął z ulgą. Cięgle zastanawia mnie co mu chodzi po głowie. Czy ze mną jest aż tak źle, żeby mnie nie martwić? Wróciłam do pokoju o 17:00. Leżałam na łóżku z lodem na kolanach. Było mi trochę nudno, ponieważ nie miałam nawet się do kogo odezwać, bo pokój miałam sama. Zawsze tu był wielki tłok, ktoś był ze mną cały czas, ale najwyraźniej dzisiaj już każdy odpoczywał. Po kilku minutach w moim pokoju zjawił się Łukasz. Kompletnie mi wyleciało z głowy, że mieliśmy gdzieś dzisiaj wyjść. Po chwili położył się obok mnie.
-Jak się czujesz?- spytał uśmiechając się.
-Wyśmienicie. A Ty?
-Również. Bardzo się cieszę, że wygraliśmy ten mecz.
-Ja też. To idziemy gdzieś?
-Jak chcesz możemy zostać tutaj.- powiedział całując mnie. Nie zaprzeczyłam końcówkę dnia spędziliśmy razem w moim pokoju.   




__________________________________________________________________
Mam nadzieję że wam się spodoba, bo mnie bardzo :) Prawie w ogóle nie komentujecie, dlaczego? Przestało się wam podobać? Pozdrawiam <3