wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 38


Od kilku minut jestem na porodówce. Lekarze zaproponowali mi casarskie cięcie, jednak ja odmówiłam, wolałam urodzić naturalnie. Łukasz był czasy czas przy mnie i mocno ściskał moją dłoń. Po kilku godzinach prawdziwej męki dzielny tatuś przeciął pępowinę. Urodziłam śliczną córeczkę z czarnymi loczkami i dużymi brązowymi, bardzo pięknymi oczami, jak jej tatuś.  Pielęgniarka położyła mi moje dzieciątko na ręce. Malutka niesamowicie płakała, ale to było piękne, miałam łzy w oczach, moje pierwsze dziecko, którego na początku wcale nie chciałam.
-Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, że mam takie maleńkie cudo.- pomyślałam, po chwili zabrali mi Kruszynkę, ale tylko na chwilkę, żeby ją zważyć, zmierzyć, a ja w tym czasie mogłam pójść się umyć. Jednak to nie było takie łatwe, dobrze że Łukasz był ze mną, ale już nie długo musi dołączyć na zgrupowanie w Spale.  Weszłam na salę, a po kilku minutach pani Ewa przyniosła moją dziecinkę, na rączce miała opaskę.
Zuzanna Żygadło ur. 20 sierpnia 2013r godz. 23:45.
Zuzia ważyła  3,75 kg, a mierzyła 55 cm. Była bardzo duża, właśnie teraz zaczęłam odczuwać jej noszenie przez te ostatnie miesiące. Jednak jestem przyzwyczajona do różnego rodzaju bólów, moje życie, to życie sportowca. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym by mnie coś nie bolało. Bardzo się cieszyłam, że zdecydowałam się na tą ciąże, teraz rozumiem co by mi przepadło.  Zuźka się obudziła i zaczęła płakać, wzięłam ją do siebie i dałam jej pierś, gdzie „produkowane” było dla niej jedzenie. Łukasz cały czas siedział przy nas.
-Chcesz ją na ręce?- spytałam po zakończeniu karmienia.
-Pewnie.- uśmiechnął się. Ostrożnie dałam Łukaszowi jego córkę.
-Witaj Zuzanno. W końcu jesteś z nami, nawet nie wiesz jak mocno się cieszę z twojego przyjścia na świat.- powiedział. Maleńka się do niego uśmiechnęła, to był cudowny widok. Zuza chyba polubiła Łukasza bardziej ode mnie, nie długo po tym zasnęła.
-Dziękuje, że jesteś tu ze mną.- powiedział po cichu.
-Nie musisz dziękować, w końcu taka jest moja rola, żeby być przy tobie i wspierać Cię.
-Kocham Ciebie Skarbie…
-Ja Ciebie również.- Łuki lekko musnął moje wargi.
-Jedź już do domu, zmęczony pewnie jesteś.
-Masz racje, przyjadę rano.
-Nie musisz się śpieszyć, odpocznij.- uśmiechnęłam się i dałam narzeczonemu całusa na pożegnanie. Od razu jak Łukasz wyszedł zasnęłam.  Zuzia spokojnie przespała resztę nocy, obudziła się dopiero po 7:00. Nakarmiłam ją i znowu zasnęła. Była bardzo spokojna w porównaniu do Kacpra. Korzystając z okazji, że moja córeczka śpi napisałam do Nikola sms.
-Urodziłam, córkę. Zuzia.
-Gratulacje mała. Bardzo się cieszę. Widzimy się w sierpniu, trzymaj się.
-Tęsknie, za tobą. Wracaj już z tej Hiszpanii.
-To nie ode mnie zależy. Nie zostawię tu Patryka samego. Zobaczysz już nie długo wszystko będzie tak jak kiedyś. Też za Tobą bardzo tęsknie.
-Ja chcę żeby wszystko było tak jak dawniej.  Przez ostatni czas w ogóle nie mamy dla siebie czasu. Potrafiłyśmy przesiadywać ze sobą całe dnie i noce.
-Patryk na podpisany kontrakt do końca roku, później powiem mu, że chcę wrócić do Polski do Ciebie, ale najważniejsze jest to, że nigdy o Tobie nie zapomną. Jestem cały czas przy Tobie złotko.
-Nikola Kocham Cię…
I tak zakończyła się nasza rozmowa. Około 9:00 przyszedł do nas Łukasz. Zuzia nie spała, Łuki zaczął się z nią bawić. Lecz po kilku minutach zrobiła się głodna, a gdy już ją nakarmiłam z powrotem zasnęła. Kolejne dni mijały spokojnie. Mała rozwija się prawidłowo, więc nie było żadnych problemów z wypisaniem nas do domu. W poniedziałek rano Łukasz po nas przyjechał…
_________________________________________________________
Przepraszam, że tak krótko i późno, ale nie mam całkowicie weny:/ Jeszcze staram się podciągnąć oceny w górę i się czegoś nauczyć :) mam nadzieję, że chociaż te wypociny Wam się spodobają. :)
Z góry pozdrawiam :*

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 37


15 maja- dzień ślubu Nikoli i Patryka.
Nikola z Patrykiem są już w Polsce od tygodnia i przygotowują się do najważniejszego wydarzenia w ich wspólnym życiu.  Przyszłe małżeństwo zatrzymało się u nas na ich pobyt w ojczyźnie, ponieważ zapomnieli zabrać ze sobą kluczy od swojego domu.  Nikola dwa miesiące temu została już szczęśliwą mamusią. Urodziła ślicznego chłopczyka, nazwali go Kacper. Ja zaś byłam już w 9 miesiącu ciąży, termin mam zapowiedziany na 20 maja. Łukasza łokieć wrócił do pełnej sprawności. Od nowego sezonu miał rozpocząć współpracę z nowym klubem, PGE Skra Bełchatów. Łuki musiał na początku uczęstrzać na dodatkowe treningi, siłownie, ponieważ bardzo mu zależało na dostanie się do kadry, a wiadomo jak sportowiec nie gra, nie ćwiczy nie jest taki wyśmienity. Jednak Andrea docenił Łukasza starania i powołał go do kadry, widocznie był w wystarczającej formie .  Sama chcę wrócić jak najszybciej do treningów.   Trener coś wspominał, że może jeszcze w tym roku dostanę powołanie do kadry, na mecze w sierpniu.  Mam nadzieję, że mi się uda, do sierpnia jeszcze dużo czasu. Mam już razem z Łukim termin naszego zawarcia sakramentu małżeństwa- 14 sierpnia. Jestem tym wszystkim strasznie przejęta. Ślub Nikoli, poród, powołanie do kadry Łukasza. Jak najbardziej chcę, żeby to wszystko się jakoś ułożyło. Dzisiejszego wieczoru razem z dziewczynami urządziliśmy Nice wieczór panieński. Bawiłyśmy się do 2:00 w nocy.  Byłyśmy u mnie w domu, chłopaki zaś gdzieś poszli. Dziewczyny zostały na noc, w końcu nie było sensu wracać po nocy do domu.  Nie spałam razem z Nikolą przez resztę nocy, cały czas byłyśmy myślami w dzisiejszej uroczystości. Około 5:00 nad ranem słyszałam jak chłopaki wrócili do domu. Nie wstawałam byłam zbyt zmęczona. Zaraz po 7:00 powędrowałam pod prysznic po czym poszłam przygotować kanapki na śniadanie. Kacperek przespał spokojnie całą noc, obudził się dopiero wczesnym południem. Maluszkiem mieli zaopiekować się moi rodzice, którzy mimo, że dostali zaproszenie woleli zostać z malcem. Dominika siostra Nikoli zrobiła jej lekkie fale na włosach, ja następnie zrobiłam jej piękny makijaż i zaczęła się ubierać. Jej śnieżnobiała suknia ślubna była piękna, jako że Nika nie należała do tych najwyższych mogła sobie pozwolić na wysokie szpilki. Ja jako druhna ubrałam się w fioletową sukienkę przed kolana z czarną kokardą i czarne balerinki z fioletowymi szczegółami. Później zawiozłam Kacpra do rodziców i pojechaliśmy do Kościoła. Patryk z Nikolą byli tacy szczęśliwi, zarówno byli najpiękniejszą parą idącą do ślubu jaką kiedy kol wiek do tej pory widziałam. Pasowali do siebie jak dwie krople wody. Msza trwała blisko 2 godziny. Po 18:00 byliśmy w domu weselnym. Przetańczyłam całą noc ze wszystkimi. Najbardziej dobrze tańczyło mi się  z Łukaszem Piszczkiem, oczywiście z grona zaproszonych gości, omijając mojego narzeczonego. Wróciliśmy do domu dopiero po 5:00 nad ranem. Wesele było udane, każdy się świetnie bawił. O 12:30 miał odbyć się chrzest Kacpra. Ja zostałam chrzestną, chrzestnym Kuba Błaszczykowski. Nazajutrz Nikola miała samolot, odwiozłam ich na lotnisko.
-Tylko uważajcie na siebie.- zaczęłam.
-Nie martw się będziemy.- odpowiedziała Nika.
-A i nie zapomnij zadzwonić jak dolecicie.
-Pamiętam cały czas.- uśmiechnęła się.
-No to widzimy się w sierpniu. Trzymajcie się.- powiedziałam na pożegnanie i przytuliłam się do przyjaciółki, Kacpra, oraz Patryka. Cały czas stałam i im machałam, aż zniknęli w tłumie. Po kilkunastu minutach byłam w domu.
-Kochanie choć się gdzieś przejść. – powiedziałam, siadając obok Łukasza, który oglądał TV.
-Chce Ci się chodzić z tym brzuchem.
-Owszem, jest tak słonecznie, choć gdzieś.- poprosiłam.
-Jak ładnie poprosisz to się zastanowię.- namiętnie pocałowałam Łukasza po czym on odwzajemnił pocałunek.
-To co idziemy? Nudno tak siedzieć w domu, pogoda się marnuje…
-Idziemy, idziemy.- uśmiechnął się, zadowolona założyłam buty i poszliśmy.  W naszym życiu panowała już pełna harmonia. Agnieszka kilka miesięcy temu urodziła córkę Ewelinę, okazało się jednak, że to nie jest dziecko Łukasza, a Kamila. Strasznie mi ulżyło, gdy sobie już wszystko wyjaśniliśmy. Zerwaliśmy z nimi całkowity kontakt, ostatnio nawet obiło mi się o uszy, że wyjechali za granice, może to i dobrze. Miałam nadzieję, że zniknął z naszego życiu raz na zawsze.  A my? Wkrótce zostaniemy szczęśliwymi rodzicami. Czego chcieć więcej? Moje marzenia po woli się spełniały. Moje życie zaczęło w końcu nabierać kolorów. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będzie mi dane być szczęśliwą, mieć się do kogo uśmiechnąć, budzić się przy ukochanej osobie. A jednak myliłam się. Szliśmy pięknymi ulicami Bełchatowa, aż doszliśmy do fontanny, która widniała na rynku. Usiedliśmy na ławce obok niej. Milczeliśmy przytuleni do siebie, oglądając w promieniach słońca powili tryskającą wodę. Chodziliśmy potem jeszcze po chyba całym mieście, do domu wróciliśmy późnym wieczorem, kiedy zrobiło się strasznie zimno. Kolejne dni mijały spokojnie, aż do wtorku. Przez cały ten dzień łapały mnie skurcze. Torbę do szpitala miałam już dawno spakowaną i włożoną do samochodu, aby nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Pokój dla dziecka również był już gotowy. Łukasz o wszystko zadbał. Wspólnie z Igłą i Mariuszem byli na zakupach. Cały dzień przesiedziałam na tarasie, na świeżym powietrzu, korzystałam z ładnej pogody. Łuki nie poszedł na trening, nie chcąc mnie zostawiać samej. Zapewniałam go ,że sobie poradzę, zadzwonie do Pawła żeby przyszedł, ale niestety był nie ugięty. Około 19:00 położyliśmy się łóżka, Łukaszowi jak nigdy udało się szybko zasnąć, jednak nie na długo, skurcze były coraz silniejsze i odeszły mi wody.
-Łukasz wstawaj, jedziemy…
________________________________________________________
No i mamy 37 rozdział :) Powoli zbliżamy się do końca tej opowieści. Proszę was o zostawianie swoich opini, to mi bardzo pomaga :)

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 36


Rozdział 36
Happy Birthday
So make a wish
Please accept my apologies, I wonder what would have been
Would you have been a little angel or an angel of sin?
Tomboy running 'round, hanging with all the guys
Or a little tough boy with beautiful brown eyes...
Would you have been a little genius? In love with math? 
Would you have played in your school clothes and made me mad? 
Would you have been a little rapper like your poppa The Piper?
Would you have made me quit smoking by finding one of my lighters? 
I wonder about your skin tone and shape of your nose
And the way you would've laughed and talked fast or slow
Think about it every year, so I picked up a pen
Happy birthday, love you whoever you would've been
Happy Birthday
(What I thought was a dream)
Make a wish
(Was as real as it seemed)
Happy Birthday
(What I thought was a dream)
Make a wish
(Was as real as it seemed)
(I made a mistake)


Nadszedł sylwester. Jeden z nielicznych dni na które czekam. Jeden minus jaki ma dziś ten dzień to to, że Nikola nie przyjedzie. No ale cóż nie zawsze ma sie to co chce, ale takie jest życie. Było po 9 gdy sie obudziłam, rozejrzałam sie po pokoju a Łukasza nie było, znowu. Jak zwykle go gdzieś poniosło - pomyślałam, ostatnio często go gdzieś wywiewa. Nie chciało mi sie wstawać, wiec jeszcze postanowiłam ze jeszcze poleżę. Gdy w końcu zwlekłam się z lóżka, wzięłam szybki prysznic, upięłam włosy w kok. Postawiłam na krótkie kremowe szorty i czarny podkoszulek. Gdy zakładałam podkoszulek popatrzyłam na swoje zaokrąglone juz po woli podbrzusze, mino ze to dopiero 3 miesiąc, to juz delikatnie to widać, no ale cóż urok bycia chudą.
- Mamusia cię kocha, tatuś zresztą też - powiedziałam głaszcząc brzuch. Zaczęłam sobie wyobrażać jak może wyglądać, czy to będzie dziewczynka jak chce Łukasz, czy chłopczyk, na którego ja czekam. A zresztą jest mi to obojętne, i tak będę je kochać, nie ważne jakie będzie. Wyobraziłam sobie dziewczynkę z czarnymi loczkami i dużymi brązowymi, bardzo pięknymi oczami, jak jej tatuś. Potem pomyślałam jak może wyglądać chłopczyk. Na pewno będzie silny, i będzie miał moje oczy, ciemne i tajemnicze, jak kiedyś określił je Łukasz. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, pobiegłam otworzyć.
- Pani Patrycja Steżyk? - zapytał kurier. Ciekawe co ma dla mnie.
- Tak to ja - odpowiedziałam po czym wbiłam wzrok w kuriera.
- Proszę to podpisać - podał mi długopis, szybko podpisałam w wyznaczonym miejscu. Kurier sięgnął po coś za próg i oto moim oczom ukazał się ogromny bukiet różnych kwiatów, rozpoznałam tylko niektóre, ale był przepiękny, a zapach jak w raju. Kurier podał mi jeszcze mała kopertę i powiedział ze od nadawcy. Podziękowałam po czym kopnięciem zamknęłam drzwi. Nie wiedziałam gdzie idę, bo bukiet nie dość że był ogromy to jeszcze ciężki. Postawiłam go na stole w kuchni i zabrałam się za czytanie liściku. Koperta była koloru pergaminu, z wytłoczonymi serduszkami.
''Dla kobiety, która swoja aurą rozjaśniła moje szare życie. Dziękuje że jesteś. Nie potrafię wyrazić słowami tego jak mocno cię kocham.
PS. Te kwiaty to taki mój mały wyraz miłości.
                                                                                                    Twój na zawsze...
                                                                                                                       Łukasz''
Wzruszyłam się to czytając. W podzięce zrobiłam Łukaszowi pyszny obiad. Po skończonym gotowaniu, umyłam brudne naczynia, posprzątałam cały dom, a ze było juz po 13, miałam zamiar iść do najbliższego monopolowego, kupić alkohol na dzisiejszą imprezę. Przecież nie pójdę na sylwestra z pustymi rekami. Gdy zakładałam buty, usłyszałam szczęk zamka.
- Cześć - przywitał się całując mnie Łukasz.
- Do monopolowego - odpowiedziałam i popatrzyłam z zaciekawieniem na siatki. - Co tam masz?
- Zapasy - odpowiedział uśmiechając się. - Nie musisz już iść, kupiłem piwa i szampany.
- Czemu tak długo cię nie było? - spytałam gdy weszliśmy do kuchni.
- Zaraz ci pokażę, dlaczego, znalezienie tego zajęło mi prawie 2 godziny. Aż potrzebowałem pomocy - powiedział po czym wyszedł. Po chwili wrócił z dwoma pudełkami.
- Otwórz - powiedział. Szybko uporałam się z mniejszym, zdjęłam pokrywę i ukazały mi się przepiękne czarne szpilki, a od środka wyścielała je miękka czerwona tkanina. Nie mogła napatrzyć się na te buty, były przepiękne.
- Boże Łukasz, one są cudowne - rzuciłam mu się na szyje - ale nie mam do nich odpowiedniej sukienki.
- Dlatego jest większe pudło - podał mi je. Szybko zajrzałam do środka. Moim oczom ukazała sie piękna czarna sukienka. Wyjęłam ją z opakowania. Była na szerszych ramionach, sięgała mi do kolan i idealnie pasowała do butów. Z tyłu miała wielką kokardę, cała była z delikatnej w dotyku skóry.
- Kto ci pomógł wybrać takie cudo? - zapytałam, i szybko go objęłam.
- Pojechałem do Łódzkiej galerii, nie miałem na początku pomysłu co ci kupić, było tyle pięknych sukienek, ale chciałem taką żeby ci się spodobała i była oryginalna. Po pół godziny chodzenia, spotkałem Agnieszkę..
- Jarosz? - spytałam wchodząc mu w słowo.
- Tak - uśmiechnął się i mnie pocałował, po czym kontynuował - od razu wiedział o czym myślę i pomogła mi ją wybrać. Gorzej było z butami, nie mogliśmy odpowiednich znaleźć, żeby pasowały do sukienki, ale się udało - mocno go uściskałam i namiętnie pocałowałam.
- Dziękuje, jesteś kochany, za bukiet też dziękuje - pocałowałam go i szybko wstałam. - Zrobiłam ci pyszny obiad.
Gdy Łukasz poszedł jeść, ja poszłam przygotować mu garnitur, ładnie go wyprasowałam i powiesiłam na wieszaku. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc położyliśmy się na kanapie i oglądaliśmy filmy. Nim się obejrzeliśmy była już 18. Szybko się przebraliśmy, spakowaliśmy alkohol, ciasta i ruszyliśmy do Łodzi, na nasz pierwszy wspólny sylwester. Chwile przed 20 byliśmy w domu Jaroszów. Otworzyła nam Agnieszka, którą mocno wyściskałam, za wybranie sukienki. Kuby jeszcze nie było, jak powiedziała Aga, pojechał dopełnić zapasy, gdyż nigdy nie wiadomo ile wypiją te wielkoludy, a że będzie cała reprezentacja, to może jeszcze nie starczyć. Po 21 byli już wszyscy, atmosfera była nieziemska, poznałam resztę reprezentacji i musze przyznać, że ci goście tryskają energia i poczuciem humoru jak nikt kogo znam. Wspaniali ludzie, naprawdę. Muzyka leciała głośno, tańczyłam chyba z każdym, ale najlepiej tańczyło mi się z, oprócz Łukasza z Winiarem i Gumą. Wspaniali tancerze. Na przyszłość, będę wiedzieć, żeby nie tańczyć z Igłą, jego cięte riposty sprawiały że zamiast tańczyć, nie mogłam przestać się śmiać. I tak było cudownie. Gdy już prawie wybiła północ, wyszliśmy na taras, aby podziwiać sztuczne ognie. Wtuliłam się w Łukasza i zaczęło się wielkie odliczanie. 3... 2.. 1... Wszyscy razem głośno krzyknęliśmy 'Szczęśliwego Nowego Roku'. A po chwili byłam już w objęciach Łukasza, nasze namiętne pocałunki nie były jedynymi, wszystkie pary czerpały radość, z tego że ich ukochana osoba stoi obok nich. Miałam nadzieję ze ten, nowy rok, będzie jeszcze piękniejszy niż stary.
Impreza skończyła się grubo po 3 nad ranem. Ci którzy mieszkali blisko, rozjechali się w swoje strony, albo do łódzkich hoteli. W domu gospodarzy zrobiło się luźno. Ja z Łukaszem zostaliśmy, zresztą nawet ja nie byłam w stanie prowadzić, choć nic nie piłam. Nie miałam problemu z zaśnięciem, wtuliłam się już w śpiącego Łukasza i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. To był najlepszy i najpiękniejszy sylwester w moim życiu. Oby było więcej takich.
__________________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam dodaje dzisiaj, nowy rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Ktoś mi pomagał go pisać, ale sama wam nie powiem kto, musicie się domyśleć. Podpowiem tylko, że często komentuje moje wypociny i zawsze mnie wspiera. Za co tej osobie serdecznie dziękuje. 
Pozdrawiam. 
P.S następny rozdział dodam w piątek :)

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 35


24 grudnia- Wigilia
Obudziłam się przed 9:00, wzięłam szybki prysznic i zrobiłam śniadanie. Paulina obiecała, że przyjedzie wcześniej z Arkiem, żeby mi pomóc przygotować uroczystą wieczerze. 
-Cześć Skarbie.- powiedział Łukasz wchodząc do kuchni.
-Kotku pojedziesz do Pawła, ma dla nas sianko pod obrus?- grzecznie poprosiłam.
-Pewnie, zaraz pojadę.
-Dzięki, tylko zjedz najpierw.- uśmiechnęłam się. Po zjedzonym posiłku wzięłam się za zmywanie naczyń, a Łuki pojechał do mojego rodzinnego domu.  Nie miałam już nic do roboty, wszystko było posprzątane, a z gotowaniem czekałam na Paulinę. Poszłam do sypialni i usiadłam na łóżku. Zauważyłam, że na szafie leży jakieś pudełko. Zdjęłam je, było strasznie zakurzone, jakby ktoś od wieków go nie ruszał. Rozłożyłam się z nim wygodnie, na puszystym dywanie i je otworzyłam. W środku było mnóstwo zdjęć Łukasza z Agnieszką. Pamiątki ze wspólnym wakacji, zaręczyn, ślubu. Oglądałam wszystkie po kolei, nie miało to znaczenia czy to są zdjęcia z jego byłą żoną czy kim innym, w pewnej chwili Łuki wszedł do pokoju.
-Co oglądasz?- spytał po czym koło mnie usiadł.
-Sam zobacz.- tego było masę. To wszystko z dzieciństwa, początki kariery, sukcesy od najmłodszych lat, aż do teraz. Sama miałam takie pamiątki. Od początku życia, aż po teraz, całe moje życie w pudełku zamkniętym na kluczyk. Pilnowałam go jak oczka w głowie, a teraz pewnie leży gdzieś na strychu u rodziców w domu.  Może kiedyś go poszukam i pokaże dzieciom moje poszczególne etapy w życiu, może się czegoś nauczą.
-Patrz jaki byłeś słodki, jak byłeś malutki.- wskazałam na zdjęcie, na którym Łukasz ssał palca od ręki. Miał wtedy takie śliczne loczki.
-A teraz nie jestem?- zapytałam robiąc przy tym oczy jak ze Shreka.
-Jak dla mnie zawsze i wszędzie jesteś śliczniutki.- uśmiechnęłam się po czym lekko musnęłam wargi narzeczonego.  Tego było tyle, że nie wiem kiedy była już 14.30, zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć.
-Cześć Ciociu.- powiedział wesoło Arek wchodząc do mieszkania, uwielbiałam tego malca, mimo swojej choroby był taki dzielny i uśmiechnięty.
-Cześć.- przywitałam się.
-Chcecie coś ciepłego do picia?- grzecznie spytałam.
-Nie dziękuje.- odpowiedział Paula.
-A ja poproszę herbatkę.
-Jasne, zaraz Ci zrobię. Leć teraz na górę do” wujka” Łukasza.- uśmiechnęłam się, a malec znikł za drzwiami do sypialni. Po kilku minutach zaniosłam na górę Arkowi gorący napój, o który prosił i wzięłam się z Pauliną za przyrządzanie potraw wigilijnych. Co prawda nie było ich 12, ale było tego tak dużo, że z łatwością byśmy wykarmiły wygłodniałą kadrę chłopaków. Około 18:00 wszystko było gotowe. Poszłam się umyć i przebrałam się. Jak to zwyczaj mówi trzeba mieć coś nowego przy sobie i jakieś pieniądze. Założyłam więc nową bluzkę, którą dostałam od Łukasza na mikołajki i spódnice. Włożyłam w kieszonkę od spódnicy jakieś papierkowe pieniądze i weszłam na dół gdzie byli już wszyscy. Dzieci szczęśliwe biegały po salonie i wyglądali pierwszej gwiazdki na niebie. Wkrótce usiedliśmy do stołu.  Łukasz jako gospodarz przeczytał ewangelię i podzieliliśmy się opłatkiem.  Po zjedzonej wieczerzy przeszliśmy do salonu, gdzie pod choinką widniały prezenty.
-Ciociu a kiedy będziemy mogli otworzyć prezenty?- zapytała mnie Dominika, córeczka państwa Ignaczaków.
-Myślę, że już możemy.- uśmiechnęłam się. Wszyscy po kolei wręczali sobie prezenty. Podarowałam Łukaszowi Fife 13, a za to on mi piękny pierścionek w kształcie piłki do siatki. Kiedyś taki już dostałam od Pawła, ale jak byliśmy kiedyś na moście nie chciałam, że piłka do wody mi wpadła i sięgnęłam po nią i wtedy ten obsuną mi się z palca i zatopił się na dnie. Mariusz dostał ode mnie wresling, Paulina perfumy, Iwona łańcuszek, Krzysiek najnowszą część Need four Speed. Myśle, że to odpowiednie dla nich prezenty, już nie raz umawiali się na różne gry. Dominika zaś dostała mówiącą lalke, a Arek z Sebastianem zdolnie sterowany samochód. Wszyscy cieszyli się ze swoich zdobyczy. Chłopaki jakże usieli wypróbować nowe gry, wszystkie po kolei. Dzieciaki też miały zajęcie. Przynajmniej mogłyśmy z dziewczynami spokojnie porozmawiać.  Wszyscy goście poszli około 21.00, nie miałam już ochoty na sprzątanie ze stołu. Położyłam się przed telewizorem i jak co roku obejrzałam „ Kevin sam w domu”. Tylko, że w tym roku z Łukaszem, zamiast z rodzicami.  Po zakończonym filmie, oglądaliśmy co było i o 23:30 wyszliśmy na pasterkę. Postanowiliśmy, że zrobimy sobie spacer i poszliśmy do Kościoła na piechotę.  Do domu wróciliśmy przed 3:00 w nocy. Wykończona szybko zasnęłam.  Wstaliśmy przed południem. Łukasz pomógł mi posprzątać ze stołu i zbierałam się do wyjścia. Boże Narodzenie miałam zamiar spędzić z rodzicami którzy przyjechali z Anglii, zaś na drugi dzień świąt wszyscy razem łącznie z Łukaszem mieliśmy jechać do Lipnicy…
______________________________________________________________________
Tak jak obiecałam  wstawiałam już dzisiaj 35 rozdział :) Prosze Was o zostawianie komentarzy, daję mi to siłę do pisanie następnych rozdziałów. Już w środę możecie spodziewać się 36 rozdziału :)Macie jakieś uwagi, albo wskazówki dla mnie? Śmiało piszcie, zniosę wszystko. Pisze tylko i wyłącznie dla Was, macie prawo wymagać :)
Pozdrawiam. 

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 34


Od samego rana byłam na nogach. Szybki poranny prysznic, śniadanie i byłam gotowa do wyjścia na zakupy.  Tak jak ustaliłam wczorajszego wieczoru z Łukaszem pojadę sama, z resztą on jeszcze spał. Jako, że w moim samochodzie obluzowały się hamulce nie mogłam nim jeździć, więc wzięłam Łukiego audi.  Po 9.00 byłam już w Centrum Handlowym. Chodziłam po sklepach 2 godziny , ale i tak nic nie wybrałam.  Nigdy nie przepadałam za łażeniem po sklepach. Na boisku mogę grać kilka godzin i nie odczuwam zmęczenia, a wystarczy, że po sklepach pochodzę 20 minut i mi nogi odpadają.  W końcu zdecydowałam się co kupie. Jako, że od razu zapakowali mi prezenty w papier świąteczny sama nie musiałam tego robić. Miałam już wychodzić, ale coś przykuło moją uwagę jak mijałam kawiarnię. Przy jednym ze stolików siedział Paweł razem z Emilką, postanowiłam, że do nich pójdę.
-No cześć.- przywitałam się.
-Co Ty tu robisz?- rzucił Paweł.
-Ale miłe powitanie, braciszku. Była kupić prezenty i was zauważyłam to przyszłam.- uśmiechnęłam się.
-Chodź, siadaj z nami. Dawno się nie widziałyśmy, opowiadaj co u Ciebie.- powiedziałam radośnie Emilka.
-Wszystko jest dobrze.  Dziecko się prawidło rozwija, już się nie mogę doczekać kiedy przyjdzie na świat.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. A co u Ciebie?
-Jakoś leci. Dawno byłaś u nas na treningu.
-Nie miałam kiedy, trochę zamieszania ostatnio miałam. Postaram się przyjść  po nowym roku.
-Trzymam Cię za słowo.
-No nic pora na mnie, nie będę Wam już przeszkadzać. Do zobaczenia.- uśmiechnęłam się i poszłam w stronę wyjścia. Około  12.00 byłam już w domu.  Weszłam do mieszkania i przemyciłam gwiazdkowe prezenty. Dobrze je ukryłam i poszłam rozebrać  z kurtki.
-Cześć Kochanie, już wróciłam.- przywitałam się i dałam Łukaszowi buziaka w policzek.
-Cześć, masz już w końcu wszystko?
-Tak mam, nogi mi odpadają.- powiedziałam ściągając buty. – Spotkałam Pawła z Emilką w kawiarni.  Zamieniałam z nimi kilka słów. Idę się przebrać.- rzuciłam i poszłam do garderoby. Założyłam dresy i luźną bluzke, włosy związałam w kucyka i zabrałam się za świąteczne porządki.  Same sprzątanie łazienki zajęło mi godzinę, postanowiłam, że zrobię przerwę w sprzątaniu i przygotuje jakiś obiad.
-Łukasz co chcesz na obiad?- zapytałam.
-Ciebie.- uśmiechnął się po czym przyciągnął mnie do siebie.
-Pytam poważnie.
-No to ja Ci odpowiadam.
-Łukasz…
-No co?
-Pytałam się Ciebie co chcesz na obiad.
-Przecież dostałaś odpowiedź.
-Dobra, puść mnie. Sam sobie będziesz dzisiaj gotował.- jęknęłam i wróciłam do sprzątania. Skończyłam wieczorem, cały dom błyszczał. Wzięłam długą gorącą relaksującą kąpiel i poszłam zrobić kolację. Z Łukasz nie zamieniałam słowa od południu, z resztą nawet go w domu nie było.  Nie powiedział mi gdzie idzie tylko, zwyczajnie wyszedł. Po chwili usłyszałam jak ktoś trzaska drzwiami od domu.
-Gdzie byłeś?- spytałam wychodząc z kuchni.
-U Igły.- odpowiedział Łukasz.
-Siadaj od stołu, kolacje zrobiłam.- powiedziałam po czym poszliśmy zjeść jajecznicę, którą przygotowałam.
-Kuba do mnie dzwonił.- zaczął po chwili.
-Co chciał?
-Zaprosił nas do nich na sylwestra. – uśmiechnęłam się i wróciłam do spożywania posiłku.  Po kilku minutach zaczęłam sprzątać po kolacji.
-Został ja posprzątam, odpocznij sobie w końcu. – mruknął Łuki.
-Oglądamy jakiś film?-spytałam.
-Co proponujesz?
-Piła.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Dobra, idź włączaj ja zaraz do Ciebie przyjdę.- poszłam do salonu i uruchomiałam DVD, włożyłam płytke z filmem i grzecznie czekałam aż Łukasz do mnie dołączy. Po kilku minutach mój narzeczony przyszedł z popcornem i dwoma szklankami soku brzoskwiniowego.  Przytuliłam się do Łukasza i włączyłam film. Przez cały czas leżeliśmy wtuleni  w siebie. Po 1:00 w nocy, poszliśmy do sypialni. Szybko zasnęłam, byłam wykończona po całym dniu zakupów i sprzątania.  Obudziłam się po 9:00 Łukiego przy mnie nie było. Poczułam piękny zapach dochodzący z dołu, jednak nie chciało mi się wstawać.  Zaraz do pokoju wszedł Łuki z tacką w rękach.
-Pyszne śniadanko dla najwspanialszej narzeczonej na świecie.- powiedział na powitanie, czy ja go wynagrodziłam namiętnym pocałunkiem. – Smacznego.
-Dziękuje. Wspaniały jesteś.- powiedziałam uśmiechnięta. Po zjedzonym śniadaniu poszłam wziąć prysznic, następnie ubrałam.
-Kochanie masz ochotę na spacer?- zapytał Łuki, przytulając mnie od tyłu.
-Pewnie.- odpowiedziałam po czym zaczęliśmy się ubierać. Chodziliśmy alejkami parku, trzymając się za ręce. Doszliśmy na most, staliśmy tam zapatrzeni  w wodę. W pewniej chwili Łukasz wyciągnął coś z kieszeni.
-Kłutka?- spytałam śmiejąc się.
-Tak, zaczepimy ją. To będzie nasz wspólna, na znak miłości. Ona przetrwa wieczność tak jak nasza miłość do siebie.- pocałował mnie po czym założyliśmy kłutkę na jedną z części mostu, kluczyk zaś wyrzuciliśmy do wody, aby nikt nigdy nas nie rozdzielił…
_________________________________________________________
Mam nadzieję, że się Wam podoba :) Bardzo proszę o pozostawianie swoim opinii. Przyjmę każdą i tę złą i tę dobrą, każda dodaje mi energii do pisania nowego rozdziału. Wiem, że Was czytelników ostatnio zaniedbuję, postaram się poprawić. Następny rozdział mam nadzieję, że uda mi się dodać jutro. Jeszcze raz bardzo prosze o komentowanie.
Serdecznie pozdrawiam i całuję Jotkaa. :*

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 33


Głęboki upadek prowadzi często do wielkiego szczęścia.

Jak zwykle wszystko muszę załatwić na ostatnią chwilę. Dopiero tydzień przed świętami zaczęłam szukać prezentów dla bliskich. Postanowiliśmy, że Wigilię spędzimy w gronie przyjaciół, więc zaprosiliśmy Krzysia z Iwoną i pociechami oraz Mariusza z Pauliną i Arka. Nikola z Patrykiem niestety nie mogli przylecieć na święta. Nie byłam z tego powodu zadowolona, to miały być nasze pierwsze święta razem. Ale cóż takie jest życie. Boże narodzenie i drugi dzień świąt postanowiliśmy spędzić u swoich rodzin. Dowiedziałam się od Pawła, że rodzice przylecą z Anglii. Planów na sylwestra jeszcze nie mamy.  Łukasz miał już wszystko z głowy, kilka dni temu wszystko załatwił. Nie wiem jak on to robi, ja jakoś nigdy nie mogę się wyrobić na czas. No ale trudno, taka już moja natura. Po między mną, a Łukaszem wszystko po woli wraca do normy.  Moja miłość do niego nie zna granic.  „Miłość potrafi znaleźć drogę tam, gdzie nawet nie ma ścieżki” Rozgrywający wcale nie spuszczał ze mnie oka. Cały czas był przy mnie. Na początku było to trochę uciążliwe, ale z czasem się przyzwyczaiłam się do tego. Byłam już w drugim miesiącu ciąży. Nie mogłam się doczekać kiedy na świat przyjdzie nasze potomstwo. Dziecko rozwija się prawidłowo. Regularnie chodzę do lekarza na kontrole. Prawdopodobnie Łukasz nie będzie miał przeprowadzanych kolejnym zabiegów na łokieć. Zaczął już  rehabilitacje, latem będzie mógł już grać w reprezentacji, a potem po sezonie klub, co mnie najbardziej smuci. Nie chce żeby Łukasz grał w Rosji. Był wieczór wspólnie z narzeczonym siedziałam przy stole, jedząc kolacje.
-Pójdziemy się przejść?- spytałam po chwili.
-Czemu nie, zaraz pójdziemy.- uśmiechnął się, ja w zamian dałam mu buziaka w policzek. Po kilku minutach byliśmy już w parku, usiedliśmy na ławce i patrzyliśmy się na gwiazdy.
-Łukasz muszę Ci to w końcu powiedzieć.- zaczęłam.
-A więc słucham.
-Nie chce żebyś grał już w Rosji.- musiałam to wyrzucić z siebie, bo taka była prawda, nie umiem trzymać niczego w sobie.
-Wiem, dlatego byliśmy w Rosji. Musiałem załatwić sprawy w klubie. Nie będę tam już grać. Dostałem propozycję gry w Skrze, od nowego sezonu.
-Żartujesz?- spytałam z niedowierzeniem.
-Nie.- uśmiechnął się.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. – powiedziałam po czym namiętnie pocałowałam Łukiego, gdy nagle usłyszeliśmy znajomy głos.
-Nie zimno Wam?- zapytał z daleka jakiś mężczyzna, po chwili do nas podszedł. Nie mógł być to kto inny jak Winiar z Mariuszem. 
-Gdzie Wy się o tej porze wybieracie?- zaśmiałam się.
-Tylko do sklepu.- odpowiedział Winiar z uśmiechem na twarzy.
-A jak Arek?- spytałam Mariusza.
-Dobrze, dzięki, że pytasz. Okazało się, że przeszczep nie jest potrzebny, wystarczy jak przeprowadzą Arkowi tramsfuzje krwi. Z tym już nie będzie problemu, za po nowym roku mamy stawić się w klinice.- po tych słowach kamień spadł mi z serca. Bardzo uwielbiałam tego dzieciaka, traktowałam go jak młodszego brata. 
-Mariusz choć już, bo nam sklepy po zamykają.- jęknął Michał, po czym odeszli. Około 21.00 wróciliśmy do domu. Puszek nie był już malutkim szczeniaczkiem, bardzo wyrósł. Nie było już go z nami w domu, tylko Łukasz z chłopakami zrobili mu budę na dworze i tam sobie siedział.  Nie przespałam całej nocy, strasznie łapały mnie skurcze w łydkach. Często tak miałam po ciężkich treningach, albo wyczerpującym meczu. Odzwyczaiłam się już od tego, ale w ostatnim czasie one powróciły. Nie mogłam sobie wziąć nic przeciw bólowego,bo mogłoby to zaszkodzić dziecku. Jak byłam tydzień temu u lekarza, to wypisał mi witaminy, które muszę brać codziennie. Było mi po nich zdecydowanie lepiej. Po 6.00 udało mi się zmrużyć oczy. Nie spałam za długo zaraz o 7.00 przyszedł do nas Paweł. 
- Co Ty tu robisz o tej porze?- spytałam na powitanie. 
-Mieliśmy dzisiaj odwiedzić dziadków...
-Faktycznie, zaraz będę gotowa.- poszłam na górę, obudzić Łukasz i poinformować go, że jadę z Pawłem do Lipnicy, do dziadków. Po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia.
-A śniadanie?- zapytał Paweł.
-Nie ma czasu, ja chce dzisiaj wrócić do domu, a trochę daleko.
-Tak myślałem. Trzymaj zjesz w samochodzie.- Paweł podał mi zrobione przez niego kanapki i poszliśmy do auta. Koło 11.00 byliśmy już na miejscu, przez całą drogę spałam. Już na werandzie było czuć, że babcia coś upiekła. Można by powiedzieć, że pieczenie to jej hobby. 
-Dzień dobry.- powiedzieliśmy razem z Pawłem, gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania.
-A kogo my widzimy, jak dawno Was tutaj nie było.- przywitał nas rozweselony dziadek.- Powiedzcie co u Was słychać, ile jeszcze na prawnuki mamy czekać.- ciągnął.
-Daj im spokój, dzieciaki napewno są podróżą zmęczone. Siadajcie zaraz podam ciasto i herbatę.- powiedziałam babcia Halina.
-To mama Wam nic nie powiedziała, jak byłam przed wylotem?- spytałam.
-Nie nic nie mówiła.- odpowiedział dziadek Jasiek. 
-A co takiego by miałam nam powiedzieć?- dodała Halina.
-W ciąży jestem.
-No w końcu, Paweł ty też byś się wziął do roboty.- przerwał Jan.
-Na dzieci jeszcze przyjdzie czas.- odpowiedział.
-Na litość Boską Janek, daj im już spokój.- upomniała kolejny raz. Ja z Pawciem tylko zaśmialiśmy się po nosem. 
-A co z siatkówką?- spytała Halina.
-Wrócę jak urodzę.
-A Gosia coś wspominała, że nie jesteś już z Kamilem.
-No tak nie jestem.
-Ale dlaczego, to był taki dobry i uprzejmy chłopak.
-Babciu nie chce o tym rozmawiać.
-Dobrze, rozumiem.- odpowiedziała, po czym poszliśmy z Pawłem przejść się po sadzie. Miło tak było powspominać nasze dzieciństwo jak tu jeszcze mieszkaliśmy. Po 13.00 dziadek zawołał nas na obiad.
-Zostajecie na noc?- spytał Jan.
-Nie, zaraz z resztą wracamy. Chcemy jeszcze przed wieczorem wrócić do Bełchatowa.- odpowiedział Paweł, zaraz po skończonym obiedzie, babcia zapakowała nam dwie pełne torby różnego rodzaju przetwory, po czym pożegnaliśmy się z nimi. 
-Spotykasz się jeszcze z Emilką?- zapytałam w drodze do domu.
-Tak, a czemu pytasz?
-Z ciekawości.- po tych słowach włączyłam radio. Akurat w radiu zaczął lecieć nasz ulubiony kawałek, Ira- Parę chwil. Odśpiewałam razem z braciszkiem cały utwór, nim się obejrzeliśmy byliśmy już w domu. Pożegnałam się z Pawłem po czym poszłam w stronę mieszkania. 
-Jestem!- jak zwykle krzyknęłam gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi. Łukasz leżał na kanapie w salonie, poszłam do niego i mocno się przytuliłam. 
-Kochasz mnie jeszcze?- spytał Łukasz.
-Kocham Cię, teraz i tu na zawsze...
_________________________________________________________________
No to mamy już nowy rozdział, serdecznie Was przepraszam, że musieliście czekać tyle na nowy rozdział :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :) Przez ostatni czas wogóle nie miałam weny, teraz właśnie zaczynam ferie, więc postaram się dodawać rozdziały częściej :) 
Pozdrawiam :)

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 32


-Jest dopiero 7:30, powiesz mi gdzie Ty o tej porze łazisz?- spytał Paweł, w chwili kiedy zamykałam drzwi od domu.
-Co Cię to obchodzi?- zapytałam zdenerwowana.
-Nie chce żeby Kamil Ci coś zrobił, a tym bardziej, że jesteś w ciąży.
-Możesz przestać traktować mnie jak małe dziecko? Jestem już dorosła mam 20 lat!- wykrzyczałam i poszłam do swojego pokoju. Jeszcze nigdy tak często się nie kłóciłam z Pawłem. To wszystko mnie naprawdę zaczęło przerastać. Rozumiem to, że mój brat się o mnie troszczy, ale czasami przesadza.
-Ale ja się o Ciebie naprawdę boję, jeśli by Ci się nie daj Boże coś stało, nie darował bym sobie tego do końca życia. Jesteś moją jedyną siostrą. Kocham Cię najbardziej na świecie.- powiedział Paweł wchodząc zaraz za mną do pomieszczenia, w którym przebywałam.
-Ale się czasami trochę zapominasz. Ja nie mam już 15 lat, a zarazem mam 20.
-Ty zawsze będziesz moją taką małą siostrzyczką.- objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Spodziewasz się kogoś o tej porze?- spytałam uśmiechając się.
-Nie.
-Pojdę otworzyć.- rzuciłam i szybko weszłam po schodach w celu otworzenia drzwi. Za progiem stał nie kto inny jak Łukasz.
-Po co tu przeszedłeś?- spytałam na powitanie.
-Mogę wejść?- zapytał po czym wpuściłam go do środka i poszliśmy do mojego pokoju, Paweł w tym czasie wyszedł z domu, nie mówiąc nikomu gdzie idzie.
-Musimy porozmawiać.- zaczął Łukasz, nie odezwałam się ani słowem, tylko stanęłam przy oknie. Automatycznie po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
-Patrycja ja naprawdę nie chciałem, żeby to się tak skończyło.
-Co robiłeś po tym jak wyszłam z hali? Byłeś z nią czy nie?- spytałam wprost.
-Tak, byłem. Ale między nami do niczego nie doszło.
-Tego mogłam się spodziewać. Kochasz ją?
-Kocham Ciebie i nasze przyszłe dziecko.
-To dlaczego to zrobiłeś?- krzyknęłam.
-Nie wiem, tyle razem z Agnieszką przeżyłem. Ten rozwód. W ogóle nie mogłem się po nim pozbierać. Strasznie brakowało mi jej wtedy, ale nigdy nie zapomnę co mi zrobiła. Ona się już nie liczy. Mam Ciebie, Was to jest najważniejsze, nie mogę Cię teraz stracić, to było straszną głupotą…
-Może ja byłam tylko lekarstwem na rany?! A teraz masz mnie po prostu w dupie?!- nie wytrzymałam musiałam mu to powiedzieć.
-Nie wolno Ci tak w ogóle myśleć! Rozumiesz nie pozwalam Ci?!- podniósł głos i zbliżył się do mnie, Spojrzałam mu prosto w oczy, czułam, że to co już mam oddala się ode mnie.
-Daje Ci wolną rękę, jak chcesz to jak najbardziej wróć do Agnieszki. Kocham Cię i chcę Twojego szczęścia.
-Nie chcę Cię stracić. Jeśli mnie rzeczywiście Kochasz to proszę Cię nie złość się już na mnie i wróć ze mną do naszego domu.- nie zdążyłam nic powiedzieć, a Łukasz już wpił się w moje wargi. Kolejny raz to już robi, ale tego właśnie mi brakowało. Miłości i czułości, ze strony tej osoby którą Kochasz najbardziej na świecie. Po chwili rozgrywający zdjął ze mnie bluzkę, nie sprzeciwiałam się po prostu oddałam się cała ukochanemu.
Była 14:00, poszłam pod prysznic. W samym ręczniku zeszłam na dół, zobaczyć czy Paweł jest już w domu.
-Wyjaśniliście już sobie wszystko?- spytał rozweselony Pawcio.
-Na to wygląda, a Tobie co tak wesoło?- uśmiechnęłam się.
-Od pewne czasu spotykam się z kimś.
-I teraz rozumiem, że byłeś u tej osoby. 
-Byłem.
-A powiesz mi z kim takim się spotykasz.
-Nie.
-Nie to nie, obiad sobie dzisiaj ugotujesz.- powiedziałam i byłam w drodze do mojego pokoju.
-Z Emilką.- krzyknął w pewnej chwili Paweł.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.- powiedziałam radośnie i mocno przytuliłam się do brata.
-Ja również. To co na obiad?- uśmiechnął się.
-Ty małpo, tylko na obiad liczysz.- zaśmiałam się i włożyłam Pawciowi palce w żebra.
-To bolało.
-Bo miało boleć.- mruknęłam wesoło i poszłam się ubrać. Po kilku minutach wszyscy razem byliśmy już w kuchni.
-Co chcecie na obiad?
-Ugotuj coś i będzie, ale jakbyś mogła się pośpieszyć, bo głodny jestem.- zabrał głos Paweł. 
-Dobra, za dużo w lodówce to nie masz. 
-O dobrze, że mi przypomniałaś, zostawiłem zakupy w aucie Pójdę przynieść.- po 5 minutach Pablo był już  z powrotem. Przygotowałam razem z chłopakami lasagne.
-Pyszne.- powiedzieli razem.
-To nie tylko moja zasługa.- uśmiechnęłam się i zabrałam się do zmywania naczyń. Łukasz objął mnie o tyłu i szepnął mi do ucha.
-Kocham Cię.- odwróciłam się i dałam soczystego buziaka narzeczonemu po czym wróciłam do zmywania. Gdy wszystko było już posprzątane, wszyscy razem siedliśmy z herbatą przed telewizorem.
-Pawciu zostaw to.- powiedziałam gdy ujrzałam, że zaczyna się "Dlaczego nie". Po zakończonym filmie, zaczęłam się zbierać do wyjścia.
-Kotek musimy na zakupy jeszcze jechać.- jęknęłam. Łukasz nie odpowiedział tylko się uśmiechnął. Kupiliśmy to co przeżycia potrzebne i około 19.00 byliśmy już w domu.
__________________________________________________________
Rozdział mi się nie podoba za bardzo, ale to żadna nowość. Mam nadzieję,że Wam się chociaż spodoba. Jeśli macie jakieś uwagi to piszcie, postaram się to poprawić. Dziękuje za wszystkie pozytywne komentarze, bo negatywnych to raczej nie było. Czekam na więcej waszych opinii. Pozdrawiam :)

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 31


Są takie dni, które mogłyby się
W ogóle nie kończyć.
Są też takie,
Które mogłyby się w ogóle nie zaczynać…

-Patrycja o co do cholery znowu chodzi? Zawsze musisz przychodzić w takim stanie?- zapytał Paweł wpadając zaraz za mną do mojego pokoju.
-Wyjdź!- krzyknęłam.
-Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz o co znowu poszło!
-Na szczęście pracujesz całe życie A na nieszczęście sekundę…
-Mała zobaczysz wszystko się ułoży.
-Co się ma układać? Nic już nie będzie tak jak dawniej!
-Powiesz mi co się wydarzyło? Tam w Rosji?
-Skąd wiesz, że w Rosji byłam?
-Łukasz mi mówił.
-Wiedziałeś?! Dlaczego wszyscy mnie tak traktują?!
-Ale jak?
-Zamiast mi zaufać i powiedzieć prawdę trzymacie wszystko dla siebie!
-To wcale nie jest tak jak myślisz…
-To w takim razie jak? Możesz mi to wszystko wytłumaczyć?
-Nie mogę, bo ma to zrobić Łukasz. W Rosji miał załatwić sprawy klubowe. Chyba nie chciałabyś żeby Cię tu zostawił? A na dodatek był mecz Skry
 na który chciał Cię też zabrać.- tłumaczył Pablo.
-Gdybym mogła cofnąć czas do tamtego wieczoru, którego wyjechaliśmy. Zdecydowanie wolałam bym zostać w domu i nie widzieć tego co się tam wydarzyło. A teraz proszę Cię zostaw mnie już w spokoju, musze sobie to wszystko na spokojnie przemyśleć.- powiedziałam. Paweł w końcu się mnie posłuchał i opuścił mój pokój. Przez całą noc myślałam nad tym incydentem, który miał miejsce po meczu. W ogóle skąd ona się tam wzięła? I coraz częściej mam w głowie mętlik i daję sobie spokój, przestaję na chwilę pędzić. W nocy nie udało zmrużyć mi się oka, ciągle myślałam co teraz może dziać się w Rosji, chyba powinnam stamtąd nie wyjeżdżać. Nie chcąc dłużej leżeć bez użytecznie w łóżku, ubrałam się i przed 6.00 poszłam na spacer. Jak zwykle postanowiłam, że pójdę na most. Lubiłam tam przebywać, to miejsce miało coś w sobie, może dlatego, że gdy byłam mała często tam chodziłam z Pawłem? Zazwyczaj gdy tam chodziliśmy brałam ze sobą piłkę i tak godzinami potrafiliśmy ją odbijać. Most był już nie używany, był zakaz wjazdu, więc spokojnie można było tam rozmyślać. Siedziałam tam już pół godziny. Nagle ktoś wyszedł zza jednej alejki prowadzącej do parku. Myślałam, że to Kamil wrócił, w pewnej chwili się naprawdę przestraszyłam, że to może być on, ale na szczęście się myliłam. To był starszy Pan, widziałam go często nad jeziorem jak karmił łabędzie. Nie zwracałam na niego szczególnej uwagi aż do dzisiaj.
-Co Ty tu robisz dziecinko o tej porze?- spytał Staruszek, nie odpowiedziałam, zakryłam tylko twarz w ręce.
-Ty płaczesz?- zdziwił się gdy zobaczył moje zapuchnięte oczy od łez.
-Dlaczego to wszystko jest takie trudne?- zapytałam szepcząc.
-To pewnie chodzi o niego, zgadza się?- przytaknęłam.
-Opowiedz mi co się stało między Wami, może spróbuje pomóc. Jeśli tylko chcesz, mam już swoje lata, wy młodzi żyjecie już w innym świecie.- uśmiechnęłam się i opowiedziałam wszystko po kolei. Pan Witek, bo tak miał na imię słuchał mnie cały czas z entuzjazmem. Gdy skończyłam mówić, pozostało mi tylko czekanie na odpowiedź.
-Wiesz spotkało mnie w życiu coś podobnego, jak chcesz mogę Ci opowiedzieć. Może wyciągniesz z tego jakiś morał.
-Jasne, niech Pan mówi.
-Pewnego słonecznego dni zaprosiłem swoją narzeczoną do teatru, tam spotkałem swoją dawną miłość. Ta kobieta nazywała się Jolanta, była strasznie nachalna, często mnie i Dorotke nachodziła, wysyłała listy z różnego typu pogróżkami. Wtedy w teatrze Jolka chciała ze mną porozmawiać w cztery oczy. Zgodziłem się tylko dlatego, że chciałem jej powiedzieć, żeby w końcu dała nam spokój. To jednak nic nie dało. Tak po prosu przybliżyła się do mnie i zaczęła mnie całować, nie mogłem się od niej oderwać, ale nie dlatego, że mnie trzymała za rękę, a dlatego że nie mogłem się oprzeć jej ustom. Jej namiętność, bo w głębi duszy ją jeszcze trochę kochałem, nie przepraszam złego sformułowania użyłem, chodziło mi, że brakowało mi tego co razem przeżyliśmy. Zobaczyła nas w tej sytuacji moja przyszła żona.
-I co Pan wtedy zrobił?- przerwałam.
-Nic już nie mogłem zrobić. Wybiegłem za Dorotą jednak jej już nigdzie nie było wiać. Postanowiłem, że pójdę do domu, w którym mieszkaliśmy, nie miałem wtedy samochodu, więc pobiegłem ile sił w nogach było. Spóźniłem się, gdy dotarłem na miejsce jej rzeczy już nie było. Zostawiła po sobie kartkę „ Wyjeżdżam zapomnij o mnie i nie szukaj mnie. Dorota”
-I tak bez walki się Pan poddał?- przerwałam kolejny raz.
-Jasne, że nie próbowałem szukać Dorotki, ale nie udało mi się to nie udało nigdy w życiu.
-Zakochał się Pan jeszcze kiedyś?
-Nie. Może dlatego, że bałem się, że wszystko znowu popsuje, Sam nie wiem, to wszystko mnie przerosło. Proszę Cię nie popełniaj mojego błędu. Zastanów się zanim cokolwiek zrobisz. Nie podejmuj pochopnych decyzji, twoje życie może wtedy zamienić się w jedno wielkie nieszczęście.
-Ma Pan racje. Kocham go i noszę pod sercem jego dziecko. To dla niego można powiedzieć, że zdecydowałam się na ciąże i pozostawiłam treningi, reprezentacje, moje życie. Ale jest jeszcze coś o czym Panu nie mówiłam.
-A więc słucham.
-Ta była żona Łukasza, jest w ciąży i najgorsze jest w tym, że ona twierdzi, że to będzie jego dziecko.
-Musicie porozmawiać, wszystko sobie wyjaśnić, Ty i Łukasz. Jakieś rozwiązanie na pewno się znajdzie.
-A co jeśli się okaże to prawdą?
-Jeżeli on będzie szczęśliwy z tamtą kobietą i Ty go naprawdę kochasz, daj mu wolność, pozwól mu odejść, a jeśli on chce do końca życia być z tobą przebacz mu i kochaj tak silnie jak kiedyś.
-Dziękuję bardzo panie Witku za rozmowę. Myślę, że to mi może jakoś pomóc. Jeszcze raz dziękuje.- powiedziałam i poszłam w stronę domu, w którym teraz przebywałam. Po drodze przyszedł do mnie sms od Nikoli.
-Przepraszam, że mówię Ci dopiero teraz i przez widomość, ale wyjechałam z Patrykiem do Hiszpanii, nie wiem na ile. Patryk podpisał tam kontrakt z klubem, na pewno przyjedziemy w maju, żeby się pobrać. Trzymaj się :*
-Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że między Wami już wszystko się ułoży. Będę za Wami tęsknić, trzymajcie się również :*
_____________________________________________________________________
Prawie 3000 wyświetleń, Dziękuje Kochani jesteście. :) Czekam z niecierpliwością na wasze opinie :P Ten rozdział dedykuje mojej koleżance Angelinie :* Kochana jesteś :* Dziękuje Ci za wszystko :* Pod ostatnim postem który dodałam zostałam zapytana skąd biorę takie pomysły  na pisanie, no to teraz odpowiadam. skąd biorę? sama nie wiem, czytam kilka blogów, przychodzą mi wtedy różne pomysły :) Rozdziały miałam dodawać co 2 dni, ale zrobiłam dzisiaj wyjątek gdyż dostałam kilka próźb, że napisać wcześniej, następny post dodam może jutro. A później już się będę stosowała do mojego nowego postanowienia. :)
Miłego weekendu :P 

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 30


Dzisiaj o 14:30 miał odbyć się mecz drużyny Bartka. Wstałam o 9.00, chłopaki jeszcze spali. Poszłam pod prysznic, po czym przysmażyłam na śniadanie naleśniki, które zostały z wczorajszego obiadu. W oka mgnieniu Łukasz z Bartkiem byli już przy stole.
-Dopiero spali, a już tutaj.- mruknęłam wesoło pod nosem.
-Spać się nie da, taki aromat się po mieszkaniu roznosi.- energicznie odpowiedział Bartek.
-Aromaty to były wczoraj w całym mieszkaniu jak Cię na chwilę z naleśnikiem samego zostawiłam.
-Po co wracać do przeszłości? Może zakończmy ten temat.- rzucił Kurek.
-A tak w ogóle z kim grasz mecz dzisiaj?- zapytałam.
-Zobaczysz na miejscu.
-Czego Wy jesteście tacy tajemniczy ostatnio?
 -Czego Ty jesteś taka ciekawska ostatnio, mówiliśmy Ci, że wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.- jęknął Łukasz.
-Jesteście nie mili.- powiedziałam ze śmiechem.- W zamian za tyle ciepłych słów to Wy zmywacie naczynia.- pokazałam im język i po szłam pooglądać TV. Godzinę przed meczem Bartek miał być już na hali, postanowiliśmy z Łukaszem, że pojedziemy teraz razem z Kurkiem. Po 15 minutach byliśmy już na hali. Gdy tam weszłam ujrzałam mnóstwo ubranych na żółto-czarno kibiców, a na boisku rozgrzewali się Skrzaty. Jak tylko mnie ujrzeli, zaraz byli przy mnie. Łukasz w tym czasie poszedł do szatni z Bartkiem.
-Cześć.- przywitały się radośnie „Pszczółki”.
-Cześć.- odpowiedziałam i wyściskałam się z wszystkimi po kolei.
-Nie mówiłaś, że przyjedziesz na nasz mecz.- zaczął Mariusz.
-Bo nawet nie widziałam po co tu przyjechałam. Łukasz z Bartkiem mi nie chcą nic powiedzieć.
-A, czyli Ty nic nie wiesz?
-Nie, powiecie mi chociaż Wy o co w tym wszystkim chodzi?
-Skoro chłopaki Ci nie powiedzieli, to my też będziemy milczeć. Na pewno się nie długo dowiesz.- powiedział Zatorski.
-Chłopaki idziemy się dalej rozgrzewać, a Ty trzymaj za nas kciuki.- nakazał pan Kapitan i chłopaki wrócili na parkiet, ja zaś poszłam na swoje miejsce i zaczęłam robić zdjęcia chłopakom ze Skry jak też z Dynama. Po kilku minutach miejsce koło mnie zajął już Łuki.
-Skąd masz aparat?- spytał rozgrywający.
-Przecież to mój nie poznajesz? Wzięłam ze sobą jak się pakowałam, mam nawet fotki z Bartkiem jak pokazywał mi miasto.- uśmiechnęłam się. Po chwili zaczął się mecz. Do pierwszej przerwy technicznej Skra przegrywała 8:2. Nie wiem co trener Nawrocki powiedział chłopkom, ale co nie bądź to było, Skrzaty dostali takiego Powera, że nie było na nich mocnym. Pierwszego seta wygrali 25:18. Druga partia nie była już taka łatwa, ale udało się 25:23. W trzecim zaś secie Skra rozgromiła Dynamo 25:15. MVP został Mariusz Wlazły, co to on dzisiaj wyprawiał na ataku i zagrywce nie można było opisać. Już dawno widziałam go w takiej szczytowej formie. Zaraz po zakończonym meczu poszłam pogratulować Bełchatowianom oraz Bartkowi, któremu było się dzisiaj ciężko przedrzeć przez blok Pszczółek.
-Bartek to jest Agnieszka czy mi się zdaje?- wskazałam na Łukasza, który rozmawiał z jakąś dziewczyną.
-Wygląda na to, że Ci się nie wydaje. To jest Agnieszka.- Kurek potwierdził moje przypuszczenia.
-Co ona do cholery tu robi?!- niemal krzyknęłam i poszłam na miejsce gdzie oni byli. W połowie drogi stanęłam, nie wiedziałam co mam robić. Agnieszka wpiła się w usta Łukasza. Zapłakana wybiegłam z hali, przy drzwiach w kogoś uderzyłam, ale nawet nie stanęłam biegłam po prostu przed siebie. Dlaczego ona znowu psuje nam całe życie? A może tylko mi? A jeśli się okaże, że Agnieszka jest w ciąży z Łukaszem? A co jeśli ich naprawdę coś ze sobą wiąże?
-Patrycja zaczekaj!- usłyszałam Wlazłego, najwidoczniej to w niego musiałam wpaść. Nie odwracając się szłam dalej przed siebie. Po chwili ktoś złapał mnie za rękę, przystanęłam.
-Co Ty chcesz?- spytałam.
-Co się stało?
-Mariusz daj mi spokój, nie chce teraz z nikim gadać.- odwróciłam się i odeszłam. Nie miałam na nic ochoty. Zaraz zadzwonił do mnie telefon, nie patrząc się kto dzwoni odebrałam.
-Gdzie Ty jesteś, wszędzie Cię szukam?- zapytał Bartek.
-Dochodzę do parku.
-Widziałem tą całą sytuacje, Pati Łukasz na pewno się chciał aby ta ich rozmowa tak się skączyła.
-Dlaczego ona mi to robi? Co ja jej takie zrobiłam?- zapytałam po przez łzy.- Bartek ty nic nie rozumiesz wszystko się wali, wszystko.- powiedziałam do słuchawki po czym się rozłączyłam.
Przez godzinę siedziałam ławce w parku ze łzami w oczach. Nie mogłam tego zrozumieć ta dziewczyna niszczy nasze życie, a Łukasz nic sobie z tego nie robi. Postanowiłam, że pójdę do mieszkania spakować swoje rzeczy i po prostu wrócić do Polski. Dostałam klucze od Bartka, więc nie będę miała problemu z wejściem do mieszkania, jeśli tam nikogo nie ma. Tak jak przypuszczałam mieszkanie było puste, spakowałam się i poszłam w stronę lotniska. Po drodze napisałam do Kurka sms-esa: „Bartek wracam do Polski. Trzymaj się…” Po 2 godzinach lotu byłam już w Bełchatowie. Była 20.30, poszłam do domu moich rodziców, wiedziałam, że tam zastanę Pawła. W oczach cały czas miałam łzy. Miałam już dosyć, dosyć wszystkiego, można by powiedzieć, że byłam obrażona na cały świat.
-Cześć Siostra!- głośno krzyknął Pawcio idąc do drzwi.
-Cześć.- powiedziałam smutno i pobiegłam do swojego pokoju.
________________________________________________________________
Czekam na Wasze opinie :)