„Rozpędzeni prosto w stronę słońca
Zatraceni w sobie tak bez końca
Zaliczamy dziś te wszystkie stany
Bez grawitacji pędząc w nieznane
Mrugnij a pofruną szyby z okien
Rozpalamy znowu tu nasz ogień
Każda chwila jest wiecznością
Kiedy miłością podbijamy kosmos”
Zaliczamy dziś te wszystkie stany
Bez grawitacji pędząc w nieznane
Mrugnij a pofruną szyby z okien
Rozpalamy znowu tu nasz ogień
Każda chwila jest wiecznością
Kiedy miłością podbijamy kosmos”
Od zaręczyn minęło już kilka dni, a ja nadal odczuwałam jakby to było dzisiaj. Za
bardzo Kochałam Łukasza …żeby teraz przez Agnieszkę albo Kamila to wszytko się
rozsypało. Ciągle się obawiam co takiego by mogli zrobić. Bardzo zaniepokoiła
mnie ich ostatnia wizyta w kawiarni, a może oni się tak po prostu spotykają?
Nie mam pojęcia, ale w razie czego muszę się mieć na baczności. Ból kolana po
woli mijał ciągle odczuwałam jakieś skurcze itp., ale było zdecydowanie lepiej
niż przed paroma dniami. Jutro ma nas odwiedzić moja mama. Byłam tym nie za
bardzo zadowolona, ale w końcu dawno się widzieliśmy.
-Łukasz musimy jechać na zakupy. Jutro przychodzi do nas moja
mama, a my mamy tylko światło w lodówce.- krzyknęłam w stronę schodów.
-To się zbieraj, jedziemy.- odpowiedział.
-Daj mi 15 minut.- uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do
łazienki się ubrać ale nie byłam tam sama.
-Możesz wyjść?- grzecznie spytałam.
-Nie, muszę się ogolić, ale nie przeszkadzasz mi.- mruknął.
-Eh… No już dobrze.- szybko się ubrałam i pojechaliśmy do
supermarketu. Szybko zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu.
-Już zadowolona?
-Nie do końca.
-A co Ci jeszcze trzeba?- zapytał Łuki
-Ciebie!- odpowiedziałam po czym namiętnie wpiłam się w usta
rozgrywającego, udając się do sypialni. Obudziliśmy się dopiero rano.
-Kotek wstawaj. Musimy jeszcze posprzątać i zrobić obiad.-
próbowałam obudzić Łukasza.
-Jeszcze parę minut.
-Nie już.- powiedziałam stanowczo, po czym Ziomek wstał.
Wysprzątaliśmy cały dom. Nie było to łatwe, ponieważ mieszkanie jest duże.
Zajęło mam to do południa, a o 15.00 ma przyjść Małgorzata. Zabraliśmy się do
gotowania. Przygotowaliśmy sałatkę gyros do kurczaka. Ładnie pachniało i
wyglądało smakowicie. Poszłam wziąć szybki prysznic i czekałam aż wybije godzina przyjazdu matki.
-Co Ty taka zamyślona? – spytał Łukasz wchodząc do sypialni gdzie
się znajdowałam.
-Nie mogę sobie tego wyobrazić.
-Ale czego?
-Tego co będzie w przyszłości: ślub, dzieci…
-A właśnie dzieci. Myślałaś już nad tym?
-Nie. W ogóle nie wyobrażam siebie w roli matki.- jęknęłam.
-Przejdziemy przez to razem. Kocham Cię nigdy nie możesz o
tym zapomnieć.
-Pamiętam. Ale nie pokoi mnie sprawa z Agnieszką. Łukasz to na
pewno nie twoje dziecko?- zapytałam pół płaczem.
-Nie, na pewno to nie moje dziecko. Za bardzo Cię szanuje i
Kocham aby Cię zdradzić.- powiedział Łuki.
-Dziękuje. Ulżyło mi.
-Wiesz mamy jeszcze 3 godziny do przyjazdu Małgorzaty.- mruknął
po czym położył mnie na łóżku.
-Łukasz nie. – zakończyłam. Żadne z nas nie odezwało się
przez 3 godziny. I w końcu wybiła godzina wizyty matki.
-Dzień dobry, Mamo!- przywitałam się z matką po czym
poszliśmy do kuchni.
-No dzień dobry, dzień dobry.- odpowiedziała radośnie. – A gdzie
jest Łukasz?
-Zaraz przyjdzie, jest na górze.
-Kochanie choć już na dół.- krzyknęłam.
-Witam Panią.- wypowiedział po czym ucałował dłoń matki.
-Jaka tam Pani, Małgorzata po prostu.- matka skączyła po czym
zaczęliśmy jeść.
-To kiedy ślub.- po chwili zaczęła znowu.
-Planowaliśmy na sierpień, ale dokładnie jeszcze nie wiemy. –
odpowiedział za nas Łukasz.
-A dzieci kiedy?
-A po co się śpieszyć?- spytałam z ironią.
-Spokojnie, tylko pytam.- odpowiedziała. Resztę obiadu
skączyliśmy w milczeniu.
-Dziękuję, bardzo pyszne. Kto robił?
-Razem zrobiliśmy.- powiedział Żygadło. Pozmywałam i zrobiłam
herbatę, wszyscy wspólnie siedliśmy w salonie.
-No a co u Ciebie mamo?- zapytałam.
-Postanowiłam wyjechać do Anglii, do ojca.- odpowiedziała. Będę
tam pracować w biurze, dobrze płacą i ogólnie tata mówił, że tam jest fajnie.
-To świetnie, a kiedy tata przyjedzie do Polski bardzo
chciałam się z nim spotkać?
-Może na twoje urodziny, ale nic nie wiadomo. Dobra ja już
się będę zbierać, późno się robi będę się zbierać. – powiedziała Małgorzata.
-Jesteś samochodem?-spytałam
-Nie, przyszłam pieszo.
-To ja Cię odwiozę.- zaproponował Łukasz.- Małgorzata
przytaknęła po czym wyszli z domu Łuki wrócił dopiero po kilkunastu minutach,
próbowałam udawać, że jest mi to obojętnie ale nie mogłam gdy zobaczyłam jak
Ziomek wszedł do salonu z olbrzymim bukietem róż.
-50 róż dla wspaniałej Kobiety. Przepraszam.- wstawiam róże
do wody po czym położyliśmy się spać.
„Nagle do domu wchodzi Agnieszka z
dzieckiem na rękach i wynikami DNA. Wszyło na to że Łukasz jest prawnym ojcem
dziecka. Popłakałam się czyli jednak to jego potomek. Wybierałam z domu i szłam
przez siebie aż doszłam do mostu który znajdował się na drugim końcu miasta. Chciałam
skoczyć, ale ktoś złapał mnie za rękę.”
To był straszmy sen. Obudziłam się z krzykiem, byłam cała
mokra.
-No już dobrze to tylko sen.- usłyszałam
cichutki głos Łukasza. To co mi się śniło było nie do wyobrażenia. Długo po tym
nie mogłam zasnąć. Zrobiłam to dopiero nad ranem ale niestety musiałam wstawać.
_______________________________________________________________________________________
Dziękuję za wszystkie miłe słowa . :*Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba krótki fakt, ale nie miałam żadnego pomysłu. Dziękuję, że jesteście razem ze mną. Kocham Was;* Pozdrawiam Jotka.
Dziękuję za wszystkie miłe słowa . :*Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba krótki fakt, ale nie miałam żadnego pomysłu. Dziękuję, że jesteście razem ze mną. Kocham Was;* Pozdrawiam Jotka.
Krótki ale fajny :) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńSwietny cytat, napisz mi z czega na gg :)
OdpowiedzUsuń