sobota, 23 marca 2013

Rozdział 41


Nowy dzień, nowe życie, nowe zmartwienia. Stary i wspólny cel- Liga Światowa! Budzisz się rano z przerażeniem nowego dnia. Życie osobiste, życie zawodowe. Zmagania tego trudnego życia. Jak to wszystko pogodzić? Ja mogę. Mam taka możliwość. Dzięki osobom, które Kocham i one mnie również. A co najważniejsze jest- oni są zawsze przy mnie i wiem, że czy to będzie dobrze, czy to będzie źle oni się ode mnie nie odwrócą. Zawsze przy mnie będą! To jest jeden z najważniejszych elementów tego mojego życia- życia sportowca. Gdyby nie oni- osoby bliskie jak i również kibice, którzy mnie zawsze wspierają. Już dawno bym nie dała sobie z tym wszystkim rady.

Drugi dzień zgrupowania, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty to samo w kółko. Śniadanie, trening na hali, obiad, krótki odpoczynek, trening na siłowni. Czasami nawet dwa treningi na hali. Po obudzeniu się jeszcze zazwyczaj bieg po Spalskich lasach. Normalny człowiek zwariował by od tej szarej rzeczywistości. Ale nie ja. Ja mam przyjaciół, którzy zawsze mnie podnoszą na duchu. Wszyscy już prawie opuścili Spałe i polecieli na pierwsze mecze w Turcji. Dlaczego prawie wszyscy? Bo ja i jeszcze kilka dziewczyn i chłopaków zostaliśmy 3 dni dłużej, aby się lepiej przygotować. Jest z nami również nasz wspaniały drugi trener kadry Sebastian Świderski. Mega sympatyczny i pozytywnie zastawiony do życia.  Zuzia przyjechała dwa dni temu. Wszyscy po kolei musieli się nią po zadowalać, ponieważ nie będzie jej na meczach. Postanowiliśmy tak razem z Łukaszem. Stwierdziliśmy, że jest za mała jeszcze. Być może będzie na meczu w Łodzi. W ośrodku panowała miła i przyjemna atmosfera. Nie miałam zaś za dużo wolnego czasu dla Zuźki, ale gdy tylko przydarzyła się taka okazja to zawsze byłam razem z córeczką. Pracowałam najciężej z nas wszystkich. Chciałam po prostu obudził formę, która się we mnie dusiła. Spędzam strasznie dużo czasu na treningach indywidualnych. Coraz bardziej nie mogłam się ruszać, wszystko mnie bolało, w nocy łapały mnie nie miłosierne skurcze z przemęczenia, ale nigdy nie powiedziałam sobie dość. Za ten jeden sukces oddałabym wszystko. Na siatkówkę pracowałam całe swoje życie, aż w końcu się udało. Dlaczego w te kilka dni miałabym wszystko rzucić i zrujnować swoje marzenia?

Obudziłam się przed 6:00 rano. Każdy jeszcze spał. Ubrałam dres i poszłam się przebiec po lesie. Dobiegłam do jakiejś łąki, polany. Jeszcze nigdy tam nie byłam. Ale nie żałuje, że się tam znalazłam. To miejsce było przecudowne, a jeszcze bardziej cudowniejszy był wschód słońca. Tam zapomniałam o wszystkich problemach życia codziennego. Wyłączyłam się od świata. Chciałam tam zostać dłużej, ale niestety musiałam wracać…
Na holu były pustki, ani jednej żywej duszy. Była 7:30 szłam wziąć prysznic kiedy na korytarzu natchnęłam się na Sebastiana.
-Co Ty tak rano spacerujesz?- spytał zadowolony.
-Pobiegać  byłam.- odpowiedziałam uśmiechnięta.
-Jesteś nie możliwa Dziewczyno. Przez cały dzień od rana do wieczora jesteś w ruchu. Najintensywniej z całej grupy trenujesz i jeszcze w wolnych chwilach zajmujesz się dzieckiem.
-Wiesz trening czyni mistrza, trzeba to sobie jakoś poukładać.- powiedziałam tryskając radością i powędrowałam pod prysznic. Gosia jeszcze spała, więc staram się być cicho. Dziś mam trochę więcej wolnego czasu. Postanowiłam spędzić go oczywiście z Zuzią. Szybko ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie, następnie udałam się do pokoju Pawła, żeby go obudzić i muć się zająć Zuzanną.
-Pobudka.- wparowałam do pokoju z hukiem.
-Oszalałaś? Wiesz, która jest godzina? Chcesz dziecko obudzić?- jęknął Paweł rzucając we mnie poduszką.
-Tak wiem, która jest godzina i dzieckiem się nie wykręcaj, bo i tak już nie śpi. Podnoś tyłek z łóżka i idź na śniadanie zjeść. Mam trochę czasu, także chciałabym się córką zająć.
-Czy Ty nie możesz raz przyjść wieczorem? O tej porze jeszcze każdy normalny śpi.
-Już tak nie marudź, tylko idź- mruknęłam biorąc Zuzie na ręce. Paweł kilka minut później opuścił pokój. Ja nakarmiałam swoją Kruszynkę i zaczęłam się z nią bawić. Jednak ta cudowna chwila nie mogła trwać wiecznie, ponieważ o 10:00 miałam trening na hali. Jak zwykle dawałam z siebie wszystko, aż do chwili kiedy zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam…  


_________________________________________________________________
I jest kolejny. Wasza autorka nie jest w stanie dodać rozdziału, dlatego ją zastępuje :) Ostatnio mało komentujecie, a nie zostało już dużo, nie długo będzie koniec... Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz