sobota, 30 marca 2013

Rozdział 43


Wstałam wcześnie, nie mogąc doczekać sie podroży. Wszystko spakowałam, nawet dwa razy sprawdziłam czy jest wszystko. Gorący prysznic rozluźnił moje mięsnie i skutecznie mnie obudził. Cały czas zastanawiałam się kiedy trener pozwoli mi grać, bardzo chciałam, ale z drugiej strony lepiej było dojść do siebie. Po 9 przyszedł Paweł by zająć się Zuzią. Bardzo chciałam ją zatrzymać, nie wyjechałam jeszcze a już z nią tęskniłam.
- Uważaj na siebie - powiedział Paweł na pożegnanie. Ucałowałam mała i wsiadłam do autobusu. Po dwóch godzinach spokojnej jazdy byłam na Okręciu.   Do odprawy zostało mi 20 minut, poszłam więc do kiosku i kupiłam nowy Przegląd Sportowy. W oczy od razu rzucił mi się nagłówek - 'Kobiety zawodzą. Możemy liczyć tylko na mężczyzn?' Otworzyłam na odpowiedniej stronie i zaczęłam czytać cały artykuł. Nie dane mi było jednak skończyć, musiałam udać się na odprawę. Jak tylko usadowiłam się na swoim miejscu, powróciłam do lektury. W pewnym momencie moje czytanie przerwał mi jakiś mężczyzna siedzący obok mnie.
- To wina trenera - mówi patrząc na moją gazetę - Gdyby bardziej je zmobilizował wygrałyby.
- Tu się z panem nie zgodzę. To bardzo dobry trener, a po za tym ma świetnego pomocnika.
- Może, ale i tak powinni go wywalić - czy ten facet jest głupi czy ja jestem przewrażliwiona?
- Zna się pan na siatkówce, że tak mówi? - spytałam próbując nie wybuchnąć.
- Oczywiście! - odparł wzburzony. Ciekawe, zaraz się przekonamy - Na pewno lepiej od pani!
- Na pewno nie - zaczynało się we mnie gotować. Szkoda że nie poleciałam ze wszystkimi, nie musiałabym słuchać tego pajaca. Nacisnęłam przycisk wzywający stewardessę.
- Jest jakieś wolne miejsce gdzie indziej? - spytałam gdy tylko podeszła.
- Nie wygodnie?
- Bardzo, ale ten człowiek mnie denerwuje, a nie wolno mi - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Możemy ewentualnie pana przenieść - zaproponowała, nie zdążyłam się zgodzić, gdyż nieznajomy nam przerwał.
- A niby z jakiego tytułu mam się przenosić? - spytał oburzony.
- Nie którzy mają więcej przywilejów od innych - odpowiedziałam, stewardessa się zaśmiała - a po za tym jako członek PZPS je mam.
- Tez mi gruba ryba, nic tam nie robicie, tylko siedzicie.
- Właśnie nie, ja gram właśnie w siatkówkę, a nie siedzę, tylko ciężko pracuje - na tym nasza rozmowa się zakończyła, facet bez problemów zgodził się na zmianę miejsc, na jego miejsce dosiała się jakąś dziewczyna, szybko nałożyła słuchawki przez co nie było z nią problemów. Reszta lotu upłynęła mi szybko. Nim sie zorientowałam kołowaliśmy na lotnisku. Szkoda że nie ma Bartka ze mna. fajnie by było sie pośmiać z jego strachu przed lataniem.  Na lotnisku czekał na mnie Łukasz. Szybko podbiegł do mnie.
- Boże jak się stęskniłem - mocno mnie objął.
- Ja też - popatrzyłam na niego, uśmiechnął się i wpił się w moje usta.
- Kocham cię - powiedział, jak tylko się oderwaliśmy od siebie.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam, po drodze do hotelu wypytywał mnie o Zuzie i o wszystko. Musiał mu wszystko opowiadać, nie zdążyłam bo po 10 minutach byliśmy pod hotelem. W recepcji od razu wiedzieli z kim mają do czynienia i bez żadnych przeszkód dali mi klucz do pokoju. Mój pokuj był dwa piętka niżej niż Łukasza, ale to nie szkodzi, w końcu jest winda. Pomógł mi się rozpakować, po czym pokazał gdzie co i jak jest, jak dość na hale i do restauracji. Resztę dnia spędziliśmy rozmawiając i nic nie robiąc. Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko podeszłam i otworzyłam, to był Sebastian.
- Nie chciałam ci wczoraj przeszkadzać, ale tu masz plan treningów i meczy, za godzinę widzimy się na śniadaniu. Trener postanowił że będziesz dzisiaj trenować, ale nie za ciężko. I może da ci jutro zagrać - rzuciłam mu się na szyje, wiedziałam że to on załatwił to u trenera.
- Dziękuje, dziękuje!
- Dobra tylko nikomu ani słowa - zasalutowałam i pobiegłam pod prysznic, szybko się ubrałam i pobiegłam do Łukasza. Przez kilka minut stałam pod pokojem czekając aż otworzą. Z pokoju obok wyszedł Zagumny.
- Otwórz tym - podał mi klucz do swojego pokoju. Włożyłam odpowiedni klucz i go przekręciłam, drzwi sie otworzyły. Spojrzałam na Pawła.
- Do trzech pokoi są identyczne zamki - dlatego otworzysz moimi - puścił mi oczko i wrócił do pokoju. Po cichu weszłam, nie mogąc opanować śmiechu głośno zawołałam 'Pali się'. reakcja była natychmiastowa, oboje zerwali się z łóżek, nie wiedząc o co chodzi. Nie mogłam się już powstrzymać i zaczęłam się tarzać ze śmiechu.
- Co jest?! - zawołał Krzysiu, cały czas rozglądał się nie wiedząc do końca co się stało. Łukasz po chwili zorientował się że to żart i razem ze mną zaczął się śmiać. Krzysiu dalej nie wiedział co się dzieje.
- Żart - powiedziałam gdy udało mi się trochę uspokoić - chciałam was wystraszyć - po czym zaczęłam się znowu śmiać, przypominając sobie minę Igły.
- Bardzo śmieszne - powiedział po czym rzucił się na ma nie i zaczął łaskotać. Po chwili dołączył do nas Łuki i cała nasza trójka po tarzała się ze śmiechu na ziemi.  
Gdy zeszliśmy na śniadanie, dalej chciało mi się  śmiać. Usiadłam z dziewczynami, wszystkie bardzo się ucieszyły że w końcu będę grać. Czas upłynął nam szybko i trzeba było zbierać sie na trening, szybko się przebrałam i spakowałam torbę. Po przyjściu na sale i ustaleniu z trenerem czego mi nie wolno, zabrałam się za rozgrzewkę i rozciąganie. trening i tak był ciężki, ale lubiłam taki rodzaj ćwiczeń. Potem przyszedł czas na obiad, szybko zjadłam to co miałam na talerzu gdyż byłam strasznie głodna. Nie tylko ja. Drugi trening był już lżejszy, dokładna analiza przeciwniczek, czyli Turczynek. Każdy miał poćwiczyć coś innego, potem zagraliśmy mini mecz. Wieczorem wpadłam do pokoju nie mogąc ruszać rękami i nogami. Zadzwoniłam jeszcze tylko do Pawła pytając jak mała i od razu zasnęłam. Rano obudził mnie alarm, wciąż czułam w rekach i nogach wczorajszy trening, ale takie jest nasze życie, dawno się już z nim pogodziłam. Po porannym rozruchu przyszedł czas na ostanie uwagi i analizy. Mecz miałyśmy o 14, a chłopaki o 18. Po 12  byłyśmy już na hali i rozgrzewałyśmy się, kilki chłopaków też przyszło, w tym Łukasz, zawsze mi kibicował. O 14 zabrzmiał pierwszy gwizdek. Dziewczyny znowu nie mogły się zgrać, pierwszy set poszedł łupem gospodyń do 16. W drugim trener mnie wpuścił i poszła wyrwałyśmy seta grając na przewagi 30:28. Trzeci set był można by powiedzieć bardzo kluczowy, dziewczyny się zgrały i już było 2:1 dla nas. Miałam nadzieję ze w czwartym to się rozstrzygnie, ale sie myliłam, Turczynki przypomniały sobie jak się gra i nie pozwoliły na koniec, wygrały czwarta partie 29:27. Podczas zmian stron w tie-breaku przegrywałyśmy 8:1, trener mnie wpuszcza i gra idzie, kolejne 8 punków dla nas. Jeszcze tylko kilka dobrych akcji i będzie koniec, dobra obrona, szybka wystawa, krótka i jest. Wygrywamy 15:12, a w całym meczu 3:2, przedłużamy sobie szanse na pozostanie w rozgrywkach. Byłam wykończona ale szczęśliwa. Czekałam już tylko na mecz chłopaków. Im poszła znacznie szybciej, bez żadnych problemów wygrali 3:0 z Francją przez co byli jeszcze bliżej wyjścia z grupy, choć najmocniejsze drużyny jeszcze przed nimi, czyli Brazylia, którą rok wcześniej wysłaliśmy do domu i wziąć mocne Stany Zjednoczone, a także zawsze niebezpieczna Bułgaria. W końcu nadszedł czas na małe świętowania, ten wieczór spędziłam z Łukaszem, świetnie się razem bawiliśmy, a także z resztą kadrowiczów, płci męskiej i żeńskiej.
- Czuje że i w tym roku złoto będzie miało kolor biało-czerwony - powiedziałam do Łukasza.
- Nie miał bym nic przeciwko...


__________________________________________________________________
I jest nowy rozdział przed świętami, jest to rozdział mojego autorstwa i mam nadzieję ze się wam spodoba. Jeżeli martwicie się że wasza Jadzia porzuciła was, to nie macie racji, bo jest, ale niestety problemy techniczne zatrzymują ją i nie może dodawać.

Wesołych świat od nas dwóch, smacznego jajka i przede wszystkich wypoczynku, życzy Jadzia i Agnieszka :) Pozdrawiam i do zobaczenia :)

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 42




Obudziłam się w gabinecie naszego reprezentacyjnego lekarza. Strasznie bolała mnie głowa i miałam lekkie mroczki przed oczami.
-Jak się czujesz?- spytał zatroskany Sebastian.
-Chyba gorzej być już nie może.- odpowiedziałam.
-Muszę zadzwonić do Bogdana, przepraszam na chwilę.
-Po co?
-Muszę mu powiedzieć co z Tobą.
-Nie mów mu nic. Proszę, jak się o wszystkim dowie nie pozwoli mi grać.
-Przykro mi muszę mu powiedzieć. To chodzi o Twoje zdrowie. Jesteś potrzebna reprezentacji. Nie będziemy ryzykować.
-Nie rozumiesz, że ja muszę grać?!- podniosłam się gwałtownie z łóżka, jednak szybko z powrotem na nie upadałam.
-W takim stanie? Nie masz nawet o tym marzyć. Ja nigdy się nie sprzeciwiałem jeśli mi nie było wolno grać. Koniec tematu.- zakończył i wyszedł zadzwonić do trenera. Lekarza nie było. Czułam się fatalnie. Chciałam, aby ten dzień skończył się jak najszybciej. Po kilku minutach Andrzej przyszedł.
-Nie jest dobrze.- zaczął.- Twój organizm nie pracuje prawidłowo. Jest cały osłabiony. Nie dasz rady zagrać w najbliższych meczach.
-Ale ja muszę…!
-Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyś mogła grać. Teraz podam Ci potrzebne dla twojego organizmu substancje odżywcze i witaminy. Musisz co najmniej dwa dni unikać większego wysiłku. Nawet krótkie odbijanie piłki może Cię wykreślić w najbliższym czasie z meczów. A Sebastianowi oczywiście wszystko powtórzę. – zakończył swój monolog lekarz. Po pół godziny mogłam już wrócić do pokoju. Paweł przyniósł mi Zuźke, ponieważ sam musiał coś załatwić. Mała była śpiąca zresztą ja też. Nakarmiłam ją i zasnęła po czym ja również zamknęłam powieki. Obudziłam się około 15:00. Zuzanna już nie spała, grzecznie leża koło mnie. Gdy tylko otworzyłam oczy, moja Kruszynka zaczęłam się do mnie lekko uśmiechać. Dzisiaj Zuzia kończyła już 3 miesiące. To właśnie dzięki niej wydoroślałam. Zmieniałam tok myślenia o życiu, o ludziach, o tym czym się zajmuję. Jeszcze kiedyś jak mieszkałam z rodzicami potrafiłam wrócić do domu nad ranem całkowicie upita. Takie sytuacje zdarzały się również, gdy już mieszkałam razem z Łukaszem. To właśnie on namówił mnie na dziecko. Nie chciałam go. Pędziłam, pędziłam aby rozwijać swoją karierę, ale w końcu zaprzestałam i urodziłam swoją córeczkę. Jedyną, za którą mogłam bym nawet oddać życie. Bo jak się już kogoś Kocha nad życiu to już tak jest. Tak samo jest również jest z Łukaszem, bo ja czuję do niego coś więcej niż tylko miłość. Chociaż może nie umiem tego okazać, ale tak jest naprawdę… W dalekiej przyszłości nie będzie mówić Zuzi co ma robić. Nie będę jej zmuszać do gry w siatkówkę. Zaakceptuje również jej każdą decyzję. Kiedyś na pewno opowiem jej czym dla mnie jest siatkówka, żeby miała tego świadomość, dlaczego akurat tym się zajmuję.

Paweł wrócił późnym wieczorem. Zabrał Zuzannę do siebie ja poszłam  zjeść kolacje, następnie wzięłam długą, gorącą kąpiel. Długo nie mogłam zasnąć. Czułam się już o wiele lepiej, ale ciągle biłam się z myślami. Zastanawiałam się czy dam radę, jak ja to zakończę? Cały czas chciałam się doskonalić, chciałam być najlepsza w tym co robię. Wiedziałam, że to się dla mnie wkrótce może źle skończyć. Ale nie obchodziło mnie to. Chcę zrobić coś dla mojego kraju. Chcę pokazać, że na coś mnie stać! I nie przestanę robić to co Kocham. Zasnęłam po 22:00. Wstałam zaś bladym świtem. Jutro miałam wylecieć do Turcji razem z resztą kadry. Ubrałam dres i buty. Chciałam ostatni raz na tym zgrupowaniu się przebiec i tak pięknym i cudownym miejscu. Dobrze wiedziałam, że mi tego nie wolno robić, ale po prostu nie umiem siedzieć bez użytecznie. Jednak zawsze coś, a może jednak ktoś musi pokrzyżować moje plany.
-Wybierasz się gdzieś ?- zapytał Sebastian wychodząc z za drzwi swojego pokoju.
-Idę na śniadanie.- uśmiechnęłam się nie śmiało.
-Kłamiesz. Myślisz, że sprzedasz mi jakąś głupią bajeczkę i wyjdziesz z ośrodka pobiegać tak? To się grubo mylisz. Obiecałem, że się Wami zajmę i dotrzymam słowa… Możesz już wracać do pokoju, nigdzie nie pójdziesz.
-A żebyś się czasami nie przeliczył. – rzuciłam idąc w stronę drzwi do wyjścia.
-Patrycja wracaj.  Dobrze wiesz, że Ci nie wolno..- próbował mnie zatrzymać, ale ja szłam dalej.
-Jak wyjdziesz teraz z ośrodka to możesz się pakować i wracać do domu. Nie pojedziesz ma żadne mecze w Lidze Światowej!- krzyknął Świder. Przystanęłam, po chwili namysłu podeszłam do niego.
-Chyba oszalałeś! Dobrze wiesz jak bardzo mi zależy na tej imprezie.
-Skoro CI zależy to powinnaś też zrozumieć, że przez jakiś jakiś czas nie możesz się przemęczać. Twój organizm tego nie wytrzyma.
-Dobra już. Powiedz mi tylko co Ci mówił trener? Będę mogła grać w Turcji?
-Powiem Ci tylko, że trener wcale nie był zadowolony tym co się wydarzyło. Polecieć masz, a czy będziesz grać to się jeszcze okaże.- nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do pokoju. O 11:30  chłopaki mieli zagrać swój pierwszy mecz na LŚ, natomiast dziewczyny grają  dwie godziny później. Do tej pory miałam jeszcze sporo czasu. Byłam na wizycie u lekarza, dostałam kolejną część leków i mogłam iść z córką na spacer. Tylko to mogłam zrobić. Gdy wróciłam zostało mi pół godziny do meczu. Nie tracąc czasu poszłam na masaż, który mi bardzo po mógł po nim czułam się jak nowo narodzona. Następnie całkowicie odłączyłam się od ludzi i kibicowałam naszym. Pierwszy set przegraliśmy 25:15, chłopaki wcale nie potrafili się zgrać. Druga partia meczu wyglądała całkiem podobnie tylko, że udało nam się zdobyć trochę więcej punktów 25:20. W trzecim zaś secie na pierwszej przerwie technicznej przegrywaliśmy 8:0. Trener krzyczał do chłopaków „damy radę nie poddawajcie się bez walki jeszcze nic straconego. „ Zdobyliśmy 9 punktów pod rząd. Następnie znowu zaczęliśmy je tracić. Trener bierze czas. Nie ma dokładnego przyjęcia. Bąkiewicz wchodzi za Kurka. Od razu kieruje się na zagrywkę i tak dwa asy serwisowe pod rząd. Kolejna zagrywka zepsuta.  Mocny serwis przeciwnika dokładnie przyjmuje Bąkiewicz, Żygadło wystawia do Wlazłego i świetny zakończony atak prosto w środek boiska. I tak właśnie udało nam się wygrać trzeciego seta do 18. Czwarty set poszedł nam jak po maśle 25:16. W tie- breaku totalny nokaut w wykonaniu Polskiej Siły 15:5. Całe spotkanie wygrane 3:2 MVP został nie kto jaki jak Michał Bąkiewicz. Po kilku minutach na parkiety wyszły dziewczyny. Tu już nie było tak pięknie i kolorowo. Dziewczyny całe spotkanie przegrały 0:3. Ich gra w ogóle się nie kleiła. Tak bardzo chciałam im pomóc a nie mogłam.
Resztę dnia spędziłam z córeczką. Byłam również na basenie. Położyłam się spać bardzo wcześnie, ponieważ chciałam odpocząć przed jutrzejszą podróżą. 


_________________________________________________________________
Ostatnio w ogóle nie komentujecie, dlaczego? Przestało się wam podobać? Bo mnie nie. Nasza autorka ma małe problemy z dostępem do internetu dlatego ja dodaję. Znacie mnie na pewno, gdyż sama prowadzę blog, a jaki to sobie sprawdźcie. Mam nadzieję ze zdajecie sobie sprawę że zbliżamy się do końca opowiadania. Pozdrawiam :)

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 41


Nowy dzień, nowe życie, nowe zmartwienia. Stary i wspólny cel- Liga Światowa! Budzisz się rano z przerażeniem nowego dnia. Życie osobiste, życie zawodowe. Zmagania tego trudnego życia. Jak to wszystko pogodzić? Ja mogę. Mam taka możliwość. Dzięki osobom, które Kocham i one mnie również. A co najważniejsze jest- oni są zawsze przy mnie i wiem, że czy to będzie dobrze, czy to będzie źle oni się ode mnie nie odwrócą. Zawsze przy mnie będą! To jest jeden z najważniejszych elementów tego mojego życia- życia sportowca. Gdyby nie oni- osoby bliskie jak i również kibice, którzy mnie zawsze wspierają. Już dawno bym nie dała sobie z tym wszystkim rady.

Drugi dzień zgrupowania, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty to samo w kółko. Śniadanie, trening na hali, obiad, krótki odpoczynek, trening na siłowni. Czasami nawet dwa treningi na hali. Po obudzeniu się jeszcze zazwyczaj bieg po Spalskich lasach. Normalny człowiek zwariował by od tej szarej rzeczywistości. Ale nie ja. Ja mam przyjaciół, którzy zawsze mnie podnoszą na duchu. Wszyscy już prawie opuścili Spałe i polecieli na pierwsze mecze w Turcji. Dlaczego prawie wszyscy? Bo ja i jeszcze kilka dziewczyn i chłopaków zostaliśmy 3 dni dłużej, aby się lepiej przygotować. Jest z nami również nasz wspaniały drugi trener kadry Sebastian Świderski. Mega sympatyczny i pozytywnie zastawiony do życia.  Zuzia przyjechała dwa dni temu. Wszyscy po kolei musieli się nią po zadowalać, ponieważ nie będzie jej na meczach. Postanowiliśmy tak razem z Łukaszem. Stwierdziliśmy, że jest za mała jeszcze. Być może będzie na meczu w Łodzi. W ośrodku panowała miła i przyjemna atmosfera. Nie miałam zaś za dużo wolnego czasu dla Zuźki, ale gdy tylko przydarzyła się taka okazja to zawsze byłam razem z córeczką. Pracowałam najciężej z nas wszystkich. Chciałam po prostu obudził formę, która się we mnie dusiła. Spędzam strasznie dużo czasu na treningach indywidualnych. Coraz bardziej nie mogłam się ruszać, wszystko mnie bolało, w nocy łapały mnie nie miłosierne skurcze z przemęczenia, ale nigdy nie powiedziałam sobie dość. Za ten jeden sukces oddałabym wszystko. Na siatkówkę pracowałam całe swoje życie, aż w końcu się udało. Dlaczego w te kilka dni miałabym wszystko rzucić i zrujnować swoje marzenia?

Obudziłam się przed 6:00 rano. Każdy jeszcze spał. Ubrałam dres i poszłam się przebiec po lesie. Dobiegłam do jakiejś łąki, polany. Jeszcze nigdy tam nie byłam. Ale nie żałuje, że się tam znalazłam. To miejsce było przecudowne, a jeszcze bardziej cudowniejszy był wschód słońca. Tam zapomniałam o wszystkich problemach życia codziennego. Wyłączyłam się od świata. Chciałam tam zostać dłużej, ale niestety musiałam wracać…
Na holu były pustki, ani jednej żywej duszy. Była 7:30 szłam wziąć prysznic kiedy na korytarzu natchnęłam się na Sebastiana.
-Co Ty tak rano spacerujesz?- spytał zadowolony.
-Pobiegać  byłam.- odpowiedziałam uśmiechnięta.
-Jesteś nie możliwa Dziewczyno. Przez cały dzień od rana do wieczora jesteś w ruchu. Najintensywniej z całej grupy trenujesz i jeszcze w wolnych chwilach zajmujesz się dzieckiem.
-Wiesz trening czyni mistrza, trzeba to sobie jakoś poukładać.- powiedziałam tryskając radością i powędrowałam pod prysznic. Gosia jeszcze spała, więc staram się być cicho. Dziś mam trochę więcej wolnego czasu. Postanowiłam spędzić go oczywiście z Zuzią. Szybko ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie, następnie udałam się do pokoju Pawła, żeby go obudzić i muć się zająć Zuzanną.
-Pobudka.- wparowałam do pokoju z hukiem.
-Oszalałaś? Wiesz, która jest godzina? Chcesz dziecko obudzić?- jęknął Paweł rzucając we mnie poduszką.
-Tak wiem, która jest godzina i dzieckiem się nie wykręcaj, bo i tak już nie śpi. Podnoś tyłek z łóżka i idź na śniadanie zjeść. Mam trochę czasu, także chciałabym się córką zająć.
-Czy Ty nie możesz raz przyjść wieczorem? O tej porze jeszcze każdy normalny śpi.
-Już tak nie marudź, tylko idź- mruknęłam biorąc Zuzie na ręce. Paweł kilka minut później opuścił pokój. Ja nakarmiałam swoją Kruszynkę i zaczęłam się z nią bawić. Jednak ta cudowna chwila nie mogła trwać wiecznie, ponieważ o 10:00 miałam trening na hali. Jak zwykle dawałam z siebie wszystko, aż do chwili kiedy zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam…  


_________________________________________________________________
I jest kolejny. Wasza autorka nie jest w stanie dodać rozdziału, dlatego ją zastępuje :) Ostatnio mało komentujecie, a nie zostało już dużo, nie długo będzie koniec... Pozdrawiam :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 40


O 9:30 byliśmy już w ośrodku w Spale. Akurat, gdy weszliśmy były przydzielane pokoje dla dziewczyn. Ja go dzieliłam z Gosią Glinką zresztą jak zawsze. W sezonie nastąpił wielki przełom dla kibiców siatkówki jak i dla samej siatkówki. Na parkiety reprezentacji powrócił Mariusz Wlazły. Uważam, że słusznie postąpił. Moim zdaniem jest atakującym number one!!! Zdecydowanie potrzebny dla kadry! Powołanie do kadry na ten sezon dostali również: Michał Bąkiewicz, Daniel Pliński, Piotr Gruszka oraz Łukasz Kadziewicz i Piotr Gacek. Z takim składem to my na pewno wszystko ugramy.

Poszłam do przydzielonego dla mnie pokoju i rozpakowałam torbę.
-Cholera!- Powiedziałam głośno.
-Coś się stało?- spytała Gośka wychodząc z łazienki.
-Tak, nie zapakowałam butów treningowych i na mecz. Nie wiem jakim cudem, ale w torbie mam tylko stare trampki. W nich to raczej nie będę grać.
-Zapytaj się Łukasza może on je ma u siebie w bagażach.
Oby.- szybko odpowiedziałam i zbiegłam po schodach piętro niżej, gdzie chłopaki mają swoje pokoje. Bez pukania wparowałam do pokoju Łukasza i Krzyśka.
-Masz moje buty?- zapytałam rozkojarzona wchodząc do pokoju. Z za drzwi łazienki wyszedł Ignaczak w samym ręczniku…
-Może byś najpierw zapukała, a nie wpadasz jak do siebie.- zaśmiał się.
-Jakbym nie miała powodu to by mnie tu nie było.
-A więc słucham?
-Gdzie Łukasz to po pierwsze?
-Poszedł gdzieś, a co już się za nim stęskniłaś?
-Nie tak bardzo niż za Tobą- powiedziałam żartem i zaczęłam przeszukiwać torby Łukasza w celu odnalezienia mojej zguby.
-Patrycja ja wiem, że Ty Kochasz Łukasza i w ogóle go pilnujesz, ale bagaży to mu przeszukiwać nie musisz, nikogo tam nie znajdziesz. Nikogo przed Tobą Ziomek tam nie chowa.- zaśmiał się libero.
-Ale śmieszne. Jeśli Cię to interesuje to szukam swoich butów czy może ich Łukasz nie wziął ze sobą u mnie w torbie ich nie ma. Są, znalazłam.- powiedziałam uradowana i zaczęłam kierować się ku drzwiom do wyjścia.
-Co szukałaś?- natchnęłam się na Łukiego.
-Buty. Myślałam, że ich nie mam.
-No bo jakbym ich do torby mojej nie wrzucił dzisiaj rano to nadal by leżały w szafie.
-Dzięki Kotek.- lekko musnęłam wargi Łukasza i poszłam do swojego pokoju, Wzięłam szybki prysznic i o 10:30 stawiałam się na hali, gdzie cały sztab szkoleniowy już był.
-Ćwiczenie zagrywki, przyjęcia, ataku. Potem krótki dwu setowy mecz, obiad godzina drzemki i trening na siłowni.- powiedział trener. Tak, więc zapowiada mi się mój pierwszy dzień zgrupowania. Nie wiem kiedy przyjedzie Zuzia z Pawłem i czy jest w ogóle sens, aby przyjeżdżali skoro całe dnie mam zawalone treningami jak nie na hali to na siłowni, albo indywidualne.  Zuźka jest mała, ale bardzo lubi, gdy się nią opiekuje Paweł albo rodzice. Wcale jej to nie przeszkadza, że nie ma mnie całymi dnia w domu. Faktycznie rozwiązanie takie to nie za dobry wybór. Dziecko powinno się wychowywać przy matce. Ale ja nic na to nie poradzę, nadarzyła się okazja, że tak szybko mogłam wrócić. „A gdy byłam mała zawsze marzyłam, aby grać z orzełkiem i biało- czerwoną flagą na sercu, bo to przecież zaszczyt” Tego się będę trzymać do końca życia.

Łącznie zagramy osiem meczów w grupie, z której zwycięsko wychodzą dwie pierwsze najlepsze drużyny z tabeli. Całe ten sezon jest opóźniony. Liga Światowa w sierpniu, Mistrzostwa Europy w połowie Września. A na październik zaplanowano memoriał Agaty Mróz- Olszewskiej.
Trener zrobił nam strasznie wyczerpujący trening na hali, a przed nami jeszcze trening na siłowni. Dopiero o 15:00 poszłyśmy wszystkie razem do restauracji zjeść porządny obiad. Szybko się z tym uwinęłam i poszłam do pokoju się przespać. Nacisnęłam na klamkę od pokoju, drzwi były otwarte co mnie zaskoczyło, bo Gośka była jeszcze na dole.
-Co  tu robisz? Skąd masz klucze.- okazało się , że był tu Łukasz, opadłam zmęczona na łóżko.
-Strasznie długo miałaś ten trening. Chciałem pogadać, a klucz mi dali w recepcji.- uśmiechnął się.
-Jestem padnięta, a za godzinę mam jeszcze trening na siłowni. Chcę odpocząć, możemy porozmawiać później, albo jutro?
-Tak, oczywiście.
-A to coś ważnego?
-Nie to może poczekać, odpoczywaj Kochanie.- Łukasz dał mi buziaka i opuścił pokój. Ja po chwili udałam się do krainy Morfeusza.
-Patrycja wstawaj, masz już 20 minut spóźnienia. Trener jest wściekły.- obudziła mnie Gośka. Szybko zerwałam się z łóżka, przebrałam i pobiegłam do siłowni.
-Przepraszam.- rzuciłam wchodząc.
-Gdzie byłaś?! Miałaś tu być 20 minut temu.- powiedział stanowczo pan Bogdan.
-Zasnęłam, nie słyszałam budzika. Jeszcze raz przepraszam.-  usprawiedliwiłam się.
-Dobra, dobra. Tylko żeby mi to było ostatni raz. Idź ćwiczyć.
-Jasne, obiecuje, dziękuje…- mruknęłam i poszłam trenować. Zajęcia na siłce były ciężkie i długie. Do pokoju przyszłam po 20:00. Byłam cała obolała i zmęczona po tak ciężkim dniu. Wzięłam gorącą kąpiel i poszłam do naszego fizjoterapeuty na masaż. Tomek chętnie mnie przyjął. Chociaż było już późno. Zaraz za mną ustawiła się kolejka dziewczyn, a za nimi jeszcze ujrzałam kilku chłopaków. Wyszłam z gabinetu i poszłam do pokoju Igły i Łukasza. Tym razem grzecznie zapukałam do drzwi.
-Proszę.- usłyszałam wesoły głoś Ignaczaka.  Kilku siatkarzy siedziało na podłodze i grali w karty razem z nimi oczywiście Łuki.
-Łukasz chciałeś porozmawiać.- zaczęłam.
-A tak, ale choćmy stąd. – szliśmy przez korytarz po chwili znaleźliśmy „kąt:, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać.
-A więc co chciałeś mi powiedzieć?
-Bo chodzi o to, że Agnieszka się odezwała. A dokładnie to było tu po treningu.- powiedział nie pewnie.
-Co?! I Ty mówisz tak spokojnie?! Co ona znowu kombinuje?!- krzyknęłam odruchowo.
-No nie wiem jak Ci to powiedzieć…
-Najlepiej wszystko od początku. Po co ona tu była?
-Bo jak my się rozwodziliśmy nie nastąpił podział majątku, gdyż byłem zbyt zajęty. Miałem na głowie dużo spraw do załatwienia w klubie z tym łokcie i w ogóle.
-Tak i co związku z tym?
-Ona chce chociaż połowę naszego domu.
-I Ty to tak spokojnie mówisz, tak? Po moim trupie nie zgadzam się na to.
-Wiem mi też to nie odpowiada ale w tej chwili to ja już nic nie mogę zrobić.
-To już postanowione? Ale ona przecież mieszka z Kamilem, mają duży dom, to po chuj się do nas wpierdala? Dlaczego zawsze gdy zaczyna nam się układać to oni powracają i wszystko od początku psują? Ja już mam tego dość! Rozumiesz?! Dosyć tego wszystkiego!!!- wykrzyczałam przez łzy.
-Uspokój się! Ja też mam tego dosyć, ale jesteśmy razem i przejdziemy przez to też razem, tak?- powiedział ocierając mi łzy z powiek.
-Tak.
-Kocham Cię Patrycja, Kocham Cię najbardziej na świecie. Tak mocno, że nie umiem tego wyrazić słowami, bo one są zbyt proste, żeby okazać co do Ciebie tak naprawdę czuję!!!
-Gdyby nie to nie było by tu nas, gdyby nie Ty i Twój poświęcony na szukanie szczęścia czas…



______________________________________________________________
I jest w końcu, niestety wasza autorka nie mogła go dziś wstawić, ale pisała ona :) Komentujcie, bo strasznie mało się udzielacie!!!! Pozdrawiam i do następnego :) 

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 39


Przez lata poznajesz tysiące osób, aż pewnego dnia spotykasz kogoś kto zmienia twoje życie…
Na zawsze…
Dziś jest ten wielki dzień, na który oczekiwałam całe swoje życie. 14 sierpnia 2013r.- ta data zostanie mi już na zawsze w głowie, tak jak parę innych. Tych najważniejszych.  Nikola razem z Patrykiem przyjechała wczoraj wieczorem. Nikola na jeździć na mecze reprezentacji, a Patryk o ile dobrze pójdzie będzie tylko na kilku. Za dwa dni razem z Łukaszem jadę za zgrupowanie kadry do Spały. Zuzią w czasach treningów, meczy itd. Będzie zajmować się Paweł razem z rodzicami i Nikolą, którzy również z nami wszędzie będą. Cieszyłam się, że dostałam się do kadry. W pierwszym meczu jeszcze grać nie będę, zostaje kilka dni dłużej od dziewczyn w Spale. Od samego rana Nikola siedzi u mnie w domu. Sama jestem zabiegana nie wiem co mam robić. Nigdy się niczym tak nie przejmowałam. Lecz wkrótce mi przeszło. Spokojnie zjadłam śniadanie, wypiłam lekką kawę z mlekiem i poszłam wziąć długą relaksującą kąpiel. Łukasz w tym czasie zawiózł Kacperka i Zuzie do rodziców Nikoli, którzy zaproponowali nam opiekę nad dziećmi. Około 12:00 przyjechała Iwona razem z Krzyśkiem. Zrobiła mi ona piękny makijaż, Nikola wzięła się za uczesanie moim włosach, a następnie Paulina pomogła mi przy włożeniu przepięknej białej sukni ślubnej , włożyłam jeszcze szpilki i byłam gotowa. Po 16:00 rodzice i bliscy zebrali się już w naszym domu. Przyjęliśmy ich Błogosławieństwo i ruszyliśmy w drogę do Kościoła. Naszymi świadkami był Paweł i Emilka. Starostami zaś Igła z Iwoną.  Ceremonia zaślubin to coś pięknego, nie do opisania, gdy w końcu nastały słowa nie mogłam powstrzymać łez.
-Czy Ty Łukaszu bierzesz sobie za żonę  tą oto Patrycje i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
-Tak.
-Czy Ty Patrycjo bierzesz sobie za męża tego oto Łukasz i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
-Tak.
Po chwili założyliśmy sobie obrączki i byliśmy już małżeństwem.
-Ogłaszam Was Mężem i Żoną.- teraz już nie wytrzymałam zły zaczęły i uciekać z oczu. Ale to łzy szczęścia…
Na dworze czekał na nas ryż, pieniądze no i oczywiście życzenia. Zaraz przed 19:00 pod domem weselnym czekali na nas rodzice razem z chlebem i kieliszkami. Następnie Łukasz wziął mnie na ręce i wniósł do wnętrza domu weselnego. Stanęliśmy na środku Sali wypełnionej po brzegi gośćmi. Zamówiona przez nas kapela puściła nam utwór do pierwszego tańca. Przytuleni w siebie lekko kołysaliśmy się po parkiecie. To coś magicznego, to coś co tylko raz życiu mogłabym przeżyć. Po woli pary wchodziły na parkiet tak zaczęło się nasze wesele.
Wybiła 00:00 czas tak zwanych „oczepin” Krzysiu razem z innymi gośćmi wymyślali przeróżne zabawy. Było śmiechu co nie miara każdy się dobrze bawił. O 6:00 nad ranem całe towarzystwo rozeszło się do domów, lecz nie na długo bowiem o 16:00 wszyscy mieliśmy się spotkać na oczepinach.
Byłam zmęczona całą tą przecudowną nocą. Marzyłam tylko o chociaż minutce snu, lecz Łukasz mi na to nie pozwolił.
-Pani Żygadło zapraszam do sypialni.- Łukasz otworzył mi drzwi ja się zaśmiałam i weszłam. Położyłam się tyłem do niego jednak nie na długo. Mój mąż zaczął całować mój dekolt i z chodził coraz niżej.
Po 12:00 poszłam zażyć gorącą kąpiel, potem wypiłam małą czarną z mlekiem i razem z Łukim udaliśmy się po Zuźke. Chwilę porozmawialiśmy z rodzicami Nikoli i przed 14:00 byliśmy pod domem weselnym. Po woli zaczęli się schodzić goście. Zaczęliśmy się bawić. Po 20:00 byliśmy już w domu. Wykąpałam Niunie i położyłam ją spać.
-Jak się czujesz?- spytał Łukasz obejmując mnie ramieniem.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się.
-Gotowa na wyjazd? Pamiętasz, że jutro jedziemy?
-Pewnie. Cieszę się, że wróciłam do kadry, że trener dał mi tą szanse…
___________________________________________________________
Krótko wiem. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział. Ja czekałam na wasze komentarze opinie, ale doczekałam się tylko jednej. No cóż. Mogę powiedzieć Wam, że po woli zbliżamy się do końca tej historii.
Pozdrawiam...