Wstałam wcześnie, nie mogąc doczekać sie podroży. Wszystko spakowałam,
nawet dwa razy sprawdziłam czy jest wszystko. Gorący prysznic rozluźnił moje
mięsnie i skutecznie mnie obudził. Cały czas zastanawiałam się kiedy trener
pozwoli mi grać, bardzo chciałam, ale z drugiej strony lepiej było dojść do
siebie. Po 9 przyszedł Paweł by zająć się Zuzią. Bardzo chciałam ją zatrzymać,
nie wyjechałam jeszcze a już z nią tęskniłam.
- Uważaj na siebie - powiedział Paweł na pożegnanie. Ucałowałam mała i
wsiadłam do autobusu. Po dwóch godzinach spokojnej jazdy byłam na Okręciu. Do odprawy zostało mi 20 minut, poszłam więc
do kiosku i kupiłam nowy Przegląd Sportowy. W oczy od razu rzucił mi się
nagłówek - 'Kobiety zawodzą. Możemy liczyć tylko na mężczyzn?' Otworzyłam na
odpowiedniej stronie i zaczęłam czytać cały artykuł. Nie dane mi było jednak
skończyć, musiałam udać się na odprawę. Jak tylko usadowiłam się na swoim
miejscu, powróciłam do lektury. W pewnym momencie moje czytanie przerwał mi
jakiś mężczyzna siedzący obok mnie.
- To wina trenera - mówi patrząc na moją gazetę - Gdyby bardziej je
zmobilizował wygrałyby.
- Tu się z panem nie zgodzę. To bardzo dobry trener, a po za tym ma
świetnego pomocnika.
- Może, ale i tak powinni go wywalić - czy ten facet jest głupi czy ja
jestem przewrażliwiona?
- Zna się pan na siatkówce, że tak mówi? - spytałam próbując nie wybuchnąć.
- Oczywiście! - odparł wzburzony. Ciekawe, zaraz się przekonamy - Na pewno
lepiej od pani!
- Na pewno nie - zaczynało się we mnie gotować. Szkoda że nie poleciałam ze
wszystkimi, nie musiałabym słuchać tego pajaca. Nacisnęłam przycisk wzywający
stewardessę.
- Jest jakieś wolne miejsce gdzie indziej? - spytałam gdy tylko podeszła.
- Nie wygodnie?
- Bardzo, ale ten człowiek mnie denerwuje, a nie wolno mi - odpowiedziałam
zgodnie z prawdą.
- Możemy ewentualnie pana przenieść - zaproponowała, nie zdążyłam się
zgodzić, gdyż nieznajomy nam przerwał.
- A niby z jakiego tytułu mam się przenosić? - spytał oburzony.
- Nie którzy mają więcej przywilejów od innych - odpowiedziałam,
stewardessa się zaśmiała - a po za tym jako członek PZPS je mam.
- Tez mi gruba ryba, nic tam nie robicie, tylko siedzicie.
- Właśnie nie, ja gram właśnie w siatkówkę, a nie siedzę, tylko ciężko
pracuje - na tym nasza rozmowa się zakończyła, facet bez problemów zgodził się
na zmianę miejsc, na jego miejsce dosiała się jakąś dziewczyna, szybko nałożyła
słuchawki przez co nie było z nią problemów. Reszta lotu upłynęła mi szybko.
Nim sie zorientowałam kołowaliśmy na lotnisku. Szkoda że nie ma Bartka ze mna.
fajnie by było sie pośmiać z jego strachu przed lataniem. Na lotnisku czekał na mnie Łukasz. Szybko
podbiegł do mnie.
- Boże jak się stęskniłem - mocno mnie objął.
- Ja też - popatrzyłam na niego, uśmiechnął się i wpił się w moje usta.
- Kocham cię - powiedział, jak tylko się oderwaliśmy od siebie.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam, po drodze do hotelu wypytywał mnie o
Zuzie i o wszystko. Musiał mu wszystko opowiadać, nie zdążyłam bo po 10
minutach byliśmy pod hotelem. W recepcji od razu wiedzieli z kim mają do
czynienia i bez żadnych przeszkód dali mi klucz do pokoju. Mój pokuj był dwa
piętka niżej niż Łukasza, ale to nie szkodzi, w końcu jest winda. Pomógł mi się
rozpakować, po czym pokazał gdzie co i jak jest, jak dość na hale i do restauracji.
Resztę dnia spędziliśmy rozmawiając i nic nie robiąc. Rano obudziło mnie
pukanie do drzwi. Szybko podeszłam i otworzyłam, to był Sebastian.
- Nie chciałam ci wczoraj przeszkadzać, ale tu masz plan treningów i meczy,
za godzinę widzimy się na śniadaniu. Trener postanowił że będziesz dzisiaj
trenować, ale nie za ciężko. I może da ci jutro zagrać - rzuciłam mu się na
szyje, wiedziałam że to on załatwił to u trenera.
- Dziękuje, dziękuje!
- Dobra tylko nikomu ani słowa - zasalutowałam i pobiegłam pod prysznic,
szybko się ubrałam i pobiegłam do Łukasza. Przez kilka minut stałam pod pokojem
czekając aż otworzą. Z pokoju obok wyszedł Zagumny.
- Otwórz tym - podał mi klucz do swojego pokoju. Włożyłam odpowiedni klucz
i go przekręciłam, drzwi sie otworzyły. Spojrzałam na Pawła.
- Do trzech pokoi są identyczne zamki - dlatego otworzysz moimi - puścił mi
oczko i wrócił do pokoju. Po cichu weszłam, nie mogąc opanować śmiechu głośno
zawołałam 'Pali się'. reakcja była natychmiastowa, oboje zerwali się z łóżek,
nie wiedząc o co chodzi. Nie mogłam się już powstrzymać i zaczęłam się tarzać
ze śmiechu.
- Co jest?! - zawołał Krzysiu, cały czas rozglądał się nie wiedząc do końca
co się stało. Łukasz po chwili zorientował się że to żart i razem ze mną zaczął
się śmiać. Krzysiu dalej nie wiedział co się dzieje.
- Żart - powiedziałam gdy udało mi się trochę uspokoić - chciałam was
wystraszyć - po czym zaczęłam się znowu śmiać, przypominając sobie minę Igły.
- Bardzo śmieszne - powiedział po czym rzucił się na ma nie i zaczął
łaskotać. Po chwili dołączył do nas Łuki i cała nasza trójka po tarzała się ze
śmiechu na ziemi.
Gdy zeszliśmy na śniadanie, dalej chciało mi się śmiać. Usiadłam z dziewczynami, wszystkie
bardzo się ucieszyły że w końcu będę grać. Czas upłynął nam szybko i trzeba
było zbierać sie na trening, szybko się przebrałam i spakowałam torbę. Po
przyjściu na sale i ustaleniu z trenerem czego mi nie wolno, zabrałam się za
rozgrzewkę i rozciąganie. trening i tak był ciężki, ale lubiłam taki rodzaj
ćwiczeń. Potem przyszedł czas na obiad, szybko zjadłam to co miałam na talerzu
gdyż byłam strasznie głodna. Nie tylko ja. Drugi trening był już lżejszy,
dokładna analiza przeciwniczek, czyli Turczynek. Każdy miał poćwiczyć coś
innego, potem zagraliśmy mini mecz. Wieczorem wpadłam do pokoju nie mogąc
ruszać rękami i nogami. Zadzwoniłam jeszcze tylko do Pawła pytając jak mała i
od razu zasnęłam. Rano obudził mnie alarm, wciąż czułam w rekach i nogach
wczorajszy trening, ale takie jest nasze życie, dawno się już z nim pogodziłam.
Po porannym rozruchu przyszedł czas na ostanie uwagi i analizy. Mecz miałyśmy o
14, a chłopaki o 18. Po 12 byłyśmy już
na hali i rozgrzewałyśmy się, kilki chłopaków też przyszło, w tym Łukasz,
zawsze mi kibicował. O 14 zabrzmiał pierwszy gwizdek. Dziewczyny znowu nie
mogły się zgrać, pierwszy set poszedł łupem gospodyń do 16. W drugim trener
mnie wpuścił i poszła wyrwałyśmy seta grając na przewagi 30:28. Trzeci set był
można by powiedzieć bardzo kluczowy, dziewczyny się zgrały i już było 2:1 dla
nas. Miałam nadzieję ze w czwartym to się rozstrzygnie, ale sie myliłam,
Turczynki przypomniały sobie jak się gra i nie pozwoliły na koniec, wygrały
czwarta partie 29:27. Podczas zmian stron w tie-breaku przegrywałyśmy 8:1,
trener mnie wpuszcza i gra idzie, kolejne 8 punków dla nas. Jeszcze tylko kilka
dobrych akcji i będzie koniec, dobra obrona, szybka wystawa, krótka i jest.
Wygrywamy 15:12, a w całym meczu 3:2, przedłużamy sobie szanse na pozostanie w
rozgrywkach. Byłam wykończona ale szczęśliwa. Czekałam już tylko na mecz
chłopaków. Im poszła znacznie szybciej, bez żadnych problemów wygrali 3:0 z
Francją przez co byli jeszcze bliżej wyjścia z grupy, choć najmocniejsze
drużyny jeszcze przed nimi, czyli Brazylia, którą rok wcześniej wysłaliśmy do
domu i wziąć mocne Stany Zjednoczone, a także zawsze niebezpieczna Bułgaria. W
końcu nadszedł czas na małe świętowania, ten wieczór spędziłam z Łukaszem,
świetnie się razem bawiliśmy, a także z resztą kadrowiczów, płci męskiej i
żeńskiej.
- Czuje że i w tym roku złoto będzie miało kolor biało-czerwony - powiedziałam
do Łukasza.
- Nie miał bym nic przeciwko...
__________________________________________________________________
I jest nowy rozdział przed świętami, jest to rozdział mojego autorstwa i mam nadzieję ze się wam spodoba. Jeżeli martwicie się że wasza Jadzia porzuciła was, to nie macie racji, bo jest, ale niestety problemy techniczne zatrzymują ją i nie może dodawać.
Wesołych świat od nas dwóch, smacznego jajka i przede wszystkich wypoczynku, życzy Jadzia i Agnieszka :) Pozdrawiam i do zobaczenia :)
Wesołych świat od nas dwóch, smacznego jajka i przede wszystkich wypoczynku, życzy Jadzia i Agnieszka :) Pozdrawiam i do zobaczenia :)